2.7. Tabletki.

98 2 0
                                    

~Pov I.N~

Temu nowemu chłopakowi odbiła się strzała od tarczy. Tylko ciężko stwierdzić jak to się stało. Gdyby nie fakt, że Tori stała blisko nas ta strzała byłaby w klatce piersiowej Chan'a! To działo się tak szybko, ale widziałem jak Tori łapie strzałę w locie. Zaraz po tym sama ją wystrzeliła w kierunku tarczy. Nie mam pojęcia jak ona to zrobiła, ale tarcza była przebita na wylot, a strzała wbita w sam środek i w nóżkę od stojaka! Ciekawe iloma jeszcze rzeczami Tori mnie i resztę zaskoczy.

- Czy ty jesteś normalny?! Zdajesz sobie sprawę z tego co mogło się stać?! - krzyknęła odwracając się do niego.

- To nie była moja wina! - próbował się tłumaczyć.

- Mia, przynieś jej tabletki tylko szybko. - usłyszałem Larissę. Tori bierze jakieś tabletki? Na to wychodzi, że tak, tylko jakie i na co?

- To w takim razie niby czyja?! Moja, że strzelasz tak jakbyś chciał zabić wszystkich dookoła siebie?! - no takiej Tori to ja nie znałem. Od czasu kłótni Han'a i Tori łatwiej ją zdenerwować, ale nie sądziłem, że aż tak. W tym momencie przybiegła Mia z jakimiś lekami. Podała je Larissie, a ona Lisie. Wyciągnęła z pudełka jedną tabletkę, odkręciła wodę i podeszła do Tori.

- Tori, słońce proszę cię. Narobisz sobie znowu problemów przez to. Uspokój się. - powiedziała dając jej tabletkę i wodę. Tori spojrzała na nią spod byka, ale wzięła to co jej dała. Skrzywiła się kiedy połknęła tabletkę.

- Jakie to jest ohydne... - powiedziała już spokojniejsza.

- Bez przesady, dramatyzujesz. - powiedziała Lisa i zaśmiała się.

- Chcesz się zamienić i sama je brać? Zobaczymy kto wtedy będzie się śmiał. - powiedziała kręcąc butelką w ręce. - A z tobą jeszcze sobie porozmawiam... - no nastawienie do kogoś to ona potrafi szybko zmienić. Chwilę później ona i dziewczyny strzelały do tarczy. Wydawało mi się, że Tori chciała specjalnie strzelić do tego Kagi'ego? Chyba tak. Tak i znowu mamy powtórkę... Zdenerwowana Tori to nic dobrego. Co tym razem? Rozmawiała o tym zdarzeniu z tą całą Crystal. Ona jest liderką i jest odpowiedzialna za to co robi jej zespół. Mia rzuciła tabletki do Lily, a ona od razu do Tori. Pamiętacie to? Iloma jeszcze rzeczami nas zaskoczy? Właśnie. Złapała tabletki nawet nie patrząc gdzie lecą, wiecie coś na zasadzie przeczucia.

- Ja naprawdę nie wiem jak to się stało.

- Słuchaj, to, że się znamy nie znaczy, że to co się tu stało nie miało miejsca. Jeszcze raz coś takiego się stanie, a nie ręczę za siebie. A jak ja coś mówię to zawsze słowa dotrzymuję. - powiedziała i odeszła od niej. Pewnie widziała, że się na nią patrzę. Ja nie chcę, żeby ona na mnie krzyczała! Jest wtedy straszna! Odwróciłem głowę w kierunku gdzie stał Chan i Lisa, nawet ładnie ze sobą wyglądali. Poczułem jak ktoś dźga mnie w żebra. Pisnąłem i odwróciłem się. Za mną stała uśmiechnięta Tori.

- Nie piszcz tak, Innie. To tylko ja.

- Jakbyś mnie nie straszyła to bym nie piszczał! - krzyknąłem z wyrzutem.

- Dobra nie będę cię straszyć. Chociaż to prawie nie ma sensu. Jesteśmy w tym samym wieku. Czemu ty nie możesz straszyć mnie? - przechyliła głowę w bok.

- No bo... Ja nie umiem straszyć. A właśnie ty jakoś niedługo masz urodziny, prawda?

- Prawda. I jak zwykle nie pamiętasz kiedy.

- Noo... Tak wyszło, nie krzycz... - powiedziałem z nadzieją w głosie. Usłyszałem jak się śmieje.

- Na ciebie? Przecież nigdy na ciebie nie krzyczałam, Innie. No nie licząc tego jednego razu, ale to był tylko raz. Po za tym to było moje zadanie kiedy graliśmy w butelkę. Skargi do Minho, on wymyślił to zadanie.

- Wiem, że on to wymyślił i fakt nigdy więcej na mnie nie krzyczałaś. - co prawda to prawda. Na mnie nigdy nie krzyczała, nawet jak rozbiłem jej kubek. Zazwyczaj to krzyczała na Chan'a albo Minho. Ja byłem w jej "łaskach".

- Przyjdę dzisiaj do was, sprawdzę jak czuje się Chan. Pogadam z wami jeśli będziecie chcieli, a jak nie to sobie pójdę.

- U nas zawsze jest miejsce dla ciebie... Tori? Ty bierzesz na coś tabletki? - zapytałem.

- Tabletki? One są na uspokojenie. Noszę je do wytwórni, żeby nie narobić sobie problemów przez tą złość we mnie. - powiedziała bawiąc się naszyjnikiem.

- Długo już je bierzesz? - zapytałem. Tabletki na uspokojenie, to wyjaśnia jej szybkie uspokojenie po tabletce.

- Od czasu kiedy z powrotem z wami rozmawiam. Ponad półtora roku. Po naszej rozmowie u was w sali poszłam do lekarza, a on mi przepisał te leki. Dość silne, ale skuteczne. To najważniejsze. - powiedziała nadal bawiąc się naszyjnikiem. Porozmawialiśmy jeszcze chwile i oboje poszliśmy w swoją stronę. Po jakiejś pół godzinie wszyscy wracaliśmy do dormów. W drodze powrotnej chłopcy rozmawiali o tym co się dzisiaj stało.

- Chan, ty wiedziałeś, że ona bierze jakieś leki? - zapytał Changbin. Jasne, geniuszu, skąd miałby o tym wiedzieć? Czy to był sarkazm? Yyy... To było dziwne.

- Właśnie w tym problem, że nie. Wcześniej żadnych leków nie brała.

- Od ponad półtora roku je bierze. - powiedziałem. Wszyscy się na mnie spojrzeli. - Pytałem się jej o to. To są leki uspokajające, lekarz jej przepisał. - powiedziałem bawiąc się palcami.

- I tak bez żadnego problemu ci o tym powiedziała? - zapytał wyraźnie zdziwiony Chan. Nie wiem co w tym dziwnego, trochę się znamy.

- No tak. Zapytałem się jej o to, a ona mi odpowiedziała. Nie wiem co w tym dziwnego. Przecież nie znamy się od wczoraj.

- No i właśnie w tym jest problem, bo ona takich rzeczy nigdy nie mówiła. Ani mi, ani Hannah'nie, ani Lucas'owi, ani rodzicom. Coś mi nie pasuje... - no to robi się dziwnie. Skoro nie mówiła takich rzeczy nawet bliskim jej osobom to czemu dzisiaj powiedziała mi?

- Będziesz mógł z nią o tym porozmawiać, bo powiedziała, że dzisiaj do nas przyjdzie.

- I dobrze się składa, bo chciałem z nią porozmawiać o tym co się dzisiaj stało. - powiedział. Chwilę później już byliśmy pod dormem. Weszliśmy do środka, gdzie nadal rozmawialiśmy o dziwnym zachowaniu Tori i o całym zajściu w sali. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Co tu się dzieje? Tori i jej tajemnice... A co za tym idzie? Dowiecie się w następnym rozdziale. Zbliżamy się do końca gdyż to jest przedostatni rozdział. 안녕, Tori.

Życie potrafi zaskoczyć... Wróć do mnie... | Han JisungDove le storie prendono vita. Scoprilo ora