Blueberries smell like night air

34 5 2
                                    

One-shot stawiający w nieco innym świetle ostatnią wspólną noc bohaterów — gdyby tylko potrafili się ze sobą komunikować i odłożyli emocje na bok.

°°°

W powietrzu unosił się zapach sosen i borówek.

Cesar był zamyślony. Im bardziej oddalali się od Wenecji, im wyżej i chłodniej się robiło, tym bardziej tracił ochotę na dokazywanie i granie z Josephem w karty. Powiedział, że jest zmęczony, że chce się przygotować do zmiany klimatu i najlepiej będzie jeśli się prześpi przez resztę drogi. Nie wiedział tylko, że skończy się to bezsensownym wpatrywaniem się w korony rzedniejących drzew aż przeszły w gęste choinki oraz dodatkowe mdłości na każdym podwójnym uderzeniu o przerwę między szynami. Miał tak ściśnięty strachem żołądek, że nawet połowa jego filiżanki kawy zdążyła wystygnąć i smutno odbijała widok zza okna jak kałuża.

Cesar czuł, że stracił coś, czego już nigdy więcej nie odzyska.

Nie dawał po sobie poznać jak bardzo jest rozkojarzony.

Resztki energii wykorzystał na udawanie zmęczonego przy kolacji. Całe szczęście nawet Joseph miał już dość podróży i także chciał jak najszybciej uciec do sypialni, dlatego zostawili Lisę i Messinę pogrążonych w luźnych planowaniach.

Cesar nie wiedząc co ze sobą zrobić niepewnie usiadł na skraju łóżka, w pewnej odległości od Josepha. Nie zmuszał go do spojrzenia mu w oczy. Delikatnie wyciągnął rękę, ale cofnął ją gdy Joseph chciał się odwrócić. Jęknął cicho gdy jego naga skóra ramienia spotkała się z opuszkami palców Cesara.

— Boli? — zapytał opiekuńczo.

— Nie, to tylko siniak po ostatnim treningu — zaśmiał się Joseph. Odwrócił się przez obolałe ramię, dokazującym spojrzeniem omiatając Cesara. Był tak blady i kruchy, jakby złapał przeziębienie w drodze. Lub coś gorszego.

Joseph odwrócił się całkiem, jedną nogę krzyżując na pościeli. Drżąca dłoń Cesara zawisła w powietrzu. Joseph chciał ją złapać bratersko, ale zupełnie nie potrafił określić co dzieje się w jego głowie. Czy to go nie zrani. Umysł miał tak delikatny, zwłaszcza po kilku ostatnich traumatycznych zdarzeniach, że momentami wpadał w takie chwile zawahania, a wtedy Joseph tracił całą swoją odwagę i pewność siebie. Tak jakby strach Cesara przechodził cieniem na niego.

Cesar delikatnie dotknął jego obojczyka aby później wymacać spięte mięśnie karku i efekt ich treningów. Podążał wzrokiem za swoimi dłońmi, uważnie badając ciało Josepha, a on całą swoją uwagę skupiał na subtelnych zmianach w wyrazie Cesara. Niepewność, delikatne sfrustrowanie jakby czegoś nie wiedział, cicha fascynacja i przede wszystkim wielka troska. Joseph zamknął oczy z przyjemności gdy Cesar zaczął głaskać, a później ostrożnie go masować.

— Musisz być w dobrej formie — niemal szepnął. Joseph wzdrygnął się na te słowa, bo zabrzmiały podobnie do podmuchu wiatru. Najbardziej zaskoczył go podniosły ton Cesara, w połączeniu z włoskim akcentem mocno poetycki.

— Wiesz, miło było cię znać przez te kilka tygodni. To nie tak, że umrzemy jutro, Cesar — odparł z uśmiechem, próbując obojga podnieść na duchu.

W Cesarze coś pękło.

— Cesar?

Joseph zmartwił się brakiem odpowiedzi, ale to reakcja zamiast niej przeraziła go jeszcze bardziej. Wzrok Cesara zawieszony był w przestrzeni, barki spięte, usta niby w jakimś nerwowym tiku.

— Możesz... — Głos Cesara załamał się w połowie. — Możesz po prostu być tutaj ze mną, Jojo?

Nie wiedział jak pomóc Cesarowi ani co tak nagle go złamało, ale widząc jak przełyka łzy, przyciągnął go do siebie bez zastanowienia. Cieszył się, że ufa mu na tyle aby pokazywać się w tak żałosnym dla wojownika stanie oraz że nie zdecydował się zostać samemu. Przez cały ten czas wydawało mu się, że Cesar coś przeczuwa.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 15 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

One Shoty✨ CaeJoseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz