5. Wiedeński wieczór, wiedeńska noc

104 7 183
                                    


Arcyksiążę Austrii stał pod rozłożystym drzewem w przypałacowym parku. Założył aksamitny czarny płaszcz, z powodzeniem chroniący pod jesiennym chłodem, odczuwalnym od podłoża i powietrza. Słońce chyliło się ku zachodowi nieśpiesznie, rozlewając stopniowo piękną krwawą łunę na niebie. Czekał z rosnącą niecierpliwością na przyjaciółkę, choć był pewien, że przyjdzie. Dałby sobie za to uciąć wszystkie kończyny. Na dłuższą chwilę odpłynął w krainę zadumania. Wspominał chwile niewinnego i wesołego dzieciństwa, gdy z Laurą Sophią wspólnie bawili się i uczyli. Razem nauczyli się jeździć na rowerach w pałacowych ogrodach, zaliczając kilka kraks i dwa razy więcej siniaków. Razem też nauczyli się wiązać sznurowadła, a nawet pewnego razu zawiązali sobie je nawzajem, by wyrazić pragnienie, by nigdy się nie rozdzielić. We dwójkę przeżywali chwile smutne oraz szczęśliwe, opowiadali sobie o rozterkach i powierzali sobie największe sekrety. Z biegiem lat wszystko stopniowo zaczęło się zmieniać. Maximiliana zaczęto wdrażać w sztywnie regulowane życie dworu. Jego przyjaciółka w wieku 15 lat straciła nagle matkę, a ojciec posłał Laurę do elitarnego liceum w Paryżu, by daleko od Wiednia otrząsnęła się z bólu. Młodzieniec zastanawiał się, czy ta rozłąka z bliskimi przypadkiem jeszcze nie pogorszyła sprawy. Po powrocie dziewczyna stała się bardziej zamknięta i nieśmiała. Nie zmieniło się jednak sedno- ich wyjątkowa więź, której powagi chłopak jeszcze nie rozumiał. Laura Sophia zaś aż zbyt dobrze.

-Panie Marzycielu, jeszcze nie pora na spanie. I to na stojąco!- krzyknęła roześmiana panna von Weissenberg.

-Laura Sophia, och, wybacz mi. Faktycznie się zamyśliłem.- uśmiechnął się blondyn. Przetarł lekko zmierzwioną od wiatru fryzurę.

-Pokaż. – Dziewczyna przyłożyła rękę do jego głowy i czule poprawiła mu włosy. -Tak będzie lepiej. – odparła, zaczesując złociste kosmyki arcyksięcia.

-Dzięki. Zawsze byłaś lepsza od wszystkich pałacowych stylistów razem wziętych. – roześmiał się Max. -Co u Ciebie, wszystko w porządku? Jak minął dzień?

-Cudownie, odkąd się pojawiłeś.- powiedziała w myślach, ale na głos na razie nie chciała tego wypowiadać. – Dobrze, po naszej rozmowie pojechałam do domu odpocząć. Co u Ciebie, Max, pewnie masz stale napięty grafik, prawda? – spytała troskliwie.

-Bez obaw, daję radę. Miałem dziś spotkanie w dziecięcym centrum rehabilitacji. Poza tym wizyty w muzeach i galeriach, nic szczególnego, gratisowe zwiedzanie, wiało nudą. – żalił się nieco.

-Urocze, pewnie dzieci były zachwycone. Szkoda, że nie mogłam tam być. – odparła dziewczyna. Maximiliana widocznie urzekły jej słowa.

-Mogłabyś mnie zastąpić w połowie spotkań, skoro tak ci się podoba.- obaj się roześmiali.

-Jak się czujesz? – głos przyjaciółki nieco spoważniał. -... po wczorajszym incydencie. Proszę, nie ukrywaj niczego przede mną.

-Bądź spokojna, wszystko jest dobrze. – zapewnił następca tronu, kładąc jej rękę na ramieniu. Opowiedział jej wszystko ze szczegółami. Przez chwilę milczeli. Czuł się winny, gdyż przypuszczał, że jeszcze bardziej zmartwił studentkę. Ta jednak przerwała ciszę.

-Tego wieczoru nad Dunajem jest wieczór integracyjny, ale zaproszeni są nie tylko ludzie z pierwszego roku. Pomyślałam..., że może to ukoi Twoje nerwy. Nie daj się prosić Max...- Laura Sophia chwyciła go za rękę.

-Pamietasz, jak pod tym kasztanem uczyliśmy się tańczyć na przyjęcie noworoczne w Pałacu.- zaczął wymijająco. -Myliłem kroki, ale nigdy nie straciłaś cierpliwości. Nigdy się nie załamałaś. Proszę, bądź szczęśliwa i teraz i nie przejmuj się tym, co złe i nieszczęśliwe. Chcę tylko widzieć uśmiech na Twej twarzy, Lauro. – ujął jej prawą dłoń, a lewą położył na plecach. Zaczęli powoli tańczyć walca.

Układ WiedeńskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz