Część 44

2.8K 189 44
                                    


Montanha POV

Obudziłem się w o wiele lepszym humorze niż miałem wczoraj. Potrzebowałem takiego odprężającego dnia z Erwinem. Odwróciłem się w jego stronę, żeby się przytulić, ale zobaczyłem tylko puste łóżko. Czyżby już wstał? Nie chciało mi się ruszać, by sprawdzić gdzie jest. Po krótkiej chwili usłyszałem dźwięk spuszczanej wody w toalecie. A więc to tam był. Po kolejnej chwili wszedł do sypialni.

- Dzień dobry przystojniaku - powiedziałem do niego.

- Dzień dobry księżniczko - odpowiedział.

Usiadł na mnie okrakiem i pochylił się nade mną kładąc ręce obok mojej głowy. Dzieliła nas kołdra, którą byłem cały opatulony. Wyplątałem z niej moje ręce i położyłem na jego biodrach. Miał na sobie tylko bokserki.

- Jak tam humorek? - Zapytał mnie.

- Już lepiej.

- To dobrze.

Teraz pochylił się całkowicie i złączył nasze usta. Chwilę się całowaliśmy. Czułem parcie na pęcherz, a jego ciężar ciała nie pomagał. Niechętnie, ale musiałem przerwać pieszczoty.

- Misiu, muszę wstać.

- Jak to?

- Muszę iść do toalety.

- A.

Wstał ze mnie, a ja się wygrzebałem spod kołdry. Poszedłem do łazienki i zrobiłem swoje. Wróciłem do Erwina, żeby sobie jeszcze razem poleżeć w łóżeczku. Siedział na nim i patrzył na mnie takim chętnym wzrokiem. Gdy podszedłem do skraju łóżka, on się przybliżył i zaczął ze mnie ściągać bieliznę.

- Co jest... - zacząłem.

- Trzeba coś zrobić z twoim namiotem - odpowiedział zalotnie.

- Skoro tak stawiasz sprawę.

Złapałem go za ramiona i przewróciłem na łóżko. Górowałem teraz nad nim, a on niezrażony tym złapał mnie za przyrodzenie. Na dotyk wydałem z siebie jęk przyjemności.

- Kochanie... - Wyszeptałem niskim głosem.

- Chodź tu do mnie - powiedział i drugą ręką przyciągnął mnie do pocałunku.

Myślałem, że poranek będzie leniwy, ale był całkiem aktywny.

***

Wyjechałem właśnie z mechanika naprawioną Corvettą. Kierowałem się na miejsce startu wyścigu, organizowanego przez Carbo. Oj, dzisiaj im pokażę, jak Grzechowi klei. W trakcie drogi zadzwonił telefon. Wyjąłem i zobaczyłem, że to Hank. Co się stało, że do mnie dzwonił?

- Halo - powiedziałem do słuchawki.

- Cześć Grzesiu.

- Cześć. Co tam? - Zagadałem wesoło.

- Słuchaj, przyjedź na szpital. - Jego ton był poważny.

- Czemu?

- Chodzi o Alexa, jest... w ciężkim stanie.

- Jak to? Co się stało?

- Przyjedź, wszystko ci powiem.

Natychmiast zawróciłem i skierowałem się do szpitala. Co się stało mojemu synowi? Wszedłem do środka i poszedłem szukać Hanka. Znalazłem go w korytarzu przed salą operacyjną. Byli tam też inni funkcjonariusze.

- Hank, co się stało? - Zapytałem go od razu, jak go zobaczyłem.

- Chodź na bok, to ci powiem.

Jestem nienormalny... albo zakochany | Morwin | Gregory x ErwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz