Rozdział szesnasty

16.7K 767 79
                                    


Avery

Skończyłam pracę dużo szybciej niż zwykle. Część rozrywkowa tego domu była duża, ale nie wymagała tak wiele, jak inne pomieszczenia. Do wieczora zostało mi trochę czasu, a wiadomość o tym, że Jacob gdzieś wyszedł, sprawiła, że poczułam się nieco lepiej. Zrobiłam sobie kawę, po czym poszłam z kubkiem do sypialni. Po raz pierwszy znalazłam czas na obejrzenie telewizji. Brakowało mi takiej prostej rozrywki, która do niedawna była stałą częścią mojego dnia. Włączyłam jeden z ulubionych seriali, zastanawiając się, co ominęło. Było spokojnie, naprawdę spokojnie. Przez chwilę zapomniałam nawet, w czyim domu się znajduję i udało mi się zrelaksować. Do czasu, w którym ktoś nie zapukał do moich drzwi. Podeszłam do nich i otworzyłam je, przygotowując się na każdy widok. Nie wiedziałam przecież, czy Blakemore już nie wrócił. Jednak w progu stanęła Dakota, ostatnia osoba, której się spodziewałam. Minę miała dość dziwną, w ogóle nie pasującą do niej.

– Cześć. Wiem, że nie powinnam cię o to prosić, ale potrzebuję pomocy.

Zastygłam. Chciałam nawet się uszczypnąć, żeby sprawdzić, czy to przypadkiem nie sen.

– Pomocy?

– Tak. Strasznie rozbolała mnie głowa, a tabletki nie pomagają. Nie jestem w stanie pracować, a został mi ostatni pokój.

– Mam posprzątać za ciebie?

Już wiedziałam, że nie śnię. Chociaż przyznać trzeba było, że kobieta tym razem nie patrzyła na mnie z nienawiścią. To była zaskakująca odmiana.

– Wiem, że nie powinnam cię o to prosić, ale inne dziewczyny są zajęte. Tylko ty skończyłaś szybciej. Odwdzięczę się, przysięgam.

Westchnęłam cicho. Byłam idiotką, bo nie potrafiłam odmówić komuś, kto prosił mnie o przysługę.

– No dobrze, co ci zostało?

– Sypialnia Jacoba.

– Co? – niemal pisnęłam. – Przecież Halle jasno mówiła, że do jego sypialni i gabinetu jest absolutny zakaz wchodzenia.

– Tak, bo zawsze ja tam sprzątam i tylko mi na to pozwala. Raz w tygodniu się tym zajmuję, zwykle wtedy, kiedy jest w domu. Teraz go nie ma i nie wróci zbyt szybko, nawet się nie dowie, że tam byłaś. Z okna mojej sypialni mam widok na główną bramę. Zdążę cię uprzedzić, jeśli wróci szybciej.

– Jesteś pewna, że nie pojawi się nagle?

– Tak. Mówił mi, że nie będzie go do późna.

– No dobra – powiedziałam niechętnie.

– Dziękuję. Nie ma tam dużo pracy. Skończysz pewnie w pół godziny.

Odwróciła się i poszła w stronę swojej sypialni, a ja ze spuszczoną głową zeszłam na dół. Nie mogłam uwierzyć, że dałam się w to wrobić i to Dakocie. Wściekałam się na siebie, aż nie zrozumiałam, że to mi nie pomoże. Weszłam do sypialni Blakemore'a i rozejrzałam się dokładnie po tym miejscu. Mrok w niej panujący był przytłaczający, ale idealnie pasował do tego człowieka. Zauważyłam niepościelone łóżko, bałagan na komodzie i niewiele więcej. Rzeczywiście wyglądało na to, że spędzę w tym miejscu kilka chwil. Nie czekając dłużej, zabrałam się do roboty. Mimo zapewnień, że Jacob się tu nie pojawi, czułam całą sobą niepokój. Co chwilę zerkałam w stronę drzwi, by upewnić się, że nie stoi w progu. Przerażała mnie wizja przyłapania. Tym bardziej dlatego, że spodziewałam się wyparcia wszystkiego przez Dakotę.

Dosunęłam szufladę komody, myśląc o tym, że to chyba tyle. Z uśmiechem na twarzy i poczuciem ulgi ruszyłam w stronę drzwi, ale wtedy się otworzyły. Stanął w nich Blakemore. Patrzył na mnie ze wściekłością w oczach. Nie zdążyłam otworzyć ust, a już stał tuż przede mną, zaciskając palce na mojej szyi.

Blakemore Family. Tom 1. Jacob - WYDANAWhere stories live. Discover now