Spotkanie po latach.

532 34 9
                                    

Na kilka magicznych minut, czas zatrzymał się w samym sercu Nowojorskiego lotniska, gdzie pośród bezimiennego tłumu, któremu nagle jakby ktoś wyłączył fonię, stali oni.

Mężczyzna wciąż trzymając kobiecą dłoń, wpatrywał się z delikatnym uśmiechem w zaskoczoną, piękną twarz. Ona z kolei czuła, jak jej serce wyrywa się z piersi, a z głowy ulatują wszystkie słowa i sekwencje, które układała od lat, wyobrażając sobie to spotkanie.

Tymczasem kiedy w końcu do niego doszło, w jej umyśle była poprostu pustka. Świat na chwilę przestał istnieć i liczyło się tylko to spotkanie, tylko dwie wpatrzone wsiebie pary oczu.

    – Wszystko w porządku?- męski, łagodny głos przerwał ciszę, która mogła trwać jedynie kilka sekund, lub minut, a równie dobrze mogła ciągnąć się całą wieczność.

    – Ja... och, tak dzięki - kobieta jakby wybudziła się z letargu, niechętnie wyswobadzając swoją dłoń z subtelnego męskiego uścisku.- Straszna ze mnie niezdara - zaśmiała się nieporadnie.- To pewnie przez to, że mam za mało kofeiny we krwi, a przed sobą widziałam już Starbuks'a - wyjaśniła, podnosząc z ziemi swoją torbę.

    – Naprawdę nic się nie stało - Blaise powtórzył po raz kolejny, uśmiechając się do niej już odważniej.- To miłe, kiedy wpada nie ciebie śliczna kobieta, która na dodatek jest twoją starą znajomą - zaśmiał się, a ona zarumieniła, niczym piwonia na wiosnę.- No co ty, chyba się mnie nie wstydzisz?- zapytał zbity z tropu, widząc rumieńce na jej twarzy.

   – Och nie, ja... po prostu nie jestem przyzwyczajona do komplementów - wyznała nieco zawstydzona, skromnie spuszczając wzrok na ziemię, tak jakby nagle dostrzegła coś niesamowicie ciekawego w swoich butach.

    – To niedobrze, ponieważ na nie zasługujesz Granger - zaśmiał się, a jego śmiech przypomniał jej, jak wiele razy słyszała go w szkole, z tą tylko różnicą, że wtedy śmiał się z niej, a nie do niej.- Serio mówię, wypiękniałaś przez te ostatnie lata - dodał, widząc jak podnosi w zdumieniu brwi.

    – Dziękuję, ty też wyglądasz niczego sobie - odpowiedziała, starając się przypomnieć sobie, jak to jest być błyskotliwym i rozmownym.- Mogłabym nawet powiedzieć, że niewiele się zmieniłeś, no przynajmniej z wyglądu - zaznaczyła.

    – Uznaję to za komplement - mężczyzna łobuzersko puścił do niej oczko.- Wiesz, ja nie chcę się narzucać, ale wspomniałaś coś o kawie, a tak się składa, że i ja nagle poczułem na nią ochotę -odezwał się po chwili niezręczniej ciszy.- Będziesz miała coś przeciwko, jeśli ci potowarzyszę?-zapytał, robiąc do niej maślane oczy, a ona znów przypomniała sobie szkolne czasy i uświadomiła sobie, że chyba właśnie zrozumiała, czemu w tamtym czasie tyle dziewczyn traciło dla Blaise'a Zabiniego głowy. Po prostu, pomijając ówczesny kompletnie zepsuty charakter, ten facet był zwyczajnie uroczy, a temu urokowi wręcz nie dało się oprzeć...

    – Nie, ależ absolutnie - uśmiechnęła się do niego, w zgodzie na jego propozycję upatrywała jeszcze jednej szansy na zaprzepaszczone przez szok podziękowanie. Miała szczerą nadzieję, że przy pysznej kawie, uda jej się jednak przypomnieć to, co chciała powiedzieć mu od kilku lat.- Zapraszam, będziesz mógł to traktować, jako rekompensatę za uszczerbek na zdrowiu, spowodowany kolizją z moim ciałem - zażartowała, kiedy mężczyzna szarmanckim ruchem zabrał jej torbę.

    – O matko, co ty tam masz?- zaśmiał się, czując ciężar bagażu.- A co do kawy, to ja zapraszam i rekompensuję, bo z tego, co mi się wydaje, to ty wylądowałaś na ziemi po tym zderzeniu, a nie ja - zastrzegł pomału kierując się do kawiarni.

A kiedy już kupił kawę, usiedli razem przy jednym z ratanowych stolików ustawionych w niewielkiej kawiarni. I znów zapadła pomiędzy nimi cisza, podczas której on sącząc leniwie swoje Latte z waniliowym sosem, od niechcenia rozglądał się po lotniskowej hali, gdzie nieprzemierzone tłumy ludzi pojawiały się i znikały w terminalach.

Na zakręcie życiaWhere stories live. Discover now