AvaSpojrzałam nerwowo na zegarek i zmieniłam ciężkość nogi z jednej na drugą.
Podniosłam głowę wyżej patrząc z krytyką na czerwony wózek znajdujący się przede mną.
W głowie przelatywało mi wiele pytań, na które nie znałam odpowiedzi.
Może to głupie? A co jak nie przyjdzie? Tylko się wygłupiłam.
Co ja w ogóle wymyślam?
Serio? Wózek?Kiedy wczoraj nad tym myślałam, pomysł brzmiał lepiej w mojej głowie niż teraz, kiedy miałam go za chwilę zacząć realizować.
Wiedziałam, że już za późno by coś zmieniać, a już na pewno nie chciałam wychodzić na tchórza.
Pakunek został podesłany, a ja jak głupia czekałam już w ustalonym przeze mnie miejscu.
Kto by pomyślał, Ava i propozycja spotkania?
Coś mocno musiało strzelić Cię w głowę Ava.I strzeliło - pomyślałam. - On sam mnie wczoraj postrzelił. Spojrzeniem.
Potrząsnęłam głową próbując się ogarnąć.
Wczoraj pomyślałam, że jeżeli decyduje się na otwarcie tych przeklętych drzwi, to też sama powinnam zrobić coś w tym kierunku.Więc dzisiaj z samego rana, zostawiłam mu w magazynie zawiniątko zaadresowane do niego, z wylosowaną sadzonką w środku i z karteczką na której napisałam wiadomość o treści:
"jeżeli chcesz nie wchodzić przez okno, właśnie na chwilę otwieram Ci drzwi, spotkajmy się przy skrzyżowaniu dróg na naszej ulicy, będę czekać.
- akcja: ratowanie bezdomnych"Owa "akcja: ratowanie bezdomnych" polegała na szukaniu po śmietnikach kwiatów godnych odratowania.
Czyli tych wszystkich.Pomyślałam, że jeżeli chce wchodzić z butami do mojego życia, to musi najpierw pokazać czy jest tego pewny.
Właśnie w taki sposób.Moją walkę myśli przerwało chrząknięcie, na które z bijącym ciężko sercem się odwróciłam.
Alan uśmiechał się do mnie, aż po opuszki palców przepełniony radością.
- Cześć Ava! - stanął naprzeciw mnie, witając się.
- Cześć, Alan
- Dziękuję za piękną sadzonke.
Słysząc to, zrobiło mi się miło na sercu.
- Nie ma sprawy - odpowiedziałam, uśmiechając się niepewnie.
Staliśmy tak przez chwilę naprzeciw siebie w niezręcznej ciszy.
- Wieeeeec?
- Wieeec co? - wyjąknęłam zupełnie tracąc rozum.
- Na czym polega akcja ratowanie bezdomnych? - przyszedł mi z pomocą.
- Ah tak, więc, chciałabym byśmy trochę wspólnie pogrzebali po śmietnikach. - odparłam, w tym samym momencie odwracając głowę w stronę wózka i sięgając po niego dłonią. Kiedy wciąż nie usłyszałam odpowiedzi, odwróciłam się spowrotem.
Alan stał ze zmieszanym i pytającym wyrazem twarzy.
Z nieśmiałym uśmiechem na ustach, odważyłam się wziąć chłopaka pod ramię, zaczynając opowiadać mu o tragicznych losach biednych roślinek porzucanych codziennie na ulicach.O dziwo, słuchał mnie z wielkim zaciekawieniem, o które bym go nie podejrzewała.
I może to właśnie to, narodziło w Avy sadzonkę, która dopiero zaczynała budzić się do życia, by w końcu stać się niegdyś pięknym kwiatem.
![](https://img.wattpad.com/cover/282834232-288-k145291.jpg)
CZYTASZ
This Is
Teen FictionTo było jak to upragnione ciepło dłoni na policzku. Jak ten nieśmiały uśmiech, zarezerwowany tylko dla Ciebie. Jak ten lód skąpany w słonecznym blasku. Jak to poczucie, że zaczynasz przynależeć.