Dieciséis

614 22 0
                                    

Dryń, dryń...

Usłyszawszy dźwięk, obróciłam się za siebie. Kosmyk włosów opadł na moje czoło podczas gwałtownego ruchu.

Dryń, dryń...

Zawróciłam, schodząc ze schodów. Nie miałam pomysłu, kto mógł się dobijać do mieszkania o tak wczesnej porze. Paige zapewne jeszcze spała, a Josh nigdy nie kwapił się z tego typu rzeczami.

- Idę! - krzyknęłam, gdy dźwięk z każdą chwilą się nasilał. - Kogo u licha niesie? - dopadłam do drzwi, przekręcając kluczyk. - Poważnie? - zapytałam, spoglądając na pusty korytarz. Dla pewności wyszłam jeszcze na zewnątrz. Rozejrzałam się na boki, wzdychając pod nosem. Byłam sama. - Dobry żart - rzuciłam z sarkazmem.

Obróciłam się, chcąc wrócić do mieszkania. Zawahałam się jednak, uchylając usta. Ponownie rozejrzałam się dookoła.

Na zewnętrznej stronie drzwi widniała odbita krwią dłoń. Metaliczny zapach dotarł do moich nozdrzy, powodując zawrót głowy. Kilka kropel mazi spadło na podłogę. Poczułam przechodzący przez całe moje ciało dreszcz obrzydzenia.

Musiałam jak najszybciej powiadomić o wszystkim Paige. Ostrożnie, tak by nie dotknąć przypadkiem śladu, weszłam do środka.

- Paige?! - szybkim krokiem skierowałam się na schody. Mój oddech przyspieszył, gdy znów usłyszałam dźwięk dzwonka. Przygryzłam wargę. Adrenalina płynęła w moich żyłach.

- Paige! - zawołałam ponownie. Biegiem pokonałam całą długość, dzielącą mnie od jej pokoju. Przymknęłam oczy, czując, jak uderza we mnie rażące światło. Zamrugałam kilkukrotnie, próbując przyzwyczaić oczy do takiego natężenia.

Zaraz jednak blask zniknął, a na jego miejsce wpełzł mrok. Uchyliłam powieki, napotykając czyjeś spojrzenie. To był mężczyzna. Leżał na dywanie, umazany metaliczną cieczą.

- Valentino - jęknął, a z kącika jego ust wyleciała stróżka... krwi. Wyciągnął w moją stronę rękę z odciętą dłonią.

- O mój boże - cofnęłam się o krok, czując, jak wiotkie są moje nogi.

- Uciekaj - wymamrotał. Zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować, jego głowa rozprysnęła się na ścianie za mną.

Gwałtownie podniosłam się do siadu, czując, jak mocno bije moje serce. Przetarłam dłonią mokre czoło, zaczesując włosy do tyłu. Chwilę zajęło mi, zanim unormowałam oddech. Spokojnie Valentino, to tylko zły sen - powtarzałam sobie.

Dryń, dryń... - zadrżałam, słysząc ten przeklęty dzwonek. Na szczęście tym razem był to mój telefon. Pochyliłam się nad stolikiem, sięgając po urządzenie. Nie kwapiłam się ze sprawdzeniem numeru. Po prostu przyłożyłam komórkę do ucha.

- Halo? - odchrząknęłam, próbując pozbyć się suchości gardła.

- Tu Serenity - zmarszczyłam brwi, słysząc głos rudowłosej. Była ostatnią osobą, od której spodziewałam się dostać telefon. - Obudziłam cię? - zawahała się, gdy nie odpowiedziałam.

- Nie, nie - zerknęłam na zegarek. Wskazywał kilka minut po dziewiątej. Chyba jeszcze nigdy nie spałam tak długo. - Właśnie szłam jeść śniadanie. Coś się stało?

Odsunęłam kołdrę, zeskakując z łóżka. Zebrałam z podłogi porozrzucane ubrania i rzuciłam je na krzesło. Później się nimi zajmę.

- Proszę nie bądź zła - zaczęła kobieta niepewnym głosem. Wyprostowałam się z przerzuconym przez ramię ręcznikiem. - Pożyczyłam twój numer od Tonyego, bo sama zapomniałam o niego zapytać, a później wyszłaś tak wcześnie i...

A D D I C T I O N to control #1 [+18] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz