Rozdział osiemnasty

1.8K 144 20
                                    

Było ciemno, gdy obudził mnie dźwięk mojego telefonu. Sięgnęłam po niego i zmrużyłam oczy, widząc, że dzwoni do mnie Cascio. Serce od razu zabiło mi mocniej. Wiedziałam, że coś się stało, nie dzwoniłby o tej godzinie, gdyby nie wydarzyło się nic złego. Na dobre wiadomości nawet nie liczyłam.

– Halo? – zapytałam pełna niepokoju.

– Znalazłem kreta wśród moich żołnierzy. Niewykluczone, że u siebie też kogoś takiego znajdziesz.

Wstałam gwałtownie, budząc się w błyskawicznym czasie.

– Jak to? Powiedział coś? Kto to był?

– Nie pamiętam nawet jego imienia. Wiem tylko, że komuś donosił i przekazywał najważniejsze informacje. Wpadł, bo nie zachował pełnej ostrożności. Nie powiedział jednak ani słowa.

– Kurwa – rzuciłam pod nosem. – Wydaje mi się, że mamy wroga bliżej, niż nam się spodziewamy.

– Obyś się myliła, Val.

– Nie wiem, czy mamy jeszcze szanse.

– Oczywiście, że mamy. Musimy jak najszybciej połączyć siły. Zbyt długo wstrzymujesz się z ostateczną decyzją.

– Bo nie jest ona łatwa. Doskonale znam hierarchie. Po ślubie nie będę już głową rodziny, ty nią zostaniesz. I nie wiem, czy jestem w stanie się z tym pogodzić.

– Stworzymy nową hierarchię, nikt nie ma prawa mówić nam, co mamy robić. Będziemy rządzić razem, głowa w głowę – zapewnił spokojnym głosem.

– Nie chcę znów cię zbywać, ale proszę o jeszcze trochę czasu.

– Pamiętaj, że akurat czasu nam brakuje i każdy dzień zbliża nas do wojny, na którą nie jesteś my gotowi.

– A razem będziemy? Coś się zmieni?

– Zmieni się wiele, musisz mi zaufać, Val.

– Staram się. Naprawdę chcę ci zaufać, ale problem w tym, że obecnie nie ufam nawet sobie.

– Nie wiem już, co powinienem zrobić, żeby przekonać cię, że nie mam złych intencji.

– Wiem, że ich nie masz. Po prostu nie wiem, jak to wszystko się skończy.

– Zaufaj mi, proszę – powiedział miękko, po czym zakończył połączenie.

Próbowałam mu zaufać, naprawdę, pragnęłam tego. Chciałam, by w moim życiu był ktoś, komu mogłabym powierzyć swoje życie bez zastanowienia. Kiedyś myślałam, że takim człowiekiem jest Camillo, ale przez ostatnie wydarzenia zrozumiałam, że to nie jest dokładnie to, na co czekałam. Obawiałam się, że nigdy nie poznam uczucia, na jakim tak bardzo mi zależało. Byłam twarda, ale wciąż byłam także kobietą.

Wybrałam numer Camillo, który odebrał po kilku sygnałach.

– Co się stało, Val? – zapytał zmartwiony.

– Zadzwonił do mnie Margante. Odkrył kreta wśród jego żołnierzy. Najprawdopodobniej my też mamy takiego u siebie.

– Kurwa – wysyczał. – Zajmę się tym.

– Nie mów o tym nikomu. Zbadaj sprawę po cichu. Nikt nie może wiedzieć, że Margante dał nam znać. Im wszyscy mniej o nas wiedzą, tym lepiej.

– Jasne, ale ludzie nie są głupi. Skoro się spotykacie...

– Nie oznacza to, że sobie pomagamy.

– Dobrze, zachowam ostrożność.

Po zakończeniu rozmowy z Camillo nie byłam w stanie już zasnąć. Nie mogłam zmrużyć oczu, wiedząc, że mogę mieć w domu kreta. Zastanawiałam się, kto może być tym, kto donosi wrogowi. Przed oczyma pojawiały mi się twarze wszystkich moich żołnierzy, rozmyślałam, czy któryś z nich dał mi powód do oskarżenia go. Tak naprawdę wszyscy mieli ten sam, kamienny wyraz twarzy.

Już o świcie byłam w swoim gabinecie. Wysłałam wiadomość do Ugo, którego również postanowiłam poinformować o swoich podejrzeniach. Pojawił się u mnie już po kilku minutach. Był spięty i nerwowy.

– Mam nadzieję, że to tylko podejrzenia bez pokrycia – wysyczał, chodząc wokół gabinetu.

– Ja też mam taką nadzieję. Musimy sprawdzić każdego z ludzi.

– Powiadomiłaś już Camillo?

– Tak, zadzwoniłam do niego od razu po rozmowie z Cascio.

– Margante pewnie skorzystał z okazji, by znów nacisnąć na ślub.

Wiedziałam, że nie podoba mu się to rozwiązanie, ale co innego mogłam zrobić?

– Nie mogę zbywać go wieczność. W końcu muszę podjąć decyzję i przestać kręcić. Każdy kolejny dzień zbliża nas do marnego końca, dobrze o tym wiesz.

– Wiem. – Wypuścił głośno powietrze. – Wiem, ale nie mam zamiaru ukrywać, że to mi się nie podoba. Jednak teraz mamy ważniejsze problemy, z którymi musimy się uporać.

– To jeden i ten sam problem, Ugo. Ślub, kret, ukrywający się wróg. Wszystko jest połączone.

– Co zamierzasz zrobić?

– Pomyślałam, że zaproszę Cascio na kolację. Jego i jego najbliższych ludzi. Spotkamy się i porozmawiamy o szczegółach, jakie idą w parze ze ślubem.

– Myślę, że to dobry pomysł.

– Muszę w końcu zdecydować. Cholernie się boję, Ugo.

– Jesteś silna, dasz sobie radę.

Każdy mi to mówił, nawet ja powtarzałam to sobie niczym mantrę. Mimo wszystko były momenty, w których przestawałam w to wierzyć.

Kiedy znów zostałam sama, postanowiłam os razu zadzwonić do Cascio. Jeśli bym to odciągała, byłoby mi jeszcze gorzej. Zaproszenie na kolacje stanowiło kolejny krok w stronę zgody na ślub, a ja wciąż nie byłam w pełni przekonana, czy to dobry pomysł.

– Znalazłaś już kogoś? – odezwał się niskim tonem.

– Nie. Dzwonię w innej sprawie. Chciałabym zaprosić cię i twoich najbliższych ludzi na kolację. Chyba musimy przedyskutować wszystko, co wiąże się ze ślubem.

– A więc podjęłaś decyzję?

– Podejmę ją po kolacji.

– Powinienem pojawić się z pierścionkiem?

Zaśmiałam się, głośniej niż miałam w planie.

– Zazdroszczę ci poczucia humoru.

– To nie poczucie humoru, skarbie. To mój naturalny urok.

– Po prostu powiedz, czy możesz przyjechać jutro.

– Jasne, chętnie znów cię zobaczę.

Uśmiechnęłam się i przerwałam połączenie. Musiałam przyznać, że ja również chciałam go zobaczyć. Nie rozumiałam, skąd ta potrzeba, ale było w nim coś, co mnie przyciągało. Trzeba było przyznać, że jest charyzmatycznym mężczyzną.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Nov 20, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Dark Empire - Premiera 18.05.2022Where stories live. Discover now