Rozdział 33

376 35 35
                                    

Zbliżały się święta, Hogwart zasypał śnieg, a, że Phoebe to uwielbiała to często zabierała Lee na wieczorne spacery po obrzeżach Hogwartu. Nie mogła ukryć jednak, że nauka przed końcem semestru ją przerastała i, że musiała się o wiele bardziej przyłożyć do nauki, szczególnie jeśli chodzi o obronę przed czarną magią. Była nieco oburzona, bo nawet po interwencji matki Phoebe, Umridge wciąż oceniała dziewczynę niesprawiedliwe.

Syriusz i Roselle nie mogli się doczekać aż zobaczą swoją córkę. Brzuch Roselle robił się coraz większy przez co nie mogła sobie pozwolić na wyjścia, bo ktoś mogły wyłapać. Jednak musiała sprawdzać czy z dzieckiem wszystko w porządku i mimo wolnego, przychodziła do szpitala, gdy nie było takiego tłoku na badania.

— Gdy byłem we Francji o wiele łatwiej było kupić Phoebe prezent. — powiedział Regulus, zastanawiając się na głos jak kupić prezent swojej bratanicy. W końcu nie mógł wychodzić z domu, bo był uznawany na martwego dla całego świata czarodziejów.

— Mamy zrobić listę, Remus i Bonnie wszystko załatwią. — Odpowiedziała Roselle kładąc dzbanek herbaty na stole. Callie uśmiechnęła się do kobiety promiennie.

— Nie musicie kupować nic Phoebe, ona się wystarczająco cieszy, że będzie miała okazję spędzić z wami czas. — powiedział Syriusz nakładając sobie gulaszu na talerz.

— A mówiąc o naszej córce, przysłała mi bardzo ciekawy list z bardzo ciekawami obserwacjami... pamiętasz ile razy Harry Ci mówił, że Phoebe się zakochała się w Lee? — zapytała Roselle swojego męża.

— Owszem, pamiętam. Nie raz mi to mówił, a ja kazałem mu mieć na nią oko, a co? — zapytał Syriusz.

— Wydaje mi się, że będziemy musieli polecić Phoebe aby miała oko na Harry'ego. — odparła Roselle uśmiechając się — Harry ma kogoś na oku.

— Błagam powiedz mi, że jest ruda! — zawołał Syriusz.

— Nie za wiele wiem. — wyznała — Obiecała, że opowie jak się spotkamy. — odparła.

— Ale by było gdyby była ruda! — zawołał Syriusz — Jaki ojciec taki syn...

— A co wiemy o tym Lee? — zapytał Regulus.

— Wiemy, że zależy mu na Phoebe i, że się potężnie zakochał. Tak przynajmniej opisuje to Harry. — powiedział Syriusz — Osobiście go ocenię, gdy tylko uda mi się zyskać wolność.

— To miło, że Harry i Phoebe mają ze sobą taki dobry kontakt. — powiedział Callie.

— Nie dziwi mnie to. — odparł Syriusz — Harry to syn Jamesa, Phoebe to moja córka, są jak rodzeństwo. — powiedział.

— Odkąd się tylko poznali wiedziałam, że to będzie taka relacja. Nie wyobrażam sobie ich gdyby mieli być w sobie zakochani. — powiedziała Roselle — Harry się troszczy o Phoebe jakby naprawdę był jej bratem, to takie słodkie, jest taki kochanym chłopakiem...

Gdy Phoebe wyrwała Lee na spacer w połowie grudnia on był w nieco słabym humorze, a ona chciała wiedzieć dlaczego. Było to dość dziwne dla niego, bo ostatnio tryskał energią i radością tak bardzo, że to było zaraźliwe..

— Powiesz mi wreszcie co się stało? — zapytała.

— Nic mi nie jest Phoebe. — powiedział Lee uśmiechając się do niej.

— Proszę cię. — Phoebe prychnęła — Nie jesteś chory, nie?

— Nie, no co ty. — powiedział — Czuje się świetnie. — dodał — Po prostu... Ostatnio mam wrażenie, pewnie jest błędne, ale... no, że nie zależy ci tak jak mówiłaś. I wiem, że brzmię prawdopodobnie jak idiota, który jedyne czego pragnie to atencji, ale tyle się działo, tyle nauki miałaś i, że boję się...

— Oczywiście, że mi na tobie zależy, Lee. — powiedziała Phoebe zatrzymując się — Byłam po prostu zmęczona, sama nie wiedziałam za co się zabrać. — odparła — A ty jak zwykle byłeś taki cierpliwy...

— Nie przesadzaj, sama wiesz jaki potrafię być niecierpliwy. — powiedział Lee obejmując Phoebe mocno w pasie.

— W święta wyjeżdżam do rodziców, ale... może się uda spędzić razem walentynki. — powiedziała Phoebe.

— Uwierz mi, że bym bardzo chciał. — wyznał Lee uśmiechając się i złączając ich usta w długim pocałunku.

— Pocałunek jak z romantycznego filmu. — zaśmiała się, jeszcze raz go całując.

— Jesteś... Tak niesamowita. — szepnął — I tak cholernie piękna. Nie raz widzę jak chłopaki się za tobą oglądają, jak mówią do siebie, że jesteś piękna i... nie raz widzę jak próbują cię poderwać. Zastanawiam się wtedy jak mnie się udało sprawić, że mnie polubiłaś. — wyznał.

— Uwierz mi, że wystarczyło, że byłeś przy mnie zawsze gdy tego potrzebowałam, potem zawsze starałam się to odwzajemnić. Kiedy tylko zauważyłam, że jesteś nie w humorze, chciałam się tobą zaopiekować. Pamiętam jak się lekko przeziębiłeś na twoim trzecim roku i nie chciałeś niczyjej pomocy i zemdlałeś w klasie. Martwiłam się o ciebie tak strasznie, że nie spałam w nocy, tylko wstałam i poszłam do ciebie do skrzydła szpitalnego. —powiedziała.

— Nie spałem. — wyznał — Nie spałem wtedy. Wiedziałem, że tam jesteś, czułem jak trzymasz mnie za rękę i... Może nie byłem jeszcze w tobie zakochany, ale uwierz mi, że serce mi zabiło szybcie. — odparł — Wciąż sprawiasz, że serce bije mi szybciej, wciąż gdy czuje twój oddech na mojej skórze przechodzą mnie deszcze. I sam nie wiem jak to się stało, ale... nie potrafię się złościć. — odparł — Po prostu nie mogę. Jesteś tak... urocza, że... poddaję się.

— Jesteś taki słodki, Lee. — powiedziała Phoebe przytulając się do niego, a on westchnął ciężko.

— Kocham cię. — wymamrotał w jej szyję, a ona otworzyła oczy szerzej zastanawiając się czy dobrze go usłyszała.

A Sky Full Of Stars | Phoebe Black Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz