Rozdział trzydziesty piąty

16K 771 42
                                    


Jacob

Nie traciliśmy czasu i już w południe byliśmy w drodze do Oswego. Choć spotkanie było zaplanowane na następny dzień, nie chciałem pojawiać się tam na ostatnią chwilę. Richie i Alex podzielili moje zdanie i tak znaleźliśmy się w domu Setha. Avery była na tyle wystraszona, że w samochodzie łapałem się na sprawdzaniu, czy w ogóle oddycha. Nie powiedziała ani słowa, miałem wrażenie, że nawet się nie ruszała. Na miejscu również można było zapomnieć o jej obecności. Stała blisko mnie, jednak trzymała się z tyłu. Wydawało jej się, że to już za wiele, a tak naprawdę wszystko było przed nią. Zaplanowałem wiele atrakcji, które miały przesądzić o tym, czy istnieje jakakolwiek szansa na powodzenie planu, który narodził się w mojej głowie. Był prosty, ale wymagał współpracy przez nas dwoje. Szczególnie przez Avery, która musiała dostosować się do mojego świata. Nie było innej możliwości.

W holu przywitał nas Angelo i poinformował, że właśnie nakryto do stołu. Uznałem, że wspólny obiad z moimi braćmi jest idealną okazją, by przekonać się, jak Avery sobie poradzi wśród ludzi, którzy budzą w niej lęk. Musiała sama dojść do tego, że nie powinna go odczuwać w ich obecności. Nie mogłem jej w tym pomóc.

– Jak myślicie, od razu zaczną sypać pomysłami na powiększenie terenów? Czy przystopują i będą udawać, że to spotkanie towarzyskie? – zapytał Richie w trakcie posiłku.

– Jeśli ktoś się odezwie, będzie to ojciec. Rodzina Danielsów ma znacznie mniej, więc będą uważać na słowa, by nie stracić tego, czego jeszcze nie zyskali. Mają niewielki teren w niewielkim Stanie. My mamy cały Nowy Jork – odpowiedział Alex.

– Wszystko zależy więc od tego, czy ojciec zdążył już sprawdzić resztę terenu – dodałem sceptycznie. – Tak czy inaczej... to spotkanie jest tylko początkiem nieuniknionego.

– Sprawdziłem całą rodzinę. Martin Daniels ma jedną córkę, którą postanowił oddać naszemu braciszkowi. Ma też dwóch synów. Młodszy to Diego, dwadzieścia cztery lata, podobno lubi narkotyki, dziwki i kasę. Starszy, Killian. Dwadzieścia osiem lat, szykuje się do przejęcia władzy po ojcu.

– Zrobiłeś cały wywiad? – zaśmiał się Richie.

– Traktuję ich jak potencjalnych wrogów. A wrogów należy poznać od podstaw, by wiedzieć, jak ich zniszczyć.

– Twoja mądrość mnie onieśmiela, bracie.

Spojrzałem na Avery. Patrzyła na swoje złączone dłonie, ułożone na kolanach. Moi bracia byli pochłonięci rozmową i tylko Carter wydawał się zauważać więcej. Pochyliłem się do dziewczyny i wyszeptałem jej do ucha:

– Nikt cię nie zabije, mała. Wyprostuj się i nie sprawiaj wrażenia, jakbyś czekała na śmierć.

Uniosła głowę i spojrzała na mnie z wyrzutem, ale nie opuściła jej ponownie.

– Jutro będziemy wiedzieli więcej. Dziś proponuję zabawienie się – rzucił wesoło Seth. – Rzadko kiedy goszczę was u siebie, ale skoro nadarzyła się taka okazja, postanowiliśmy z Angelo ją wykorzystać.

– Co masz na myśli? – zapytałem, nie kryjąc zainteresowania.

– Nie zaprzeczysz, że mieszkam w miejscu idealnym do zabawy. Zapowiada się piękna noc, więc spędźmy ją nad jeziorem.

– To zależy, czy będą jakieś dziewczyny. Jacob się nie dzieli, a mi zaczynają puchnąć jaja – odparł poważnie Richie.

Pokręciłem głową, uśmiechając się pod nosem, ale Avery ponownie się spięła. Wtedy zrozumiałem, że nie tylko ona musi dostosować się do mnie. Miała prawo mi nie ufać. Tak naprawdę byłaby głupia, gdyby robiła inaczej.

– Dotknij Avery, a zapomnę, że jesteś moim bratem – odezwałem się surowo, chcąc pokazać dziewczynie, że nie zamierzam zrobić niczego, na co by się nie zgodziła.

