Część 49

2.3K 158 90
                                    

Erwin POV

Nadszedł wielki dzień, który mnie jednocześnie stresował i podniecał. Dziś cała wyspa zobaczy, jak nasza grupa - w składzie ja, Carbo, Dia, San, Vasquez, David i Kui - włamuje się do banku głównego i wyciąga z niego cały łup. A przynajmniej taką miałem nadzieję, bo nie było gwarancji, że mamy wszystkie potrzebne przedmioty. Wczoraj Dia dostał od jednego szemranego gościa zakłócacz sygnału. Czułem, że będzie to kluczowy przedmiot.

Grzesiu rano życzył mi powodzenia i obiecał, że się zobaczymy na fejkowym zlocie, a przynajmniej w przelocie, bo to była delikatna akcja i musieliśmy naprawdę szybko zmienić pojazdy.

W końcu nadszedł czas. W samym banku czułem presję. Gdy hackowałem trzęsły mi się ręce i z początku trochę mi nie szło, ale w końcu się rozluźniłem i skupiłem całą uwagę na zabezpieczeniach. Dzięki temu udało się i górny skarbiec padł naszą ofiarą.

Gdy podchodziłem do komputera na dole wręcz modliłem się, by przedmioty które przy sobie miałem zadziałały. Ku mojej i reszty uldze udało się i teraz patrzyłem z ogromną satysfakcją, jak wielkie drzwi do dolnego sejfu się otwierają. Złupiliśmy go i pełni optymizmu wróciliśmy na górę.

Teraz tylko uciec, ale nie wątpiłem ani na sekundę w umiejętności Carbo i Whiskasa. Tak jak się spodziewałem, zgrabnie uciekliśmy na miejsce "zlotu" i przesiedliśmy się do aut. Policja zgłupiała i nie potrafiła się zorganizować, więc dość szybko uciekłem. Upewniając się, że nie ścigają mnie, skierowałem się do podziemi Arcade. Trochę zmartwiłem się, że nie widziałem Grzesia, ale było takie zamieszanie, że mogłem łatwo go przeoczyć. Zadzwonię do niego, jak już będę bezpieczny w kryjówce.

Na miejscu było już kilka osób, a w niedługim czasie pojawili się wszyscy napastnicy jak i inni, którzy mieli w tym większy lub mniejszy udział. Oprócz Grzesia. Mimo że cieszyłem się z sukcesu to martwiłem się, czy go nie złapali, więc po chwili oddaliłem się od świętującej grupki i wybrałem do niego numer.

- Halo - wychrypiał słabo w słuchawkę.

- Hej, co się z tobą dzieje? Gdzie jesteś?

- W domu. Wybacz, że się nie pojawiłem, ale źle się poczułem.

- Coś poważnego?

- Nie, musiałem się przeziębić, więc leżę teraz w łóżku i się kuruję.

- Czemu nic nie powiedziałeś?

- Nie chciałem cię rozpraszać. W końcu miałeś ważne zadanie. W ogóle udało się?

- Tak, ale to nieważne. Przyjadę.

- Nie, zostań. Podejrzewam, że będziecie teraz świętować, a ja i tak pewnie zaraz pójdę spać.

- Ale masz wszystko co potrzeba?

- Tak. Nie martw się, jest ok... no w miarę.

- Ja... no dobra... ale jak coś będziesz potrzebował to dzwoń.

- Jasne. Trzymaj się.

- Pa. Kocham cię.

- Ja ciebie też kocham. Papa.

Pożegnaliśmy się, a ja wróciłem do reszty.

- Coś ty taki markotny? - Zapytał Carbo. - Zrabowaliśmy Pacifica, jesteśmy legendami!

- Ta, wiem. Tylko Grzesia tu nie ma.

- A co się stało? Złapali go? - Spytał David.

- Nie. Mówi że się przeziębił i leży w łóżku.

Jestem nienormalny... albo zakochany | Morwin | Gregory x ErwinDonde viven las historias. Descúbrelo ahora