SELEDYNOWE DRZWI

24 1 0
                                    

Clerk uciekł z salonu na drugie piętro i zabarykadował się w swoim pokoju. Szybko odsunął szafę spod okna i zaczął szukać jakieś broni.


- Cholera tutaj nic nie ma!


Wszedł pod łóżko i siedział tam z pół godziny, potem przyszedł Łowca dusz.


- Gdzie jesteś Clerk? Aha, tutaj! Trzeba było się nie barykadować. Teraz wiem, gdzie jesteś i pokroje cię na salami z góry do dołu.


Drzwi zostały w niewyobrażalnie szybkim tempie zniszczone i Łowca dusz wtargnął do pokoju.


- Nie możesz ukrywać się wiecznie. Pamiętaj, że tutaj obowiązują tylko moje zasady. Ten świat przewyższa wszystko co wiesz.


Nadal milczał pod łóżkiem, nic nie odpowiedział, więc Potwór chwycił go swoimi mackami i próbował wyciągać spod łóżka.


- Będę ścierał na tarce twoją skórę. Obcinał palce, a potem cię nimi karmił.


- Pierdol się - odpowiedział i szybko chwycił linijkę, która leżała na biurku.


Clerk wbił mu ją głęboko pomiędzy oczy, Łowcę dusz to mocno zabolało. Pomiędzy jego ślepiami, pojawiła się czerwona wyrwa, jakby otchłań piekielna z której wydobywały się jęki. Macki go puściły, sprawnie się z nich wyrwał i otworzył okno.


- Jeśli przez to wyskoczysz, to będzie twój koniec.


- Jeśli tu zostanę to też, żegnam się.


- Przysięgam, że cię nie kłamie! Są rzeczy gorsze niż ja.


- A więc mnie kłamiesz - krzyknął i wyskoczył.


Zewsząd otaczała go bezduszna otchłań. Dom szybko zniknął z horyzontu i podłoga się pod nim zawaliła. Spadał tak przez dziesięć minut i zastanawiał się czy ten lot na ślepo będzie mieć swój koniec. Odczuwał, wszystkimi swoimi zmysłami, zimność kolorów, miał wrażenie, że cała przestrzeń uległa zakrzywieniu. "Czarny, czarny" powtarzał w głowie. "Czy z tej sytuacji jest jakieś wyjście? Jakiekolwiek?!". Po Chwili zauważył, że pozornie nieskończone spadnie w dół, się zakończyło. Pod nim zmaterializowało się nowe podłoże Powierzchnia, po której stąpał, była przeźroczysta. Zaczął stawiać powolne kroki i kierował się na wprost siebie, ponieważ zauważył seledynowe drzwi, zza których wydobywało się białe światło.


"Muszę je otworzyć"- pomyślał.


I biegł jakby nie było jutra. Miał już dobiec do końca, ale drzwi się nagle otworzyły. Wyszły z nich trzy osoby: ojciec, matka i narzeczona. Miał ochotę podbiec i ich przytulić, ale szybko uświadomił sobie, że coś tu nie gra.


- mamo, tato... Czy wy to wy?


- jeśli to nie oni, to ci nie powiedzą prawdy - odpowiedziała mu Ewa.


Clerk wziął ją na bok i zaczął z nią rozmawiać.


- Jak się tu znalazłaś?


- nie wiem, a ty?


- Łowca dusz mnie porwał.


- Kto?


- w bibliotece dostałem taką książkę -ciągnął Clerk trzymając swoją narzeczoną za rękę - myślałem, że to jakieś bzdury, ale było tam wspomniane moje imię i nazwisko, wnioskuje, że teraz ja i wy jesteśmy jego celem.


- Kim on jest do chuja? Co to za Łowca? Na co on poluje?


- Spokojnie Ewa, póki co jesteśmy bezpieczni. Nie czytałem za dużo, ale wiem, że Łowcy dusz to jakaś nadnaturalna generacja seryjnych morderców.


- Potrafią tworzyć nowe światy...


- I porywać do nich ludzi. Wierząc książce, jego punkty inteligencji się podwoiły od momentu, gdy został Łowcą dusz.


Wtem do rozmowy przyłączył się Daniel - Ojciec Clerka.


- Przepraszam, za podsłuchiwanie, ale do czego zmierzasz?


- Ten morderca jest mądrzejszy niż nam się wydaje tato, skoro tutaj jesteśmy, to znaczy, że od nas czegoś chce. Straszył mnie w domu, że mnie zabije, ale ostatecznie nie chciał tego zrobić. To nie przypadek, że żyjemy.


- Kochanie, już nie zastanawiajmy się, czy masz rację, bo nawet jeśli, to jesteśmy w jego świecie, nie mamy pewności czy istnieje stąd jakiekolwiek wyjście.


- Ależ to bardzo istotne Ewa! - Krzyknął Clerk i szybko podbiegł w stronę drzwi. Zaczął w nie walić pięściami.


- Na co czekasz? Otwórz je - powiedziała matka.


- Nie, on chce żebym to zrobił.


- Zgadujesz? - zapytała się Ewa


- Nie trzeba zgadywać, gdy umiejętnie intepretuje się intencje - mówił Clerk i coraz głośniej uderzał pięściami w drzwi - Łowco dusz! Stawaj do walki i podaj swoje warunki! Jeśli choć draśniesz moją żonę, wydłubie ci te krwawe oczy!


- Oszalałeś? Przecież ty nas wszystkich zabijesz! Clerk przestań! Daniel, zrób coś z nim - krzyczała matka.


Wtedy Daniel zaczął krzyczeć i upadł na podłogę. Wszyscy podbiegli do niego i żona się go zapytała:


- nic ci nie jest kochanie?


- Coś... Coś we mnie jest!


Brzuch Daniela wybuchł i jego flaki rozniosły się na wszystkie strony. Ewa miała cała zakrwawioną twarz, a przy jej butach znajdowała się jego wątroba. Wszyscy, oprócz Clerka byli przerażeni. Żona Daniela zaczęła płakać, ale szybko i to zostało przerwane. Czarna maź wyszła z brzucha Daniela i wsiąknęła głęboko w jej skórę. Clerk z Ewą się odsunęli, by nie ubrudzić swoich ubrań kolejną tragedią.


- Przepraszam mamo. Nie pomożemy ci.


- biegnijcie ...biegnijcie do drzwi.


Wyglądało to jakby pożerał ją żrący kwas, matka Clerka zaczęła się topić, jej skóra odrywała się od mięśni, a mięśnie od kości. Jęk był coraz głośniejszy, ale w końcu ustał. Cisza, cisza, która symbolizowała śmierć dało im jasno do zrozumienia, że to pora ucieczki. Czarna maź opuściła kolejne ciało i zaczęła się materializować w Łowcę dusz.


- Już jesteście moi! Wasze dni są policzone.


- spróbuj nas dogonić! Ewa! Otwieraj te drzwi!


Clerk i jego narzeczona uciekli.


Łowca duszWhere stories live. Discover now