– Czy kiedykolwiek cię zawiodłem, bracie? – zapytał Seth. – Rozgośćcie się, przygotujcie, a za dwie godziny spotkamy się przed wejściem.

Tak właśnie zrobiliśmy. Zaprowadziłem Avery na górę, gdzie znajdowała się sypialnia, w której spałem, gdy pojawiałem się w Oswego. Nie zdarzało się to często, ale każdy z nas zawsze był przygotowany na takie okazje. Zdążyłem zapomnieć, jak wyglądał ten pokój. Zazwyczaj spotykaliśmy się u mnie, chociaż nie wiedziałem nawet, jaki był tego powód. Być może bracia przyzwyczaili się do tego, że zawsze odpowiednio ich gościłem. To również musiało się zmienić. Przynajmniej w niewielkim stopniu.

– Chyba nie zabrałam niczego, co mogłabym założyć nad jezioro.

Avery usiadła na brzegu łóżka i patrzyła na mnie błagalnym wzrokiem. Rozumiałem, że wcale nie chciała tam iść. Bała się nieznanego, ale musiała go poznać, żeby więcej się nie bać. Lub uciec, dopóki byłem w stanie jej na to pozwolić.

– Niemal zapomniałem, jak brzmi twój głos. – Podszedłem bliżej i kucnąłem przed nią. – Nawet gdybyś zabrała wszystkie ubrania, nie znalazłabyś odpowiedniego stroju. Na szczęście przewidziałem kilka opcji, jakimi Seth mógł nas zaskoczyć i przygotowałem się na każdą z nich.

– Co to znaczy?

– W garderobie znajdziesz wszystko, czego potrzebujesz.

– Jak to zrobiłeś?

– Zadzwoniłem do Angelo, on kazał komuś kupić kilka ubrań.

– Aha... czyli nie muszę się martwić.

Posłała mi najbardziej wymuszony uśmiech, jaki w życiu widziałem.

– Boisz się czegoś, co nie wiąże się z żadnym ryzykiem, mała.

– Głęboka woda, pamiętasz? Muszę nauczyć się pływać, a ty jesteś kiepskim nauczycielem.

Wstałem i z szerokim uśmiechem podszedłem do drzwi garderoby. Złapałem za klamkę, ale zanim na nią nacisnąłem, wskazałem dłonią drugie drzwi.

Tam jest łazienka. Odśwież się, a kiedy wrócisz, wszystko będziesz miała przygotowane.

Poszła tam niechętnie, ale przynajmniej nie próbowała mnie nakłonić do zmiany planów. Jezioro Ontario było symbolem tego miasta. Przynajmniej ja tak to widziałem. Być może dzięki Sethowi, który niejednokrotnie pokazywał nam, jak wiele może się tam zdarzyć. Wiedziałem, że na ten wieczór również przygotował coś szczególnego. Miał tam swoje ulubione miejsce. Na brzegu, z dala od budynków i tłumów, za to wśród przyrody, która potrafi pobudzić wyobraźnie.

Kiedy Avery wróciła do sypialni, czekał już na nią pełny komplet ubrań. Spojrzała na ciuchy, położone na łóżku i otworzyła szerzej oczy.

– Gdybym wiedziała, że tak ma to wyglądać, zabrałabym uniform z twojego domu.

Nie odpowiedziałem, więc westchnęła cicho i sięgnęła po torbę, z której wyciągnęła bieliznę. Położyła ją obok reszty ubrań i zrzuciła z siebie ręcznik. Na widok jej nagiego ciała mimowolnie zacisnąłem zęby. Spojrzałem na zegar i pomyślałem, że mamy jeszcze sporo czasu. Jednak zanim do tego doszedłem, Avery miała już na sobie bieliznę i sięgała po sukienkę, którą jej dałem.

– Masz trzy sekundy, żeby ją założyć. W przeciwnym razie rzucę się na ciebie i będziesz musiała przygotowywać się od początku – powiedziałem kurewsko poważnie.

Niestety, pośpieszyła się. Jednak nawet w tym ubraniu pobudzała mnie równie mocno.

– Zrobię sobie makijaż – odezwała się niechętnie. – A później założę resztę.

Uznałem, że w tym czasie powinienem wziąć zimny prysznic, który potrzyma mnie w ryzach, jeszcze przez pewien czas...

Blakemore Family. Tom 1. Jacob - WYDANAWhere stories live. Discover now