Część 59

2.8K 162 87
                                    

Montanha POV

Erwin po prawie nieprzespanej poprzedniej nocy, dniu pełnym wrażeń i intensywnej końcówce na kanapie, zasnął praktycznie od razu gdy jego głowa dotknęła poduszki. To dobrze, bo gdy go wieczorem ujrzałem, miał strasznie wymęczony wyraz twarzy i ciemne wory pod oczami. Nie lubiłem, gdy się tak przemęczał, więc widok śpiącego pastora był dla mnie ukojeniem. Przyglądałem mu się, gdyż sam nie mogłem zmrużyć oka. Teraz na głowie zamiast wściekłego Erwina, miałem to, że całe miasto się o nas dowie. A właściwie to nie całe miasto, a grupa Spadino i on sam. Bo z pewnością po akcji na celach i przez gadatliwych policjantów, ta informacja do nich dotrze. Bałem się, że podejmie jakieś kroki, by uprzykrzyć jeszcze bardziej moje życie.

Może moje myśli były niepotrzebne i nakręcałem się bezpodstawnie, ale nie mogłem nic na to poradzić. Tak bardzo nie chciałem krzywdy Erwina, że wręcz się zadręczałem jego bezpieczeństwem. Oczywiście, był czasem ranny po akcjach i wtedy też się o niego martwiłem, ale pogodziłem się już z tym, że takich rzeczy przy jego trybie życia się nie ominie. Za to nie mógłbym się pogodzić, gdyby przeze mnie cierpiał, tak jak Alex cierpiał i nadal cierpi. Mimo, że nie obwiniałem się za to co zrobił mu Spadino, to i tak jakaś cząstka mnie wiedziała, że gdyby nie moje działania, to nic by się złego nie wydarzyło.

Leżałem tak wpatrując się raz w sufit, raz w Erwina, a raz w ścianę, starając się za bardzo nie wiercić, by go nie zbudzić, a sen nadal nie przychodził. W głowie kłębiło mi się za dużo myśli. Nawet wojskowa metoda na szybkie zasypianie mi nie pomagała, byłem chyba zbyt przejęty, żeby poprawnie ją wykonać.

W pewnym momencie Erwin zaczął się niespokojnie wiercić w łóżku. Myślałem, że się obudził, ale gdy spojrzałem na niego to widziałem, że wciąż śpi. Musiało mu się śnić coś nieprzyjemnego, stąd jego ruchy.

- Grzesiu, nie... nie... - powiedział cicho.

Nie chciałem go budzić, ale też nie chciałem, by nawiedzały go złe sny. Co prawda pewnie nawet nie będzie rano pamiętał co mu się śniło, ale widząc go teraz z niekomfortową miną, było mi go szkoda.

Zacząłem go głaskać po głowie w nadziei, że w jakiś sposób odpędzi to koszmar. Erwin dalej się wiercił, więc delikatnie go przyciągnąłem do siebie i przytuliłem. Nadal głaskałem go po szarych włosach.

- Zostań... - powiedział.

- Nigdzie się nie wybieram - odpowiedziałem mu szeptem.

Nie wiem czy to dzięki mnie, czy jego mózg po prostu przestał stwarzać mu nieprzyjemne obrazy, ale po chwili się uspokoił i znów smacznie spał. Ucieszyłem się i skupiłem się na myślach o nim i o tym jak szczęśliwy z nim jestem. Myśli te były na tyle przyjemne, że w końcu sam zasnąłem.


Erwin POV

Obudziłem się w ramionach Grzesia. Nawet nie pamiętam jak zasnąłem, chyba musiałem paść od razu jak się położyłem.

Montanha jeszcze spał, więc nie chcąc go budzić nie ruszałem się. Za to obserwowałem jego spokojną twarz błądząc przy okazji myślami po wczorajszym dniu. To był istny rollercoaster, szczególnie pod względem moich emocji. Ale cieszyłem się, że finalnie dzień zakończył się jak się zakończył. Zanim Grzesiu przyszedł z przeprosinami, dużo myślałem o słowach Carbo. Miał cholerną rację, tylko że ciężko jest zmienić swoje myślenie. Ale patrząc teraz na niego i jego nagie ciało przyozdobione przeze mnie malinkami czułem się o wiele pewniej. Przejechałem delikatnie palcami po śladach czując znów satysfakcję. Wczoraj w trakcie zapewniał mnie, że jest tylko mój. Wielokrotnie też mówił, że mnie kocha. Okazywał to też w swoich gestach i akcjach. Więc czemu do cholery nie mogłem sobie tego wbić do głowy i nie martwić się na zapas?

Jestem nienormalny... albo zakochany | Morwin | Gregory x ErwinOnde histórias criam vida. Descubra agora