Przekażę ci myśli jasne jak śnieg ❄Jegulus

991 78 18
                                    

Widywałem go wiele razy na szkolnym korytarzu, kiedy chodził samotnie, czasem z kimś obok, ale był to widok rzadko rejestrowany. Zdawało się, że po prostu lubił być sam, jakby był swoim najlepszym przyjacielem, bo nie wyglądał na samotnego, czy odtrąconego. 
Był piękny w tych swoich wiecznie przydługich od domyślnej fryzury włosach, bladej ale w zdrowy sposób twarzy i spokoju, który był jego częścią. To było coś naturalnego, co od niego biło, chociaż nie wiedziałem o co chodziło. Wydawał się zwyczajnie szczęśliwy z tym jak było, a często z rana, kiedy akurat byłem w bibliotece, bo potrzebowałem jakiejś książki, widziałem go z Biblią. Była gruba, ale wydanie było stosunkowo małe, czasem kątem oka udawało mu się zobaczyć podkreślone delikatnie krzywą linią wersety.

Dzień przed świętami większość wyjeżdżała. Mało kto zostawał w Hogwarcie, ale Wigilię dalej organizowano nawet dla tak małej grupy, chociaż niektórzy podawali w wątpliwość sens robienia tego.
Tego roku z mojego dormitorium zostałem tylko ja. Syriusz wyjechał do Remusa, razem z nim, oczywiście, a Peter do rodziców. Jako że moi ogłosili, że na święta wyjedziemy do cioci, siostry mojego ojca, odmówiłem powrotu, bo jej dzieci za każdym razem, kiedy miałem z nimi styczność doprowadzały mnie do szału, a wolałem sobie oszczędzić nerwów. 

Dwudziestego trzeciego przed południem nikogo już nie było, a po moich współlokatorach zostały jedynie zaścielone łóżka, niektóre ubrania i kilka drobiazgów, których ze sobą nie zabrali. I pusto było widząc brak książek na szafce nocnej Lunatyka, brak gitary w kącie, która należała do Syriusza i zupełny porządek na łóżku Petera, bo zawsze albo było niepościelone albo leżało na nim coś zupełnie zbędnego.

Chcąc znaleźć sobie jakieś zajęcie, poszedłem do Wielkiej Sali na późne śniadanie i licząc, że tam kogoś spotkam, albo przynajmniej uda mi się wymyślić co dalej. 
Dwanaście jodeł prezentowało się ładnie w licznych ozdobach, sześć po jednej stronie stołu, sześć po drugiej. Tak, stołu, bo na czas, kiedy w szkole było niewielu uczniów zostawał tylko jeden ustawiony na środku, w razie potrzeby dwa, ale nigdy więcej. Reszta była wynoszona. Dobre to było, bo nikt by nie chciał patrzeć na pojedynczych samotników przy konkretnych stołach, jeszcze w okresie, kiedy, jak się często mówi, choć nie do końca wiem, czy w to wierzę, nikt nie powinien być sam. Być może nauczyciele też wykorzystywali to do swego rodzaju integracji między domami, ale gdybym ich spytał i tak by nie potwierdzili. 

Zająłem pierwsze wolne miejsce z czystą zastawą i usiadłem. Kilka miejsc ode mnie siedziała Alicja, a jeszcze troszkę dalej Dorcas, czytającą Proroka. Oprócz nich z Gryffindoru nie widziałem już nikogo z naszego domu, chociaż musiała być to kwestia godziny, nie tego kto został w Hogwarcie.

Zobaczyłem go po drugiej stronie stołu, jego talerz był pusty i czysty, więc nie jadł, albo jadł coś, co nie pozostawiło po sobie śladu, kubek jednak musiał być napełniony, bo właśnie odstawiał go, upiwszy łyk. Był delikatnie przechylony w bok, tak, że nieco tyłem do mnie i rozmawiał ze Snapem, a choć niedobrze mi się robiło na ten widok, nie oderwałem wzroku. Na Regulusa jakoś chciało mi się patrzeć. Uśmiechał się, co widziałem, kiedy akurat wystarczająco przechylał głowę. W końcu zobaczyłem, że się pożegnał i wstał, a wtedy wróciłem wzrokiem do swojego pustego talerza i zacząłem nakładać sobie tosty francuskie. Ale kiedy przechodził obok mnie i tak uniosłem głowę i na chwilę złapaliśmy kontakt wzrokowy, a on dalej się uśmiechał bardzo delikatnie, nie mogłem stwierdzić, czy ten uśmiech był kierowany do mnie, choć częściowo może tak.

Zdawało mi się, że po raz pierwszy został w Hogwarcie na święta, zupełnie tak jak ja, bo w poprzednie zimy zawsze mijałem go gdzieś na stacji, albo korytarzu w pociągu. I zastanawiało mnie dlaczego tym razem zdecydował się zostać. 

I gave you my heart | Jegulus/Wolfstar/DorleneWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu