Rozdział 38

343 29 65
                                    

Mały bonus, bo kilka dni męczyłam się z tym rozdziałem przez brak czasu i jestem z niego całkiem zadowalona więc drugi dziś rozdział! Miłego czytania!

×

Dwudziesty kwiecień, dzień urodzin Phoebe, nadszedł dziwnie szybko, miała wrażenie, że czas leci zdecydowanie za szybko. Kończyła siedemnaście lat. A niedawno była na swoim pierwszym roku i poznawała bliźniaków i Lee, z którym teraz się spotykała.

Pomimo tego, że miała urodziny wstała z łóżka bardzo niechętnie, miała dwie godziny eliksirów z samego rana, a to sprawiało, że nieważne jaki to będzie dzień, i tak będzie fatalny. Zaczął się jednak miło, bo na jej biurku spoczywały kwiaty i kwadratowe opakowanie z listem od rodziców. Uśmiechnęła się pod nosem. Wiedziała, że list pisał jej tata. Jej mama była bardzo zmęczona, bo James i Julian nie dawali jej spać w nocy, o czym poinformował ją wujek Regulus, który też przysłał jej prezent, tak samo jak ciocia Callie, Bonnie i wujek Remus.

Ubrała na siebie swój gryfoński mundurek i wyszła z pokoju, gdzie jak zwykle krzątało się dużo ludzi, ale Phoebe dostrzegła Harry'ego, o dziwo bez Rona i Hermiony, co dla niej było nieco dziwne, bo spędzali ostatnio dużo czasu razem, jak zwykle zresztą, najwyraźniej czekał na nią, bo miał w ręku prezent i jej przyszywany brat bardzo się postarał, bo kupił jej nawet piękny bukiet róż.

— Kim jest ta szczęściara? — zapytała Phoebe, a Harry przewrócił oczami.

— Mogę je pociąć. — stwierdził a ona pokręciła rozbawiona głową — Wszystkiego najlepszego. — dodał.

— Dziękuję, Harry, to bardzo miło z twojej strony. — powiedziała obejmując go, zdziwiła się gdy on ją przytulił równie mocno.

— Taa... muszę jakoś utrzymać tytuł twojego ulubionego brata, nie? — zapytał, a dziewczyna się roześmiała.

— Jesteś niemożliwy, naprawdę. — powiedziała odsuwając się od niego.

— Hermiona rzuciła zaklęcie na te kwiaty by nie zwiędły. — odparł wskazując na róże, po czym stanął lekko na palcach wyglądając kogoś za jej plecami — Kupiłem ci bransoletkę, wiem, że masz ich pełno, ale chciałem byś miała też ode mnie i świeczkę, Roselle mówiła, że lubisz zapach cynamonu. — powiedział.

— Harry, dziękuję Ci naprawdę. — powiedziała — Odpakuję to potem, dobrze?

— Jasne. — mruknął wzruszając ramionami — Najwidoczniej dostaniesz jeszcze więcej kwiatów. — dodał wskazując na Lee za jej plecami.

Harry wyszedł przez dziurę w obrazie Grubej Damy, a Phoebe zobaczyła przed sobą swojego chłopaka, który również trzymał naprawdę ogromny bukiet czerwonych róż i małe pudełeczko.

— Wszystkiego najlepszego, kochanie. — powiedział całując ją czule w usta.

— Dziękuję. — wymamrotała uśmiechając się do niego — Nie musiałeś...

— Siedemnastkę ma się raz w życiu. — powiedział Lee — To zestaw pierścionków robionych na zamówienie u mojej kuzynki, masz przy okazji życzenia od moich rodziców, siostry, jej męża i siostrzenicy, która przekazuje też, że masz ją odwiedzić w wakacje. — powiedział śmiejąc się — Nawet im nie powiedziałem, że ze sobą chodzimy... tylko siostrze.

— Nie szkodzi, Lee. — powiedziała kręcąc głową.

— To nie za szybko? — zapytał.

— Nie, Lee. Wszystko jest w porządku, ale teraz muszę zjeść i lecieć na lekcje. — powiedziała całując go jeszcze raz w usta.

A Sky Full Of Stars | Phoebe Black Where stories live. Discover now