Rozdział 3.

582 60 106
                                    

*N9*

Co to za głupi zwyczaj informowania o wyjściu za 5 minut, jakby nie mogli wcześniej mi o tym powiedzieć. Może i nie jestem kobietą, ale też potrzebuję chwili by doprowadzić się do porządku.
Wystawiam ręce przez okienko, automatycznie czuję te bransolety na moich nadgarskach. Po tym cela zostaje otworzona, a przed moimi oczami leży czerwony dywan. Nie no żartuję. Przechodzę rutynową kontrolę i zaczynają zakładać cały ten metal. W czasie tego postanowiają zapiąć mi ręce do tyłu. Wielka różnica, w jednych i drugich umiem szybko uciekać.

Kierujemy sie do sali przesłuchań, gdzie czeka już tam dwóch mężczyzn. Zajmuję miejsce, cisza wydaje się być niekomfortowa. Dobra, nie chciałbym rozmawiać z nimi, ale nie ma nic gorszego niż grobowa cisza, a przypominam, że jeszcze żyję. Sam fakt, iż nikt nic nie mówi jest podejrzany. Do sali wchodzi ktoś, lecz nawet nie myślę o spojrzeniu w jego stronę. Przedstawia się, ale kogo to obchodzi. To nie jakieś zajęcia dla dzieci bym chciał w tym uczestniczyć. Bez myśli! Nie jestem pedofilem.

—Powiesz mi coś o sobie? — pyta, jego głos jest pogodny co gryzie się z okolicznościami. Znudzony wzrok podnoszę na twarz rozmówcy. Wąska linia szybko zamienia się w szeroki uśmiech. Jakim cudem nie rozpoznałem go?

—Uzumaki, tak? —potwierdza, a jego uśmiech nie blaknie. Zobaczymy jak długo. —Nie wydaję mi sie bym prosił o jakieś dziwki. Przede wszystkim nie lubię blondynek. —mina młodego psychologa wyraża zniechęcenie, co niezwykle mnie cieszy. Pewnie wiedział, że praca w tym wydziale nie będzie należała do najmilszych, lecz to chyba nie zachęca go do dalszej konwersacji. I dobrze.

—N9 jeśli się nie uspokoisz twój wyrok się wydłuży. —informuje mnie klawisz.

—Po śmierci dalej będę tu odsiadywać? — parskam, przecież każdy wie, że siedzę do końca życia.

—N9? — dziwi się. Nie podoba się? Słabo się krzyczy przy dochodzeniu?

—Nie znamy jego danych. —wyjaśnia drugi. Za szybko nie zamierzam im ich zdradzić.

—Czy mógłbym z nim pogadać? — od razu przytakują — Na osobności. - szybko dodaje, niepewnie zgadzają sie. Po sekundzie blondyn siedzi naprzeciwko. Lustruje moje ciemne włosy, co prawda są lekko przydługie, ale mi tam sie podoba. Jego wzrok zjeżdża na twarz. Mój ruch i brzdęk kajdan wyciągają psychologa z zamyślenia. Można wręcz zobaczyć na jego twarzy niepokój.

—Boisz sie. —zauważam, kpiący uśmieszek pojawia się tuż po chwili na mojej twarzy.

—Mam przed sobą człowieka, który wybił 3/4 jednostek policji. — nie ukrywa. — Jesteś tak zakuty, że zaczynam obmyślać jak w tym można chodzić. Dodatkowo nazywają cie N9, ale jedyne co nie daje mi spokoju to twoja osoba. Mógłbyś być wolny, a zamiast tego bawiłeś się w morderstwa. Dlaczego? - utrzymuje ze mną kontakt wzrokowy.

—Mam ku temu powód. — rzucam obojętnie, nie podoba mi się to, że interesuje sie nie swoimi sprawami. —Ile już Cię pieprzyło? —nieznacznie sie krzywi, słysząc te słowa. Nie pozostając biernym mą zaczepką szybko się szczerzy. Dziwny typ.

—Jeśli tak ciekawi cie moje życie miłosne, to musisz wiedzieć, iż jestem singlem. —nie odrywa ode mnie wzroku —Pytaj o co chcesz, mamy czas. — mimo wszystko nic nie mówię przez kolejne minuty, jedynie przyglądam się jasnowłosemu.

—Po co tu jesteś? Idź zatruwać życie komu innemu. — przeszkadza mi jego obecność. To, że siedzi i skanuje każdy szczegół mego wyglądu irytuje mnie, nie pozwala skupić się na niczym innym. Niebieskie tęczówki...

—Co ci we mnie nie pasuje? —pyta z delikatnym uśmiechem. Jakim cudem wciąż sie szczerzy? To naprawdę wkurzające.

—Masz wkurwiającą mordę. —odpowiadam szybko.

—Mieli rację, jesteś bardzo szczery. — stwierdza, co w jakiś sposób nawet śmieszy— i dobitny — cicho dodaje, jednak nie zostaje to niezauważone. Nie komentuję tego. Odchylam głowę do tyłu, a on lustruje mnie dalej. Każdy detal ciała bada jak gdyby miał nigdy więcej nie spotkać mojej osoby.

—Chociaż kryłbyś sie z tym. —zagaduję, wlepiając swe czarne tęczówki w lekko zarumienioną twarzyczkę psychologa. — Na każdego tak sie lampisz? — dogryzam.

—Nie, tylko na ciebie. —wyznaje bez namysłu. —To znaczy to nie tak. Patrzę jedynie na osoby, które wzbudzają moje zainteresowanie. O matko, nie. Nie to mam na myśli. —próbuje sie wykręcić, lecz przynosi to odwrotny efekt.

—Któż by przypuszczał. — rzucam, nie odrywając od niego oczu — Może gdy będę umierać z nudów to wpadniesz? Może i cela jest mała, ale da radę porządnie zająć się twoim tyłkiem. — posyłam mu jeden z promiennych uśmiechów.

—Może powiesz coś o sobie, hm? —zmiana tematu? Nie ze mną takie numery.

—Ah faktycznie, zapomniałbym. —udaję zainteresowanego tematem. —20cm więc musi ci to starczyć. Ulubiona pozycja? Sam nie wiem, ale możemy... — przerywa mi mocno zawstydzony psycholog, a szkoda miałem już tyle pomysłów.

—Nie o to mi chodzi! Proszę nie mów takich rzeczy! — to właśnie to co chciałem usłyszeć. Jeśli taki temat rozmowy ma go dekoncentrować, a nawet zawstydzać to będę rozmawiać o tym za każdym razem gdy tylko będziemy się spotykać.

—Oh, dlaczego od razu myślę o tym jak błagasz o więcej. Swoją drogą może ciałko nie masz takie najgorsze. —lustruję go uważnie. —Rozepnij pierwsze dwa guziki koszuli. —rozkazuję, ale ten nic nie robi. —Pomóc? — po tym wykonuje polecenie.

—Ale po co? — pyta niepewnie, choć w gruncie rzeczy i tak słucha każdego mojego żądania. I kto tu ma władze, hm?

—Dobrze, myślę, że można ci założyć maskę na twarz i mógłbym się z tobą zabawić. —rzucam z udawaną powagą.

—To było chamskie. —stwierdza smutno.

—Masz rację, kochanie. — nachylam się bliżej niebieskookiego. — Po ciemku dam radę. — puszczam mu oczko. Rumieni sie jak dziewczynka, co okropnie śmieszy.

Siedzimy w ciszy już od dobrych 10 minut. No chyba nie skrzywdziłem go tymi docinkami o kochaniu sie. Mógłby w końcu odpuścić, siedzenie z nim jest gorsze niż ta cała wędrówka z kajdankami. Przecież taka cisza nie panuje nawet podczas hobby nekrofila.

—E! Panie psycholog, jesteś tam jeszcze? — pytam, przerywając tą okropną ciszę. Blondyn podnosi głowę i już po zaledwie sekundzie przygląda sie mojej osobie. Szkoda tylko, że stracił zdolność mówienia. Wzdycham, już wolę tą cele. Przy nim marnuję tylko czas.

*Naruto*

Słysząc po tych długich minutach jego głos czuję, że wracam do żywych. Nie będę ukrywać faktu, iż przed chwilą prawie usnąłem. Te wczesne godziny mi nie służą. Mam prowadzić rozmowę, a zamiast tego walczę z silną chęcią oparcia głowy o stolik i odpłynięcia. Tragedia. Ktokolwiek wymyśla te godziny nie jest człowiekiem.

—Tylko cieleśnie. — odpowiadam. Mam wrażenie, że z brzmienia mojego głosu można dowiedzieć sie jak bardzo zmęczony jestem. — Może po prostu powiesz mi jak masz na imię? —patrzę na bruneta z ogromną nadzieją.

—Nie. — cała nadzieja pryska jak mydlana bańka, a mogło być tak dobrze. To będzie długi dzień.

***

—Dowiedział sie pan czegoś? — słyszę za plecami, a gdy tylko się odwracam widzę dyrektora więzienia. Z wielkim żalem zaprzeczam. — Proszę sie nie martwić, zawsze możemy zatrudnić kogoś kto panu pomoże. Rozumiem, że nie ma pan zbyt dużej wiedzy. — marszczę brwi, czy ten facet właśnie obraża mnie? To kolejna chamska rzecz w tym dniu, a ja nie mam nawet siły tego komentować. Chcę tylko odrobiny odpoczynku.

Poznać wnętrze II SASUNARU (Do Korekty) Where stories live. Discover now