Rozdział 30

576 31 0
                                    

W gabinecie na Grimmauld zastali wszystkich członków Zakonu i zajęli ostatnie wolne miejsca na nowej, wygodnej kanapie. Moody nie mógł sobie odmówić sarkastycznego komentarza.

- No patrzcie, Severus i jego salonowy piesek. Nie usiądziesz na ziemi obok stóp Mistrza, Granger?

Milisekundę później Snape stał tuż przed eks-aurorem, z różdżką wycelowaną w jego magiczne oko.

- Przeprosisz teraz pannę Granger i nigdy więcej jej nie obrazisz. Nie będziesz kierował do niej obelg, którymi nie masz odwagi obrzucić mnie - wycedził cicho. Jego furia była wręcz oślepiająca. Ciemna strona ukazała się, a on nie był pewny, czy zdoła się pohamować.

Nikt z obecnych nie odważył się odezwać, nawet Dumbledore. Szalonooki Moody ponownie przekroczył granice dobrego wychowania i bali się, że jakikolwiek ruch czy szept stanie się dla Severusa impulsem do ataku. Nagle mężczyzna poczuł powiew ciepłych uczuć i jego gniew ulotnił się. To Hermiona użyła ich połączenia. Uspokojony przez dziewczynę, usiadł z powrotem na kanapie i cicho rzekł:

- Powód, dla którego nas dziś zebrano musi być ważny. Słuchamy.

Albus odetchnął, mrugnął do Hermiony i opowiedział grupie o przepowiedni.

Godzinę później, gdy burza mózgów nie przyniosła żadnego postępu, zdecydowali się na krótką przerwę i stłoczyli w kuchni, by zjeść kanapki przygotowane przez Zgredka. Hermiona odciągnęła Harry'ego i Rona na bok, żeby im powiedzieć o zaręczynach.

- Chłopaki, możecie wrócić ze mną do gabinetu? Muszę z wami porozmawiać.

Zaintrygowani poszli za nią. Zatrzymała się przy drzwiach.

- Przyrzeknijcie, że będziecie uprzejmi niezależnie od tego, co wam powiem.

Obaj bez namysłu przyrzekli, wiedzeni przez ciekawość. Po wejściu do gabinetu zauważyli, że jest tam jeszcze jedna osoba. Snape.

- Miona, może powinniśmy iść gdzie indziej... - wyszeptał Ron do ucha dziewczyny.

- Nie, to ja go poprosiłam, by został. - Hermiona nie była pewna, jak im to powiedzieć, więc po prostu wyciągnęła przez siebie rękę i pokazała im noszony przez siebie pierścionek.

- Jesteś zaręczona? Z kim? - zaciekawił się Harry.

Komentarz Rona był jakby bardziej materialistyczny.

- Czy to jeden z moich braci? Znaczy mam na myśli, że to musi być ktoś bez możliwości finansowych, skoro dał ci taki prosty pierścionek. Ale nawet to nie jest wymówką. Jesteś wyjątkowa, wziąłbym nawet pożyczkę, żeby dać ci przyzwoity pierścień.

- Ronaldzie Weasley, mój pierścionek może być prosty, ale na pewno jest piękny. Dla mnie jest najpiękniejszy na świecie dzięki osobie, która mi go dała. Nie wymieniłabym go na żaden inny, nie wiadomo jak wymyślny. Jest wyjątkowy przez przesłanie jakie niesie. - oznajmiła Hermiona.

- Ale dalej nie odpowiedziałaś na moje pytanie, Hermiono. Kto jest tym wybrańcem?

Hermiona podeszła do Severusa, pocałowała go w policzek i usiadła na jego kolanach.

"Nie jesteśmy w miejscu publicznym. To moi przyjaciele." - przesłała mu, starając się zapobiec gniewowi spowodowanego takim pokazem ich zażyłości.

"Wiem."

Ron i Harry, nieświadomi ich mentalnego kontaktu, zastygli w miejscu.

- Chyba należą ci się gratulacje. - wymamrotał Harry - Ale myślę, że tego nie zniosę, przynajmniej jeszcze nie teraz. Daj mi trochę czasu. - w pośpiechu wyszedł z pokoju.

Stare ZwyczajeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz