Rozdział 1

17 4 0
                                    


Alan

- Hej! Zostaw mnie! - do moich uszu dotarł śmiech Alice. - Erik! Nie!

Uśmiechnąłem się słysząc to, pokręciłem głową i ruszyłem w ich stronę.
Moje stopy zagłębiały się w ciepłym piasku a moją twarz muskał delikatny powiew wiatru. Zastanawiałem się jak doszło do tego, że byłem dzisiaj tu gdzie kiedyś chciałem być. Życie to ciągły zwrot akcji. Myślę, że to ciągła walka o lepsze jutro.
I właściwie to jestem temu wdzięczny.

Będąc coraz bliżej krzyków ujrzałem dwójkę moich przyjaciół. Erik trzymał Alice w pasie próbując wrzucić ją do wody.
Ten to się nigdy tym nie znudzi. Jednymi słowy - końskie podchody.

- Erik! Frajerze! Zostaw że ją! - ze śmiechem ruszyłem biegiem w ich stronę. Pomyślałem, że cieszę się że jestem tu właśnie z nimi.

Zaczęliśmy się pluskać wodą i wygłupiać, szczerze mówiąc to nigdy tak policzki mnie nie bolały od ciągłego śmiania się.

Rozejrzałem się, widziałem wielkie drzewa pnące się aż do nieba, słyszałem śpiew ptaków, i widziałem morze pełne upragnionego spokoju.
To było to.

Wylądowaliśmy tu właściwie przez nudę. Nocka pod rozgwiezdzonym niebem brzmiała nieźle, a ciągle problemy tego świata już nie - zdecydowaliśmy się na chwilę odpoczynku.
Z Erikiem i Alice znaliśmy się od samej piaskownicy, postanowiliśmy trzymać sztamę i tak jakoś zostało.

Gdybym miał opisać nas jednym słowem to zdecydowałbym się użyć słowa "korzystający". Raczej staramy się brać z życia jak najwięcej i to sprawia, że właściwie to czuje się spełniony. Kto wie czy jutro będziemy mieć szansę zrobić to na co mieliśmy ochotę dzisiaj?

Odłączyłem się od hałaśliwego zbiorowiska i położyłem się na wodzie chłonąc ciepłe promienie słońca, zamknąłem oczy i się wsłuchiwałem.

Na karku miałem już dwadzieścia lat, dorabiałem w pobliskim magazynie i jakoś dawałem radę. Za grosze wynajmowałem mieszkanie i powoli starałem się usamodzielnić od swojej rodziny. Szło opornie ale od czegoś przecież trzeba zacząć.

Miałem młodszego brata, Cedrika i mamę. Miałem tylko ich, po części. Byłem dosyć towarzyską osobą, ale to oni byli moim domem.
Tata odszedł kiedy Cedrik skończył dwa latka, nie wyszło rodzicom w małżeństwie ale staram się to zrozumieć i nie obwiniać.
Uważam, że mój brat zasługuje na pełną rodzinę, niestety już nic nie możemy zmienić, choć może to i lepiej.
Rodzicem się nie jest z przymusu a z wyboru, a myślę, że mój tata nie jest kimś kto zdziałał w ani moim życiu ani życiu Cedrika zbyt wiele, właściwie to nic. To mama zawsze była oparciem.

Z Erikiem znałem się od zawsze.
Alice dołączyła do nas po pewnym incydencie z łobuzami z piaskownicy. Stanęliśmy w jej obronie i tak zostało.

Moje życie niestety czasami odbywało się rutynowo choć zapewniam że ciągle z tym walczę! Serio.
Moim jednym z ulubionych zajęć była, szczerze mówiąc to praca.
Czasami można było poznać naprawdę świetnych ludzi.
Na przeciwko mojej pracy znajdowała się kwiaciarnia. Jakbym miał opisać jak wyglądała to po prostu miała w sumie dużo ładnych kwiatów i całkiem niezły kolor budynku - beżowy.

Zawsze lubiłem tam stać gdy pakowałem samochody.
Niekiedy siedziała tam pewna dziewczyna, nie zawsze wychodziła ale te parę razy zostały w mojej głowie i trzymały się jak człowiek na morzu deski.
Nie znam jej, mimo to czuje, że coś w niej jest. A może to tylko moja dziwna wyobraźnia.

Zazwyczaj siedziała w ogrodniczkach i brudziła się w ziemi sadząc kwiatki. Gdy na nią patrzyłem widziałem czystą pasję i trochę dziecka, może to dziwne ale fascynowało mnie to.

Zmarszczyłem brwi ponieważ poczułem zimne kropne na swojej twarzy, zanim zdążyłem zareagować już znajdowałem się pod wodą ze śmiejącym się w tle Erikiem.

