Wspomnienia poprzednich zim ❄ Jegulus

1.9K 107 44
                                    

AU w czasach nam współczesnych

Śnieg sypał na wystarczająco już obfitą w niego ziemię, dając uciechę dzieciom, które wybiegły na zewnątrz, odrywając się od telefonów i komputerów, żeby złapać świeżego powietrza i wyciągnąć dawno już nieużywane i zakurzone sanki z piwnicy. Zaśnieżony Londyn wyglądał cudownie i nawet Grinch, choć by z pewnością tego nie przyznał to również by nie zaprzeczył. Auta jeździły powoli, żeby lód nie kazał zboczyć im z trasy i rozbić się o coś, a przechodnie, którzy akurat trafili na pojedyncze, wolno poruszające się auto nie byli pewni, czy po prostu jedzie, czy zaraz się zatrzyma. Już od rana po mieście jeździły specjalne samochody, które rozsypywały po ulicy piach, żeby można było swobodnie jeździć, ale nie w każde miejsce zdążyły jeszcze dotrzeć. 

— Tak, mamo, będę jutro, obiecuję. — Oznajmił młody mężczyzna, który wyszedł właśnie z postawionego kilka miesięcy wcześniej w centrum apartamentowca. W jednej dłoni trzymał telefon, a drugą nieudolnie próbował zapiąć sobie kurtkę. — Oczywiście, postaram się być wcześniej. — Obiecał do telefonu, kiwając głową, choć wiedział, że jego rozmówczyni go nie widzi. Zatrzymał się przed pasami i cierpliwie czekał, aż zapali się zielone, dalej mocując się z kurtką. Blisko niego stało drzewo, pomiędzy którego gałęziami plątały się lampki choinkowe, które zaczynały świecić kolorowo kiedy tylko krótki dzień dobiegał końca. Czerwone światło zmieniło się na zielone, mimo to rozejrzał się jeszcze, czy nic nie jechało i upewniwszy się, że auta czekały aż światła zezwolą im na jazdę, ruszył przed siebie. — Posłuchaj, nie mogę teraz rozmawiać, zadzwonię wieczorem, dobrze? — Powiedział, kiedy nie zauważywszy oblodzonego fragmentu na pasach prawie się poślizgnął, a serce podskoczyło mu do gardła. Uśmiechnął się delikatnie. — Tak, zjem piernik jak zrobisz. No, cześć. — Pożegnał się w końcu i po chwili usłyszał dźwięk przerywanego połączenia. 

Przeszedł nieco na bok, stając przy witrynie sklepu z bielizną i schował telefon do kieszeni, po czym zapiął sobie kurtkę. Śnieg sypał mu w twarz i żałował, że nie ubrał się cieplej. Założył sobie kosmyk włosów za ucho i  ruszył przed siebie. Co chwilę mijał wielkie, oszklone witryny sklepów ozdobione bombkami, mieniącymi się łańcuchami, czy nawet niewielkimi choinkami. Z sygnalizacji świetlnych zwisały ozdoby, a świąteczne promocje zachęcały przechodniów do przekroczenia drzwi sklepów. Regulus ignorował je i szedł dalej, co chwilę słysząc przebijający się przez drzwi sklepów dźwięki świątecznych piosenek. Poszedł prosto do centrum handlowego, gdzie świąteczny klimat panował aż za bardzo, choć jemu to wcale nie przeszkadzało. Kupił prezenty dla rodziców i znajomych, od razu wkładając je do ozdobnych pudełek, które udało mu się znaleźć w sklepie papierniczym i nie zważając na nic po prostu je zakupił. Ostatecznie trzymał w rękach trzy paczki, wcale nie należące do najlżejszych i cieszył się, że miał blisko do domu, bo nie widziało mu się czekać na metro, czy autobus w taką pogodę.

Wkroczył na ruchome schody i zatrzymał się na nich, nieświadomie kierując wzrok w stronę ludzi, którzy akurat wjeżdżali na górę. Zdał sobie sprawę z tego co robił dopiero kiedy wysoka blondynka z mocnym makijażem, która akurat wjeżdżała na górę uśmiechnęła się do niego słodko, a wtedy od razu odwrócił głowę, patrząc prosto przed siebie. 
Opuścił budynek, idąc wolniej niż wcześniej, żeby nic przypadkiem nie wyrzucić. Błędem był moment, w którym bardziej skupił się na patrzeniu na trzymane przez siebie paczki niż na drogę przed sobą, o czym przekonał się, kiedy tylko poczuł, że trafił na coś miękkiego, a grunt pod jego nogami zachwiał się i on sam przewrócił się na ziemię. Jedno z pudełek wylądowało obok niego, resztę udało mu się utrzymać w rękach. 

— Przepraszam. Wszystko dobrze? — Usłyszał znajomy, zbyt znajomy głos, chociaż kiedy ostatnio go słyszał nie był aż tak dorosły. Pewnie mu się tylko zdawało. Uniósł wzrok i spojrzał na tę samą, ciemną, zmierzwioną czuprynę, w której zawieruszyło się kilka płatków śniegu i na orzechowe oczy oddzielone szkłami okularów, które tak jak zwykle były okrągłe, choć Regulusowi zdawało się, że zmienił oprawki odkąd się nie widzieli. Kiedy tylko James go poznał, uśmiechnął się, odsłaniając proste zęby i wyciągnął otuloną w czarną rękawiczkę dłoń, żeby pomóc mu wstać, a Regulus przyjął ją z wdzięcznością, czując jak tyłek mu odmarzał. Szybko podniósł z chodnika prezent, który wypadł mu na chodnik, po czym spojrzał na Jamesa i uśmiechnął się do niego. Kiedyś byli razem, ale rozstali się rok po tym jak Regulus skończył szkołę, a choć rozstanie było bolesne dla obu stron, zrobili to w zgodzie. 

I gave you my heart | Jegulus/Wolfstar/DorleneWhere stories live. Discover now