Veintiséis

631 21 0
                                    

Włożyłam ręce w rękawy, zakładając bluzę na swoje ciało. Poprawiłam rozczochrane włosy, przeczesując je kilka razy grzebieniem, po czym stanęłam przed lustrem. Wyglądałam... blado. Cienie pod oczami wyraźnie się odznaczały, a skóra zdawała się stracić dawny blask. Nałożyłam więc na policzki odrobinę różu. W momentach jak ten był on moim wybawieniem. Wyjście z domu, który stanowił jedno z nielicznych miejsc, gdzie czułam się szczerze bezpieczna, zajmowało ostatnią pozycję na liście Rzeczy, których pragnie Valentina. Jednak musiałam przyznać Paige rację. Ostatnimi czasy w moim życiu wydarzyło się naprawdę wiele. I choć potrzebowałam czasu, by móc to wszystko na spokojnie sobie poukładać, nie mogłam odrzucać w kąt całej reszty. Dałam się więc namówić na wyjście do kina, które zaplanowała blondynka. Chciałam także w jakiś sposób zadośćuczynić jej miniony wieczór. Powinnam była przeprosić również Josha za swój atak. Wstydziłam się jednak swojego występku tak bardzo, że zwlekałam z tym momentem najdłużej, jak to było możliwe.

Paige uchyliła usta, zerkając to na mnie, to na mężczyznę siedzącego pod drugiej stronie stołu. Mogłam łatwo dostrzec, że była skrępowana.

- Jeśli coś sugerujesz, po prostu to powiedz - musiałam przyznać, że Joshua był naprawdę opanowanym mężczyzną. Potrafił zachować zimną krew nawet w najtrudniejszych chwilach i nigdy nie dawał sobą manipulować.

- Dlaczego przyniosłeś pistolet do mojego domu? - nie kontrolowałam ruchu zaciśnięcia się moich dłoni w pięści. Nachyliłam się w jego kierunku. - Masz na niego w ogóle jakieś pozwolenie? - byłam świadoma, że zdobycie go nie jest wcale takie trudne.

- Owszem, powinienem ci je pokazać? - zakpił, unosząc brew do góry.

- Z chęcią bym je przejrzała - zgodziłam się. - Kto wie, może nawet znalazłabym tam coś ciekawego? Jakiś mały druczek - żachnęłam. Poderwałam się z miejsca, a krzesło za mną z hukiem uderzyło o podłogę. Moje nozdrza falowały, a klatka piersiowa unosiła się w nienaturalnie szybkim tempie. - Może ty faktycznie robisz coś niezgodnego z prawem? To dlatego najpierw udajesz naszego przyjaciela, a następnie znikasz na kilka dni, Bóg jeden wie, gdzie! - wytknęłam w jego stronę palec.

- Valentino! - przerwała mi Paige, łapiąc za wysuniętą dłoń. - Myślę, że powinnaś się położyć - zasugerowała, siłą zaciągając mnie w stronę wyjścia.

Zażyłam sporą dawkę tabletek nasennych, by nie musieć myśleć o tym, jak zrujnowałam tamten wieczór. Niestety rankiem wszystko do mnie wróciło, przyprawiając o niemały ból głowy.

- Jesteś gotowa? - głowa współlokatorki wsunęła się przez niewielką szparę, powstałą na wskutek uchylenia drzwi. Kobieta wyglądała zgoła inaczej niż ja. Jej cera była naturalnie rozświetlona, a oczy duże i wyspane. Sama jej postawa - wyćwiczona i wyprostowana dawały mnóstwo dodatnich punktów do jej fenomenalnego wyglądu. W zasadzie blondynka zawsze wyglądała dobrze nawet w szarych, znoszonych dresach, które tak uwielbiała i rozwalonym koku. Wiedziała również, co powiedzieć i nie bała się odpowiedzialności. Była idealna.

- Chyba - przy niej wyglądałam jak brzydkie kaczątko i podobnie też się czułam.

- Przekrzywił ci się - wskazała na naszyjnik na moim dekolcie. Podeszła do mnie, by móc go poprawić. Sama nie wiedziałam, czemu tak często go nosiłam. W zasadzie nie pamiętałam momentu, w którym ostatni raz go ściągnęłam. Czasem miałam wrażenie, że jest magiczny i pomaga mi przetrwać ciężkie chwile. Kojarzył mi się ze złotowłosą i może to jej energia na mnie spływała. To było głupie i niedorzeczne, jednak dawało mi poczucie bezpieczeństwa. - Cieszę się, że ci się podoba - przejechała palcami po umiejscowionym na środku krysztale. - Kojarzy mi się z tobą.

A D D I C T I O N to control #1 [+18] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz