Veintisiete

570 23 0
                                    

Włożyłam dłoń pod policzek, otwierając zaspane oczy. Świat zakołysał się niebezpiecznie, zanim odzyskałam ostrość widzenia. Wypuściłam z ust długie, powolne westchnienie, spoglądając na pogrążonego we śnie kota. Leżał zwinięty w kulkę na poduszce obok. Był jedną z nielicznych rzeczy, które sprawiały mi radość samą obecnością. Moja ręka samoczynnie powędrowała w jego kierunku, a palce przesunęły się po puszystej sierści. Dotyk był delikatny i powolny, bowiem nie chciałam go obudzić. 

Niedługo po mnie wstała również Paige. Mogłam usłyszeć jej szybkie, choć ciche kroki, gdy przeszła do łazienki, gdzie wzięła krótki prysznic. Następnie zeszła do kuchni. Nie mając innego wyjścia i ja się tam udałam. W samej piżamie z wielkim kołtunem na głowie. W ostatnich dniach, mimo że wolnego czasu miałam mnóstwo, kompletnie nie dbałam o takie szczegóły jak rozczesanie włosów, czy nałożenie na twarz kremu z filtrem. W końcu i tak nigdy nie wychodziłam. Czułam się, jakbym trafiła do innego wymiaru. Jakby czas zwolnił, a wszystko wokół przestało mieć znaczenie. Nawet Zed wydawał się zapomnieć o moim istnieniu. Wcześniej kontaktował się ze mną minimum trzy razy w tygodniu, by powiadomić mnie o nocce w klubie. Ostatnimi czasy jednak mój telefon milczał.

- Cześć - przywitała się ze mną blondynka. Miała na sobie czarne, obcisłe spodnie i biały T-shirt z wykrojonym w serek dekoltem. Siedziała przy stole, czytając gazetę. Obok jej prawej ręki stał kubek z parującym napojem. Kobieta, podobnie jak Josh, uwielbiała czarną, mocną kawę. Sama dziwiłam się, jak w ogóle była w stanie przełknąć coś tak obrzydliwego!

Nie odpowiedziałam na jej pytanie, podchodząc do blatu. Z szafki nad zlewem wyciągnęłam czystą szklankę, do której nalałam wody. Miałam w zamiarze zrobić sobie jakieś śniadanie, jednak gdy tylko spojrzałam na kromki chleba, straciłam apetyt. Zdawałam sobie sprawę, że zaniedbywałam swoją dietę, ale po prostu nie byłam w stanie przemóc się, by coś zjeść. Kilka łyków zajęło mi, bym w pełni opróżniła naczynie. Odłożyłam więc pustą szklankę do zlewu, po czym obróciłam się w stronę wyjścia. Zanim jednak zdążyłam opuścić pomieszczenie, zatrzymał mnie głos blondynki.

- Wiesz, że tak nie można? - powoli obróciłam swoją głowę, posyłając jej pytające spojrzenie. - Wyglądasz gorzej, niż wtedy, gdy leżałaś w szpitalu - odczekałam chwilę, sądząc, że coś jeszcze doda. Gdy tak się nie stało, ponownie ruszyłam do wyjścia. - Valentino - rzuciła już nieco ostrzej. - Jak mam wyjechać, gdy jesteś w takim stanie? - zapytała retorycznie. W nadchodzący weekend pragnęła udać się do Rochester. Miasteczka położonego pięć godzin jazdy na północny zachód od Chicago, gdzie mieszkała jej ciotka. Zapakowane walizki czekały już w przedsionku, gotowe do podróży. 

- Dam sobie radę - zapewniłam. Mój głos nie wybrzmiał jednak tak pewnie, jakbym sobie tego życzyła. Nie chciałam, by zmieniała swoje plany ze względu na mnie, a wiedziałam, że byłaby zdolna to zrobić. Musiałam więc udawać, że wszystko jest okej.

- Całymi dniami siedzisz zamknięta w pokoju. Przez pierwsze kilka dni, chociaż oglądałaś coś w telewizji, w tej chwili po prostu leżysz ze wzrokiem wbitym w ścianę - uniosła się, marszcząc brwi. Nie brzmiała oskarżycielsko, mimo to w taki właśnie sposób odebrałam jej słowa. Zagryzłam policzek od środka, garbiąc swoją postawę. - To nie jest zdrowe, szczególnie dla osoby w twoim stanie - podkreśliła dobitnie dwa ostatnie słowa. Zreflektowała się, widząc, że za bardzo się uniosła. Złapała za nasadę swojego nosa, ściskając ją dwoma palcami. - Kiedy ostatni raz widziałaś się z Williamem? - dodała już o wiele spokojniejszym tonem.

- Rozmawialiśmy na skype - usprawiedliwiłam się. Mężczyzna zdawał się rozumieć moje położenie bardziej niż ktokolwiek inny i chociaż nalegał na wizytę twarzą w twarz, przystawał również na zwykłe video rozmowy. Stawiał jednak jeden warunek - tego dnia, zaraz po sesji, musiałam wyjść na minimum trzydziestopięciominutowy spacer. Oczywiście nigdy na żadnym nie byłam. - To tylko chwilowy kryzys - jęknęłam. Nie byłam pewna, kogo właściwie chciałam tym przekonać.

A D D I C T I O N to control #1 [+18] ✔Where stories live. Discover now