Mara to czy sen?

525 34 6
                                    

Nagle spora kuchnia wydawała jej się zdecydowanie zbyt ciasna. Było coś, co musiała wiedzieć, a Draco ewidentnie nie wiedział jak, lub nie chciał jej tego powiedzieć. Kiedy już myślała, że jego dziwne zachowanie spowodowane było złością na samego siebie, okazało się, że problem jest bardziej złożony, a on nie miał pojęcia, jak ma jej przekazać tą właściwą informację.

Wiedziała to, ponieważ, mimo iż mocno trzymała jego twarz w swoich dłoniach, mężczyzna za wszelką cenę starał się odwrócić wzrok, puszczając jej pytanie o powód takiego zachowania mimo uszu. Zaczynała już pomału wysnuwać własne teorie, a sekundy ciągnęły się niemiłosiernie długo.

Z każdą minutą w kuchni wydawało się być coraz mniej powietrza, którego coraz więcej potrzebowały jej płuca. Czuła, że jest już niemal na skraju wytrzymałości. Niech w końcu blondyn powie jej coś, cokolwiek...

     - Masz zamiar mi powiedzieć, co się do cholery stało?- pisnęła czując, że za chwilę nie wytrzyma z niepewności. 

     - Okey, nie ustaliłem cię wspólniczką dla twojego bezpieczeństwa - wyjaśnił cicho, znów spoglądając w jej oczy. Wiedział, że tego nie kupi, jednak to, co miał jej teraz powiedzieć wydawało mu się trudniejsze, nawet niż powiedzenie jej o śmierci rodziców.

     - Co to znaczy?- zapytała zdziwiona.- Nie mówisz mi wszystkiego, Draco - zarzuciła, czując ogarniającą ją irytację. Co może być niebezpiecznego w prowadzeniu wyspy. Cóż, pewnie się rozmyślił, tylko nie wie, jak jej to powiedzieć.- Przecież wiesz, że to nie ja napraszałam się o to, aby zostać współwłaścicielką interesu, więc nie rozumiem, jaki to ma związek z moim bezpieczeństwem? Powiedz mi po prostu, że nie jesteś jeszcze pewny, albo, że się rozmyśliłeś...- mówiła z mocą, czując coraz mocniejszą irytację wywołaną jego zachowaniem, obawiała się, że zaraz może zacząć krzyczeć i znów przypomną sobie, jak to jest się kłócić.

     - OSZALAŁAŚ?!-warknął.- Nie rozmyśliłem się i ustanowię cię współwłaścicielką, kiedy tylko będzie bezpiecznie, ale na razie nie mogę - wyjaśnił już niemal szeptem.

     - Co się dzieje? Masz jakieś kłopoty? Mogę ci jakoś pomóc?- dopytywała, znów tworząc własne teorie. Nienawidziła nie wiedzieć, jednak wyglądało na to, że Draco ma jakieś problemy, które uznawał za zbyt niebezpieczne dla niej.

    - To nie ja mam kłopoty, Herm. I to raczej ja mogę pomóc tobie i właśnie to robię, kochanie - wyrzucił z siebie, a ona zerknęła na niego w zdziwieniu.

    - Chcesz mi powiedzieć, że ja mam kłopoty?- pisnęła, zastanawiając się, co się stało.- Co się dzieje, mów natychmiast?!- zażądała, przygotowując się na jakiś cios.

    - Potter z Weasleyem są na Fidżi. Szukają cię - wyrzucił na wydechu, a ona poczuła, jak jej ciało tężeje w jego ramionach, a świat, który zdążyła już sobie w miarę poukładać rozsypuje się w fasadach.

     - Nieeee...- jęknęła, ale Draco już trzymał ją w swoich objęciach, mocno tuląc do siebie, aby łzy, które niewiadomo, kiedy wystąpiły na jej policzki mogły wsiąknąć do jego koszuli.

     - Niczym się nie martw - zapewnił.- Na razie szukają na ślepo, dowiedzieliśmy się od znajomych Ibrachima, którzy na szczęście byli poinformowani, że mają nie udzielać na twój temat żadnych informacji, że pojawili się tutaj kilka dni temu i rozpytują, pokazując twoje zdjęcie - zaczął wyjaśniać, mając nadzieję na to, że jakoś ją to pocieszy.- Nie wiedzą, że ciągle tutaj jesteś i wygląda na to, że nie wiedzą też o mnie. Może nawet tutaj nie dotrą, ale przynajmniej wiemy, że musimy być przygotowani. Dlatego nie załatwiłem dziś tych formalności, niebezpiecznie byłoby uformalniać twoje nazwisko, kiedy oni są w pobliżu - wyjaśnił kierujące nim powody.

Na zakręcie życiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz