IV. Wiem, że mnie podziwiasz.

2K 121 318
                                    

Pov. Hawks

Jeszcze tylko trochę, tylko trochę. O tak!
Po raz kolejny jestem ponad powłoką chmur, w dodatku dzisiejsza pogoda jest wręcz idealna na zwiedzanie nieba. Złocista sfera niebieska ozdobiona przez wkrótce zachodzące słońce i szarobiałe chmury nałożone na siebie tak, że przypominają morskie fale. Jedyne co mi przeszkadzało w cieszeniu się tym to atakujące mnie myśli. Dabi wpłynął na mnie w chyba każdy możliwy sposób. Nie chcę o tym myśleć, ale uczucie jego gorących ust na mojej szyi wciąż jest u mnie wyczuwalne, a dokładnie objawia się delikatnym mrowieniem w tamtym miejscu. Westchnąłem, patrząc w dół, bo moje ciało zachowywało się tak, jakby chciało więcej. Niestety nie dam mu tego. Przez niewielkie odstępy pomiędzy chmurami zauważyłem Endeavor'a. Wykonałem szybki i mocny ruch skrzydłami, przez co z dość dużą siłą wylądowałem tuż przed nim, co ewidentnie go zaskoczyło.

- Dzień dobry, Panie Endeavor - uśmiechnąłem się, przymykając oczy i przechylając głowę lekko w bok. - Co było na tyle ważne, żeby mnie tu ściągać?

Spojrzałem na niego i dzięki Bogu, ale gdyby nie telefon od niego to aż strach pomyśleć dokąd posunąłby się Dabi.

- Można wiedzieć gdzie byłeś, gdy nie odbierałeś ode mnie połączeń?

- A może najpierw jakieś „cześć Hawks, cieszę się, że Cię widzę, ptaszku"? - zaśmiałem się.

- Cześć Hawks. Zadowolony? To teraz mi odpowiadaj.

- Umm... - skrzywiłem się lekko, a czerwonowłosy przyglądał mi się z powagą. Tak właściwie to po co mu ta informacja? Nie mogę mu powiedzieć, gdzie byłem, a jak zacznę teraz o tym myśleć to najpewniej się zarumienię. - Yyy... - położyłem dłoń na karku i za mężczyzną zauważyłem jego praktykantów. - O twoje dzieci!

Szybko go wyminąłem i podszedłem do młodego Todoroki'ego, Bakugou i Midoriyi.

- Hej dzieciaki - pomachałem im.

- To nie są moje dzieci - mruknął Endeavor, patrząc za mną.

- To Hawks, bohater numer dwa! - ucieszył się Midoriya i spojrzał na swoich kolegów, zaciskając dłonie w pięści i radośnie nimi wymachując. - Dzień dobry, Panie Hawks - ukłonił się.

Jego zachowanie mnie śmieszyło, więc cicho się zaśmiałem i zerknąłem na Shoto, który wpatrywał się w swojego ojca z miną mówiącą coś w stylu „przecież ja jestem twoim dzieckiem, palancie".

- Rany, Midoriya nie musisz tak reagować za każdym razem, jak mnie widzisz - uśmiechnąłem się do chłopaka. Tylko on był ode mnie niższy, co w głębi duszy zaspokajało moją urażoną dumę.

- Tak! Przepraszam! - znów się ukłonił, na co pokręciłem głową, wzdychając.

Nagle poczułem dość sporą dłoń na swoim ramieniu. Mój wzrok przeszedł na Endeavor'a, który mnie trzymał. Jego oczy naprawdę przypominają mi tego złoczyńcę.

- No właśnie, Deku. Zamknij się już - burknął Bakugou. Napięta atmosfera pomiędzy nimi to coś, co przyciąga uwagę. Znając życie to blondyn się tylko zgrywa, ale przy wyjątkowej sytuacji zapewne oddałby za niego życie.

- Chodź Hawks, naprawdę musimy o czymś porozmawiać - odezwał się Todoroki, na co pokiwałem głową.

Szliśmy chwilę, rozmawiając o jakichś bezsensownych rzeczach. Po sposobie mówienia mężczyzny udało mi się stwierdzić, że najwyraźniej coś go stresowało. Nie wiem, chce mi powiedzieć, że umiera i teraz to ja będę musiał być numerem jeden? Oh Boże, nie. Starszy nie powrócił już do pytania, które mi wcześniej zadał, więc mam nadzieję, że o tym zapomniał, albo uznał, że nie będzie się wtrącać w moje życie osobiste. Dotarliśmy do jakiejś restauracji, co mnie trochę zbiło z tropu. Nie rozmawialiśmy jeszcze o niczym konkretnym, więc jeśli to coś ważnego to chce to ze mną omówić przy jedzeniu? Lepiej byłoby w jakimś biurze.

Destruction || hotwings Where stories live. Discover now