Rozdział 8

82 6 20
                                    

11 kwietnia 1912 rok

Pov. Megan

Nadal nie mogę uwierzyć w to, że Thomas i ja jesteśmy parą. Do tego się pocałowaliśmy, pocałowałam się z Thomasem Andrewsem! Ile kobiet chciałoby być z takim mężczyzną, ile musiałam mieć szczęścia skoro Tommy się mną zainteresował? Najgorsze było tylko to, że ludzie patrzeli na nas dziwnie szepcząc między sobą. Doskonale wiedziałam dlaczego, Thomas to bardzo dobrze znany inżynier i projektant Titanica, który chodzi z młodą kobietą, która pracowała na stoczni. Mimo to Thomas pokazuje się ze mną wśród pasażerów i nie wstydzi się okazywać mi czułości. Jestem mu wdzięczna za to, ze zabrał mnie ze sobą. Przecież nie musiał kupować mi tego biletu, wszystkich sukienek, butów i dodatków
Do tego jest dla mnie bardzo czuły i opiekuńczy, przychodzi do mnie jeśli coś pójdzie mu nie tak i chce się mnie poradzić.

- Co ty taka zamyślona? - Thomas objął mnie ramieniem w talii wyrywając mnie z zamyślenia.

- Myślę o nas - uśmiechnęłam się lekko i położyłam głowę na ramieniu mężczyzny.

Tommy uśmiechnął się tylko i pocałował mnie w czubek głowy. Spojrzałam w dal, na piękne popołudniowe niebo i pomyśleć, że już niedługo będziemy w Nowym Jorku.

- Dzień dobry, panie Andrews - usłyszałam znany mi głos. Obróciłam się do tyłu i zobaczyłam Williama Murdocha.

- Dzień dobry, panie Murdoch Thomas również się uśmiechnął, a gdy oficer do nas podszedł to uścisnął mu dłoń.

- Witam panienkę - oficer uśmiechnął się do mnie i ucałował wierzch mojej dłoni.

- Dzień dobry - uśmiechnęłam się lekko, gdy oficer puścił już moją dłoń.

- Jak mija rejs? - oficer zdjął czapkę z głowy uśmiechając się do nas.

- Można powiedzieć, że wręcz wyśmienicie - rozejrzałam się dookoła.

- Ta jednostka jest naprawdę dobra, bardzo dobrze mi się na niej pracuje - pan Murdoch uśmiechnął się delikatnie. - A wszystko zawdzięczam panu Andrewsowi.

- To nic, projektowanie jest nie tylko moją pracą, ale i pasją - Thomas mówił to, jakby mówił o swoim hobby.

Gdybym ja kochała swoją pracę tak samo, jak Thomas to napewno wybiłabym się wśród projektantów na stoczni i wniosłabym więcej do projektów.

- A dzięki temu praca na takiej jednostce jest samą przyjemnością - uśmiech na twarzy oficera jeszcze się poszerzył.

- Przepraszam, panie Murdoch - zwróciłam się do oficera, ale ten mi przerwał.

- Niech panienka nie mówi do mnie perr pan, proszę mówić mi William - dyskretnie puścił mi oczko.

Thomas chyba zauważył gest pierwszego oficera bo ściągnął brwi i mruknął coś pod nosem.

-Dobrze Williamie, a ty mów do mnie Megan - zaśmiałam się cichutko, gdy Thomas odchrząknął patrząc na nas.

- Panie Murdoch, czy kapitan skarżył się na cokolwiek na mostku kapitańskim? - Thoams chyba chciał zwrócić na siebie uwagę, aby oficer mnie już tak nie zagadywał.

- Drogi panie Andrews, byłoby mi niezmiernie miło gdybyśmy my również przeszli na "ty", ale oczywiście nie narzucam się. A kapitan nie zgłaszał żadnych problemów - Murdoch uśmiechał się szczerze.

Thomas zaskoczony zamrugał oczami, ale po chwili uniósł do góry kącik ust.

- Jeśli chcesz to proszę bardzo Williamie - powiedział ciepło.

Chciałabym tak samo, jak Tommy być lubiana i szanowana. Go lubił każdy, głównie przez jego zapał do pracy i cudowny charakter.

- Chciałbym cię spytać, czy to prawda, że ty i Megan jesteście jesteście parą? - oficer starał się ukryć swój szeroki uśmiech.

- Skąd wiesz? - Thomas ściągnął brwi. - Równie dobrze mogłaby tylko towarzyszyć mi w podróży.

- Racja, ale pan Ismay wczoraj przyszedł do kapitana Smitha i zajął się plotkami, jak takie wredne babsko które potrafi tylko obgadywać ludzi - William mówił to z wyczuwalną nutką gniewu w głosie.

-Wiem coś o tym, Ismay niestety już taki jest i często zajmuje się tym czym nie powinien - Thomas pokręcił głową wyraźnie niezadowolony.

- Może chcielibyście uniknąć kolacji z Brucem Ismayem? Chciałbym zaprosić was na kolację do mesy oficerskiej.

- Przyjdziemy z wielką przyjemnością - odparłam podekscytowana.

Nareszcie będę mogła poznać innych oficerów. Spojrzałam na Thomasa który nad czymś się zastanawiał. Patrzył na mnie z uśmiechem, a następnie zwrócił się do Murdocha.

- Przyjemnością dla nas będzie uniknąć kolacji z panem Ismayem - odezwał się po chwili łapiąc moją dłoń.

- W takim razie chodźmy - William poprawił czapkę i ruszył w kierunku gdzie znajdowała się mesa oficerska.

Mesa była średniej wielkości pomieszczeniem, wszyscy oficerowie spożywali tu posiłki.

- Przytulnie tu - stwierdziłam zajmując miejsce przy stoliku.

- Kapitan powiedział, że też woli jeść tu ze swoimi oficerami niż w jadalni wśród pasażerów. Ale zaproszenia od pasażerów nie przystoi odmawiać - dosiadł się do nas jeden z oficerów zdejmując czapkę.

Oficerem tym był Harold Lowe. Mężczyzna ten był piątym oficerem i szybko przekonałam się, że jest bardzo miły. Thomas i William poznali nas ze sobą, musiałam przyznać, że piąty oficer był naprawdę cudownym człowiekiem. I mogłam to powiedzieć po zaledwie kilku minutach rozmowy z nim.

Następnie dosiadł się do nas James Moody, który był najmłodszym z oficerów, miał dwadzieścia cztery lata i miał rangę szóstego oficera. Thomas i Harold Lowe rozmawiali o żaglowcach, a James, z którym się zaprzyjaźniłam opowiadał mi o tym, jak zaczynał pracę na statkach.

Gdy zjedliśmy obiad William umilił nam czas swoimi opowieściami, jednak nie trwało to długo, ponieważ kapitan wezwał go na mostek. Natomiast ja i Tommy spędziliśmy w mesie jeszcze dość sporo czasu śmiejąc się w najlepsze z Haroldem i Jamesem. Jednak gdy zrobiło się już późno Thomas zarządził powrót do  kabin. Tak więc pożegnaliśmy się z dwoma oficerami i wyszliśmy z mesy. Na dworze było już ciemno i robiło się chłodno. Byłam szczęśliwa, że dzięki Thomasowi poznałam oficerów, którzy okazali się naprawdę niesamowitymi ludźmi.

Pamiętny Rejs || TitanicWo Geschichten leben. Entdecke jetzt