Rozdział 3

94 7 19
                                    

25 marca 1912 rok

Trochę czasu upłynęło od momentu, kiedy spędziłem z Megan kilkanaście godzin w moim domu. Od tamtego czasu coraz częściej pozwalała zabierać się na lunch. Muszę przyznać, że bardzo polubiłem jej towarzystwo, przy niej stawałem się jeszcze szczęśliwszy.

Teraz byłem z Megan w jadalni pierwszej klasy i zakładaliśmy ozdoby.

- Dobrze jest czasem pomóc robotnikom - stojąc na drabinie uśmiechnąłem się do niej.

- Też tak myślę - odwzajemniła uśmiech.

Gdy odwróciła się do mnie tyłem wracając do malowania ozdób westchnąłem cicho i uśmiechnąłem się do siebie. Gdy Megan uśmiechała się to robiło mi się ciepło na sercu. Przez te pięć lat traktowałem ją, jak zwykłego pracownika, ale z biegiem czasu zacząłem coś do niej czuć. Chciałem by była dla mnie kimś więcej niż przyjaciółką. Ale czy ona odwzajemniłaby moje uczucia? To pytanie nie dawało mi spokoju.

- Naprawdę dziękujemy za pomoc panie Andrews - jeden z sześciu pracowników znajdujących się w pomieszczeniu spojrzał na mnie.

- To nic wielkiego. Pomagam, jak mogę - wszedłem z powrotem na drabinę, aby pomóc w zawieszeniu żyrandola.

Przez te pięć lat, kiedy chodziłem po stoczni i nadzorowałem budowę Titanica poznałem wielu robotników, a oni znali mnie. Postanowiłem nawet zabrać ośmiu z nich w dziewiczy rejs Titanica, mieli wejść w skład grupy gwarancyjnej i nadzorować przebieg rejsu. Oczywiście myślałem też nad zabraniem Megan, czułem potrzebę bycia przy niej.

- Chciałabyś pójść na lunch? - zszedłem z drabiny i podszedłem do niej.

- Wolałabym nie Tommy, naprawdę nie chcę się narażać twojemu wujkowi - powiedziała cicho.

- Obiecuję, że cię nie zwolni - podszedłem do niej i objąłem ją w talii.

Dziewczyna wzięła głęboki wdech i spojrzała mi w oczy.

- Napewno? - zapytała jeszcze ciszej.

Przytaknąłem skinieniem głowy i przyciągnąłem ją do siebie. Przytuliła się do mnie niepewnie, a ja uśmiechnąłem się do siebie.

- To idziemy - złapałem jej dłoń i ruszyliśmy w kierunku restauracji.

~

Po lunchu wróciliśmy na stocznię, zostałem powiadomiony, że wuj mnie szukał. Poprosiłem Megan, aby dokonała za mnie oględzin statku, który miał wypłynąć na próbę. Dziewczyna zgodziła się i weszła na Titanica, a ja udałem się do gabinetu wuja.

Pov. Megan

Próbowałam tego uniknąć, ale nie potrafię. Czułam, że zakochuję się w Thomasie. Ten człowiek miał złote serce i mógłby mieć każdą kobietę, a on zainteresował się mną.

Weszłam na dziób statku, aby dokończyć oględziny. Przyjrzałam się mocowaniom i mogłam stwierdzić, że Titanic jest prawdziwym cudem techniki. Złapałam za reling, gdy nagle usłyszałam czyjeś kroki. Odwróciłam się i zobaczyłam Johna. John był synem irlandzkiego biznesmena, któremu ojciec pozwolił wyjechać do Belfastu gdy usłyszał, że syn ma doskonały plan na biznes. Jednak mężczyzna nie miał szczęścia i skończył, jako przeciętny inżynier na stoczni. Thomas chciał być dla niego miły, ale John o wszytko z nim rywalizował i próbował wpędzić go w kłopoty.

- Czego tu szukasz? - odezwałam się unosząc brew.

Mężczyzna nie był bardzo wysoki, miał sto siedemdziesiąt trzy centymetry wzrostu. Do tego dochodziła ruda czupryna i piegi na twarzy. Nie lubiłam Johna ze względu na jego wygląd, tylko ze względu na paskudny charakter.

- Ciebie - mężczyzna podszedł do mnie wyciągając scyzoryk. - Zauważyłem, że Andrews bardzo cię polubił, gdyby tak oszpecić twoją piękną buźkę? Jestem ciekaw, jak wtedy by na ciebie patrzył.

Przez moją głowę przeszły najgorsze scenariusze, zaczęłam się cofać. Moje ciało lekko drżało pod wpływem strachu. John pokręcił głową i szybko do mnie podszedł po czym unieruchomił mnie, gdy przygwoździł mnie do desek pokładu. Próbowałam się szarpać, ale to było na nic bo mężczyzna był silniejszy.

- Puszczaj mnie! - starałam się uwolnić.

- O nie, nie. Najpierw się zabawimy, trochę cię pomęczę i potem wypuszczę - zaśmiał się przykładając scyzoryk do mojego policzka.

Zamknęłam oczy i pozwoliłam popłynąć łzom, już czekałam na najgorsze, gdy nagle mężczyzna zabrał scyzoryk i odsunął się ode mnie. Spojrzał przed siebie, a czyjaś ręka złapała go za krawat i poderwała do góry. Wykorzystałam moment i szybko odsunęłam się pod barierki chowając twarz w dłoniach.

- Jakim prawem ją dotykasz?! - usłyszałam dobrze znany mi głos, spojrzałam na mężczyznę, którym okazał się Thomas.

- Ja chciałem tylko się z nią z-zabawić - wyjąkał John.

Oczy Thomasa pociemniały, zacisnął mocniej dłonie na kołnierzu koszuli mężczyzny. John już miał coś powiedzieć, ale Thomas popchnął go tak, że ten upadł i tracąc równowagę wylądował na twarzy.

- Nie masz prawa jej dotykać! I to jeszcze na moim statku! Wynoś się stąd i przekaż ojcu, że cię zwolniłem - Thomas wysyczał przez zęby zaciskając pięści.

John podniósł się szybko, otarł krew z twarzy i szybko uciekł z Titanica. Jeszcze nigdy nie widziałam Thomasa tak wściekłego, tak naprawdę to nigdy nie widziałam, jak się złościł. Gdy John zniknął z pola widzenia Thomas podszedł do mnie i uklęknął przede mną.

- Już dobrze - jego łagodny głos z irlandzkim akcentem mnie uspokajał.

Złapał moje dłonie, którym pozwoliłam zatopić się w jego dużych, delikatnych i ciepłych dłoniach, które jeszcze przed chwilą były tak niebezpieczne. Spojrzałam w jego orzechowe oczy, w których malował się ból i smutek.

- Nic ci nie zrobił? - zapytał przytulając mnie ostrożnie.

- Nie - wtuliłam się w niego starając się uspokoić.

- Chodź, odprowadzę cię do domu - po dłuższej chwili odsunął się lekko ode mnie i pomógł mi wstać.

W ciszy zeszliśmy ze statku. W drodze do mojego domu Thomas cały czas trzymał nasze dłonie splecione ze sobą.

Pamiętny Rejs || TitanicWhere stories live. Discover now