Rozdział 34 - Iskry w oczach

355 16 9
                                    

Przerażone krzyki, wybuchy płaczu lub strach pojawiający się w większości par oczu. Scott nie był wyjątkiem. Serce zamarło mu w piersi, a głos ugrzązł w gardle, ale mimo to pędził w stronę przyjaciela z nadzieją, że uda mu się złapać chłopaka nim uderzy w ziemię. Według niego Kobra spadł szybciej niż powinien. W ostatniej chwili przytrzymał go za szatę, zmniejszając siłę uderzenia. On też nie utrzymał się na miotle i spadł w błoto, lądując na kolanach.

— Kobra...

Szybko podczołgał się do przyjaciela, który był nieprzytomny. Ze strachem w oczach odkrył, że jego klatka piersiowa się nie porusza.

— Boże... Szybciej! — wrzasnął do Pomfrey.

Draco patrzył z rozszerzonymi oczami, jak Zeus w ostatniej chwili łapie Kobrę i razem lądują w błocie. Szybko się odwrócił i zaczął przeciskać przez tłumy gapiów. Następnie popędził w stronę boiska, słysząc kroki elity zaraz za nim. Dobiegli do Gryfonów w tym samym momencie, co pielęgniarka i pozostała część drużyny Gryffindoru. Kobieta natychmiast wzięła chłopaka na niewidzialne nosze i szybkim krokiem skierowała się do szkoły. Scott siedział na ziemi z wielkimi oczami.

— Zeus, chodźmy — powiedziała roztrzęsiona Ginny.

Chłopak spojrzał na Dextera i rzekł prawie bezgłośnie:

— Nie oddychał.

Ślizgon przybladł gwałtownie.

— Chodźmy...

Zerwali się do biegu, a za nimi pozostali. Ze Skrzydła Szpitalnego nikt ich nie wyrzucił. Pomfrey była zbyt zajęta chłopakiem, aby się nimi przejmować. Podawała mu jakieś eliksiry i rzucała zaklęcia, lecz Harry nadal nie oddychał. Wszyscy byli przerażeni. Do pomieszczenia wpadła Naomi, a za nią Milka, Missy oraz Hermiona.

— Poppy, respirator — rzuciła szybko nauczycielka. — Musimy po mugolsku.

Machnięciem różdżki podłączyła urządzenie do magicznego prądu. Respirator wydawał z siebie głośne i długie piiii, kiedy tylko podłączyły kabelki do ciała Gryfona.

— Boże, nie... — szepnęła Missy, czując, jak pod powiekami zbierają się łzy.

Milka ścisnęła mocno dłoń Dracona, a Hermiona cała się trzęsła. Nicole zakryła usta z widocznym szokiem. Naomi chyba najbardziej wiedziała, co robić, choć w jej oczach widać było obawę. Chwyciła w dłonie dwa przyrządy służące do pobudzania serca i przyłożyła je do klatki piersiowej chłopaka, który podskoczył pod wpływem prądu. Nic. Spróbowała ponownie. Piiii...

— ...I dream of a stairway to the skies. My angel is coming down from heaven to take me. I reach out but then you fade away. Whenever you call for me, know that I'm only one step behind...* — Nicole potrząsnęła głową, by wyrzucić z głowy piosenkę, która idealnie pasowała do sytuacji.

Ciało Harry'ego ponownie uniosło się w górę i opadło bezwładnie na pościel. Piiii... Naomi wyglądała na przerażoną. Missy jęknęła cicho, czując, jak coś mocno ściska ją za serce, a łzy napływały do oczu.

— Więcej — powiedziała Naomi do pielęgniarki.

— Uszkodzimy mózg.

— Nie uszkodzimy — uparła się.

Spróbowała jeszcze raz. Pik-pik-pik... Nicole przymknęła powieki, w duchu czując ulgę. Oddychał. Słyszała jego nierównomierny oddech, bardzo słaby i lekko świszczący.

— Musimy intubować — zadecydowała Naomi.

Pomfrey wyciągnęła mu spod głowy poduszki i położyła na prostym materacu. To Naomi miała tu głowę na karku i wsadziła Kobrze rurkę do gardła. Później usiadła na łóżku obok i wyraźnie odetchnęła.

Harry Potter i Drugie ObliczeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz