7. Brzemię odpowiedzialności

74 5 63
                                    


Karolina kierowała się prowadzona pod ramię przez Josepha ku jego samochodowi. Nie miała pojęcia, kim był człowiek, który ją tak rozzłościł, lecz w miarę rozmyślań coraz wyraźniej zdawała sobie sprawę, że skądś kojarzy jego głos.

-Wszystko w porządku?- zapytał się zatroskany Joseph, widząc naburmuszoną minę nowej znajomej. – Spokojnie, zapewniam, że ten typ nie śmie już Cię niepokoić.

-Był naprawdę irytujący. Dopiero co przyjechałam do Wiednia, a dwa razy spotkałam cholernie wkurzających gości, którzy albo rzucają oskarżeniami, raniąc ludzi, albo oblewają cię kawą!- żaliła się gdańszczanka.

-Kawą, o czym mówisz?- zainteresował się student mechaniki kwantowej.

-Długo by o tym opowiadać...- wyjaśniała Polka.

-Ja mogę słuchać, mamy na to całą noc.- zapewnił.

-Ale ja nie mam, muszę wstać rano, by iść na uczelnię. Ty przecież też, prawda?

-Jestem nocnym markiem.- oznajmił blondwłosy młodzieniec. -Nie mam innego wyjścia.- dodał ciszej.

-Słucham?

-Nic takiego, moja droga. Wsiadajmy, zapraszam.- Joseph zwrócił się w kierunku czekających na dwójkę studentów Filipinki i Argentyńczyka.

-Wreszcie! Myślałam, że w ogóle się was nie doczekam!- odparła Anne-Marie. Karolina tylko cicho westchnęła i jej wspóllokatorka od razu zauważyła, że przybiło ją jeszcze coś oprócz grożącego jej tego wieczoru niebezpieczeństwa.

-Max, co Ci jest? Wydajesz się kłębkiem nerwów, milczysz i patrzysz w dal.- zmartwiła się Laura Sophie. Chłopak najwyraźniej nie usłyszał jej pytania, opierając brodę na dłoni i intensywnie o czymś myśląc. -Max!- dziewczyna nie dawała za wygraną.

-Tak, słucham? Wybacz, zamyśliłem się. – odparł jej przyjaciel.

-Odkąd wszedłeś do limuzyny coś Cię trapi. – odrzekła studentka politologii. -Proszę, powiedz mi. Znam Cię nie od dziś i nie ukryjesz tego przede mną. Czy chodzi o dzisiejszy wieczór?

-Tak, to znaczy... nie, absolutnie, to znaczy... po prostu martwię się, jak zareaguje na to wszystko ojciec. -próbował wyjaśnić Maximilian.

-Spokojnie, wszystko będzie dobrze. Na pewno ucieszy się, że nic Ci nie jest. To jest najważniejsze. – uspokajała Laura Sophia.

-Jak go znam, to jeśli miałby wybrać między moim powrotem w kawałkach, a choćby jednym wyciekiem do prasy, wybrałby to pierwsze.- narzekał arcyksiążę.

-Przesadzasz, Max, on cię kocha. Wyjaśnicie to sobie na spokojnie, będzie dobrze. Naprawdę tak mi przykro, że...- dziewczyna próbowała znów wyrażać żal, lecz blondyn przerwał jej.

-Przenigdy nie mów tego, przyjaciółko. To nie Twoja wina, OK? Jestem Ci wdzięczny za każdą chwilę, którą razem spędzamy.- chwycił ją za rękę i uśmiechnął się. Ona to odwzajemniła.

-Czyli na pewno nie masz innych zmartwień?- upewniła się panna von Weissenberg.

-Na pewno.- odparł następca tronu. Wiedział jednak, że jeśli ojciec dowie się o stracie broszki, to zgotuje mu podwójne piekło. Miniatura flagi nie była dlań bowiem zwykłą przypinką, jaką zwykli nosić często ludzie władzy i polityki z różnych stron świata. Podarował mu ją jego dziadek z okazji 10-tych urodzin, uznając, iż winien być gotów do godnego reprezentowania Austrii i poważnego myślenia o swych powinnościach. Musiał za wszelką cenę odnaleźć adres tej dziewczyny i odzyskać flagę, choćby i siłą.

Układ WiedeńskiWhere stories live. Discover now