Mama mawia, że jestem jak słońce. Swoimi promieniami łagodze niesmak i w zamian prezentuje uśmiech.
Ale nie wiem czy tak faktycznie jest. Mamy lubią mówić dużo pozytywnych rzeczy o swoich dzieciach.


Ava

Z frustracją kopnęłam wielką doniczke z już nie kwiatkiem. Zirytowana pociągnęłam za swoje włosy które tak mnie teraz denerwowały wpadając do moich oczu.

Znowu mi nie wyszło.
Od tygodni staram się utrzymać przy życiu kwiat, którego ostatnimi czasy znalazłam przy czyimś śmietniku.
I nie wiem czy to wina ziemi, otoczenia, ale właśnie go zabiłam.

Ze zniesmaczeniem wymalowanym na twarzy zostawiłam cały ten rozpierdziel i zeszłam na dół, pomóc babci ze sklepem.

Mieszkaliśmy piętrowo, na górze znajdowały się dwa pokoje z salonem, kuchnią i łazienką, a na dole jedno wielkie pomieszczenie które było ulubionym miejscem mojej babci.
Kwiaciarnia.
Cały dobrobyt mojej babci i całe pokłady miłości które w ten sklep włożyła.

Mieszkam z nią ponieważ mam tylko nią.
I myślę, że to dobrze. Jest moją ulubioną osobą. Jedyną, choć może to dlatego że nikogo innego nie mam.
Ale czy chce mieć? Raczej podziękuje.
Ludzie bywają zawistni, egoistyczni i mściwi.

Nie mogłabym zliczyć ile dobrych rzeczy jest przez nich wyrzucanych, ile kwiatów!
Gdybym miała pomyśleć ile kwiatów nadających się do życia w ostatnim czasie znalazłam na śmietnikach to głowa mała!
Skoro potrafią wyrzucić niewinne życie na śmietnik to jak mogą kochać?

- Ava! Stań kochanie na kasie bo ja muszę poprzekładać te donice! - z drugiego pomieszczenia usłyszałam głos babci.

- Jasne! - ruszyłam w kierunku lady przy okazji układając wszystko równo co stało na blacie, musi być idealnie.

Liczyłam już dwadzieścia wiosen, z ogromną pomocą babci udało mi się pójść na studnia.
W między czasie pomagam jej w kwiaciarni a za dnia chodzę na uczelnie powoli się spełniając.

Raczej jestem typem samotnika, nie lubię się wychylać, nie czuje takiej potrzeby.
Nie mam też przyjaciółki która mogłaby dotrzymywać mi towarzystwa, ani przyjaciela który rozśmieszałby mnie do łez.
Ale prawdą jest to, że sami jesteśmy odpowiedzialni za swoje szczęście, więc myślę że jest dobrze choć bywają dni w których czuje się samotna.

Moim oderwaniem od kiedy pamiętam były kwiaty. Babcia mnie zaraziła i szczerze jej za to dziękuję.
Uwielbiam zajmować się nimi słuchając muzyki. Idealne odciągnięcie od codziennosci.
Po cichu czasami myślę, że każdy kwiatek z osobna ma inną duszę, charakter, to interesujące i ekscytujące zarazem.
Patrzeć jak coś rozwija się przez Ciebie, dzięki tobie, to pozwala czuć mi się dobrze. Czuje wtedy, że ktoś mnie potrzebuje.
I mimo, że nocami spędzam chwilę na modlitwie i rozmowie z Bogiem, i wiem, że Bóg chce dla mnie więcej, jakoś nie potrafię.
Myślę, że każdy z nas ma jakieś hamulce które nie pozwalają mu iść dalej.

Skoro mieszkam z babcią to dlaczego nie rodzice? Zostawili mnie gdy miałam pięć lat, zapragnęli zwiedzać świat i tak jakoś wyszło że byłam im zbędna. Czasami czułam się z tego powodu winna. Jakbym to ja zawiniła.
Babcia zawsze powtarza, że lepiej mieć w życiu kogoś kto chce być aniżeli kogoś kto wcale tego nie chce robić.
Myślę, że ma rację, w końcu śmieci same się wyniosły, ale takie myślenie nie zawsze pomaga.

Nagle poczułam na plecach ciepło ciała babci, przytuliła mnie i od razu poczułam się lepiej.
Czasami miałam wrażenie jakby czytała mi w myślach.

Do sklepu wszedł pierwszy klient a ja pozwoliłam oddać się w ręce zaangażowania, pracy i głowie pełnej myśli o delikatnych kwiatach.

I choć jeszcze nie zdawałam sobie z tego sprawy, gdzieś tam w głębi wiedziałam, że byłam jak one.
A one zawsze potrzebowały słońca.

------------------☆-----☆-----☆------------------

This IsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz