14. Wycieczka

361 44 18
                                    

Chuuya przyglądał się widokowi za oknem. Mijany krajobraz z każdą godziną podróży stawał się coraz bardziej sielski, przepełniony naturą. Coraz rzadsze były wielkie budynki do jakich przywykł mieszkając od zawsze w mieście. Obraz pól oraz lasów byłby dla niego czymś niezwykle fascynującym, gdyby nie fakt, że na przeciw niego siedział jak nigdy nic zadowolony wyjątkowo z życia Dazai. Nakahary jednak nie dziwiło to zbytnio. Za każdym razem, kiedy detektyw mógł mu utrudniać egzystencję to nagle wszelkie próby samobójcze schodziły na dalszy plan. Normalnie wielu uważałoby to za coś w pewien sposób dobrego, ale nie rudowłosy kierownik mafii. Kochał swoją wolność, a była mu ona odbierana niemal siłą przez chytre podchody byłego partnera.

- Mógłbyś się na mnie tak nie gapić? - mruknął nawet nie siląc się na denerwowanie, ponieważ jedyne co go mogło uchronić w trakcie tego wymuszonego wyjazdu to wielkie pokłady spokoju.

- Ale Chuuya jest tak piękny, kiedy udaje, że myśli - powiedział melodyjnie Dazai machając w powietrzu kieszonkowym przewodnikiem dla przyszłych samobójców i ich partnerów, który posiadał wiele naniesionych poprawek. Odkąd rudowłosy pamiętał to mężczyzna nosił ze sobą tą książkę niemal jak jakiś amulet na szczęście.

- Wsadź sobie te żarty w swój samobójczy tyłek - warknął nasuwając kapelusz na oczy, ponieważ czuł powoli zbliżającą się migrenę i kontakt ze światłem powoli przestał być dla niego przyjemny.

- Chibi idzie lulu? Już zmęczyło oglądanie widoków?

- Nie chce mi się słuchać po prostu twojego irytującego gadania. Najlepiej by było jakbyś się przez cały nasz wyjazd w ogóle nie odzywał.

- Jak słodko - zaklaskał w dłonie - Na zewnątrz udajesz zdenerwowanego, ale jestem pewien, że się cieszysz równie mocno jak ja.

- No jak skurczybyk - mruknął wyciągając nogi, które spotkały się z długimi kończynami detektywa. Nie odsunął jednak swoich niczym poparzony ogniem. To była bliskość z przymusu, której nie mógł uniknąć na małej przestrzeni, a przynajmniej tak w duchu sobie wmawiał.

- A nie przypomina ci się nasza pierwsza, wspólna podróż wakacyjna?

- Niby jaka podróż wakacyjna? - spytał zdezorientowany i z ciekawości uniósł rondo kapelusza, aby ponownie widzieć zadowoloną twarz byłego partnera.

- Łamiesz mi serca zapominając o naszej upojnej nocy - pokręcił głową rozczarowany.

- Jakiej znowu upojnej nocy?!

- No, a nie była taka, kiedy zmarznięci leżeliśmy półnadzy, aby ogrzać nawzajem swoje ciała?

- Ja pierdolę - westchnął Chuuya, a na jego twarzy pojawił się grymas na wspomnienie tamtej okropnej misji, która przypomniała mu wszystko co najgorsze istniało w życiu poza miastem i ciepłym apartamentem - Weź nie nadpisuj tej patologii niepotrzebnego romantyzmu.

- Cóż, możemy go poprawić na tym wyjeździe - powiedział, a tym razem jego głos wyzbyty był typowej ironii oraz melodyki. Był znacznie głębszy i powodujący, że przez dosłownie sekundę Chuuya zapomniał jak się oddychało. Otrząsnął się jednak szybko nie chcąc po raz kolejny wpaść w pułapkę swojego zauroczenia.

- Nie myślałeś czasem, żeby wyskoczyć z pociągu i zakończyć w tak spektakularny sposób swoje życie?

- Jeśli ze mną skoczysz to może się zastanowię, choć to będzie raczej bolesna śmierć, a takiej wolałbym uniknąć za wszelką cenę.

- Nie mam zamiaru się z tobą zabijać.

- Nie chcę tego zrobić z nikim innym.

- No to chyba masz problem, a teraz daj mi spokój - mruknął przeciągając się, ponieważ Arahabaki w porównaniu do nich nie brał sobie urlopu.

Ty i Ja (Soukoku)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz