12. Konto zablokowane

44 4 26
                                    


Karolina nie miała pojęcia, co odpowiedzieć na „oświadczyny" młodzieńca, który doprowadzał ją do furii samym swym widokiem. Jego postać irytowała studentkę tym bardziej, iż jasnowłosy robił teraz sobie niejako przegląd sylwetki Karoliny od stóp do głów, jakby miał w oczach detektor ruchu, który zablokuje każdy jej podejrzany ruch w jego stronę. W istocie, stypendystka marzyła o zamknięciu drzwi, lecz nie chciała prowokować chłopaka, który żelaznym uściskiem objął futrynę.

-To ma być taka umowa, układ. Jak dwie strony, dwa kraje nieznoszące się nawzajem, które nie mają innego wyjścia, niż zacisnąć zęby i rozmawiać. – wyjaśniał sucho, co spotkało się z reakcją dziewczyny w postaci pustego wzroku. – To ma być gierka, zwykły teatr. Przez ciebie musiałem okłamać babcię, a w dodatku jesteś przeklętą złodziejką. Chyba nie przeszkodzi ci takie- Max prychnął z pogardą przy tych słowach- „poniżenie", bo bardziej od Ciebie poniżyć się nie da!

-O czym... o czym ty bredzisz, szaleńcu?! Wynoś się stąd, nie chcę cię znać!- wypaliła rozjuszona gdańszczanka.

-Nie pożałujesz, jeśli przyjmiesz moją intratną propozycję. Intratną zwłaszcza biorąc po uwagę twoje zamiłowania. Wątpię, że nie skorzystałabyś z takiej okazji. 2- odparł arcyksiążę z nieskrywaną pogardą. 15 października mam urodziny. Szczegóły potem, masz tam być, a potem idź do diabła.

-Jeszcze jedno słowo, a przysięgam, że...- gotowała się ze złości.

-... że z chęcią podasz mi portfel, bym ci wrzucił kolejne małe co nieco? Albo z twoim chłopakiem zrabujecie kolejnych niewinnych mieszkańców?

-Za kogo ty mnie masz? Nie jesteś człowiekiem. Stanowczo.- skrzyżowała ręce.

-I kto to mówi?

-Skończmy tę szopkę.

-Ty ją zaczęłaś, tak tylko przypomnę gwoli ścisłości.

-Niczego nie...- chciała wrzasnąć, lecz przeszkodziło jej nadejście siwowłosej pani z recepcji akademika.

-Alles gut, Karolino?- zapytała z troską.

-Natürlich, Frau Tekin.- odparła z uśmiechem dziewczyna, na tyle przekonująco, na ile miała.

-Widzę, że masz gościa. Nie daj mu marznąć, niech wejdzie do środka. Gawędziarz z niego.- posłała dwójce studentów uśmiech. -Swoją drogą, bardzo mi kogoś przypominasz.- zachichotała, patrząc na chłopaka zza grubych szkieł okularów.

Karolina wiedziała, że było to lekkie upomnienie za hałasowanie, więc nie miała wyjścia.

-Co robisz?- Maximilian zdziwił się, widząc ruch ręki studentki.

-Wejdź.- odparła zrezygnowana. -Ale tylko na sekundę. – zacisnęła zęby.

-Nie ma potrzeby. Masz czas do namysłu do jutra o tej porze. Jeśli nie przyjmiesz kuszącej oferty i ja, albo ktokolwiek z mojego otoczenia dozna najmniejszej nieprzyjemności z tego powodu, to gorzko pożałujesz. A wtedy będzie już za późno.- odparł ostro arcyksiążę. -Ale wiem, że tylko grasz przyzwoitą studentkę. Świetna jesteś.- uśmiechnął się złośliwie.

-Wynoś się! Wyjdź! Paszoł won!- Karolina wypchnęła blondyna zza drzwi.

Chłopak poprawił pogniecioną przez uścisk dłoni rozmówczyni marynarkę.

-Won? To chyba po rosyjsku. Czułem, że jakaś egzotyczna oszustka. Ma tupet.- zaśmiał się do siebie i zszedł po schodach.

Theodor zafrasowany siedział w gabinecie, nerwowo bawiąc się piłeczką.

Układ WiedeńskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz