Rozdział 25

574 28 0
                                    

Nadszedł dzień Balu i Hermiona poczuła się gorzej. Zmuszono ją do wizyty w domu najgorszego z wrogów, który na dodatek próbował ją zabić. Zmuszono ją do uczestnictwa w społecznym wydarzeniu, gdzie będzie traktowana przez wszystkich tak pogardliwie, jak pasożyt. A na dodatek ona na nie czekała. Pójdzie tam z Severusem i to będzie coś w rodzaju randki. Niepokoiła ją ta myśl.

Ginny przyszła do jej pokoju, by pomóc w przygotowaniach, a chwilę później dołączyli do nich Harry i Ron, którzy zdecydowali, że tego dnia będą zachowywać się dojrzale. Bardzo starali się powstrzymywać komentarze, przez co cała trójka miło spędziła popołudnie. Przyjaciółka spięła włosy Hermiony w kok, zostawiając kilka luźnych loków wokół twarzy. Potem wampirza Protegowana założyła suknię, a na twarzach chłopców pojawił się wyraz głębokiego podziwu. Odprowadzili ją do wyjścia z Hogwartu, gdzie miała spotkać się z Severusem.

Severus Snape właśnie na nią czekał, gdy zobaczył Pottera i Weasley'a schodzących po schodach w towarzystwie zapierającego dech w piersiach zjawiska. Hermiona stąpała z gracją i szykiem w swojej powłóczystej, aksamitnej, czerwonej sukni. Kreacja nie miała rękawów, więc dopełniały jej długie rękawiczki w tym samym kolorze. Była bardzo dopasowana, co tylko podkreślało krągłości Hermiony. Głęboki dekolt dziewczyny zdobił jeden z wampirzych naszyjników, zakończony dużym rubinem. Dodatek zaś stanowiła tiara o wiele bardziej imponująca niż codzienna. I ciepły uśmiech.

Jednak sama Hermiona była nawet bardziej zaskoczona niż Severus. Wyglądał o wiele młodziej, jego włosy lśniły, a gdy się uśmiechnął, zobaczyła białe zęby.

- Dobry wieczór, panno Granger. Czy pozwoli mi pani towarzyszyć sobie w drodze na Bal?

- Dobry wieczór, profesorze. Wygląda pan inaczej.

- To dzięki uprzejmości jednej z twoich znajomych Gryfonek, młodszej panny Lovegood.

Hermiona natychmiast zrozumiała.

- Odważne, ale głupie. Będę musiała z nią porozmawiać.- uśmiechnęła się ciepło raz jeszcze. Oczekiwała, że będą musieli iść pieszo do punktu teleportacji, ale zamiast tego pojawił się powóz.

- Aprez vous, mademoiselle - odezwał się Snape

Odwróciła się, by na niego spojrzeć. Krzywił się, ale jego oczy błyszczały figlarnie.

W powozie właściwie nie rozmawiali. Kiedy dotarli do na miejsce deportacji, przytulił ją.

- Odwagi.- wyszeptał- Będziesz jej potrzebować, wchodząc między węże.

Zadrżała i wtuliła się mocniej.

Sekundę później stali już przed wejściem do dworu Malfoy'ów. Hermiona musiała przyznać, że sprawiał całkiem imponujące wrażenie. Powoli ruszyli razem w stronę łukowatego sklepienia bramy wejściowej. Dziewczyna obejmowała ręką ramię Snape'a.

Lucjusz i Narcyza stali w progu, witając gości. Hermiona pomyślała, że widok Śmierciożerców odgrywających doskonałych gospodarzy nie był tym, który spodziewała się ujrzeć przy następnym spotkaniu z Lucjuszem Malfoy'em. Oczekiwała raczej obrazu bitwy lub zasadzki.

Lucjusz uśmiechnął się, zimno i arogancko.

- Panno Granger i Severusie, dziękuję wam za przybycie. Wejdźcie, proszę.

Wyciągnął rękę, a Hermiona zadrżała. Naprawdę nie miała ochoty go dotykać. Potem pomyślała, że dla niego dotykanie szlamy będzie co najmniej obrzydliwe. Więc uśmiechnęła się jak najszerzej i podała mu dłoń. Zauważyła dziwny błysk w jego oczach, gdy przyglądał się jej ciału. Przez tę myśl zrobiło jej się niedobrze.

Stare ZwyczajeDonde viven las historias. Descúbrelo ahora