ROZDZIAŁ 3

289 26 17
                                    

Ogarnął nieprzytomnym wzrokiem granat ciemnego nieba, który przy zachodzie słońca stał się czarną jak smoła tonią. Nieczystą i fałszywą jak wiele ludzkich serc, lecz skrytą w głębi, by promienie słoneczne nie były w stanie ich dostrzec, a świat poznać wstydliwej natury ludzkiej. Jego usta wykrzywił grymas, gdy na lustrzane odbicie zaczęły spadać pierwsze krople deszczu. Obraz spitego i zmarnowanego człowieka dogłębnie zirytował hrabię, który szybkim ruchem odwrócił się od okna, któro miało czelność zakpić z jego szanownej osoby. Oparł się o stolik, gdy spożyte procenty dały o sobie znać i chwiejnym ruchem poprawił zmięty kołnierz. Ze zmęczonym westchnieniem skierował się w stronę fotela, chwytając się oparcia, gdy chód przyprawił go o zawroty głowy. Upadł na kolana, przeklinając pod nosem, kiedy ciągłe wirowanie uniemożliwiało mu powrót do postawy stojącej. Osunął się na podłogę, ciężko dysząc. Szarpnął za krawat, który owijał się wokół jego szyi jak imadło, odcinając mu dopływ powietrza. W pijackim amoku spojrzał na okno, jednak niemalże od razu odwrócił wzrok od tafli szkła, którą przyozdobiła bezbarwna ciecz, kreśląc na tle płótna obrazy tak żałosne, iż krople sunęły ku dołowi, płacząc słonymi łzami.

Błyskawica przecięła niebo boską strzałą, a grzmot zagrzmiał mocą tysiąca niebiańskich trąb. Boskie światło odbiło się od potłuczonych kawałków butelki, w której niegdyś kosztowny trunek zadowalał podniebienia najznakomitszych osobistości. Mężczyzna podążył wzrokiem za jasną poświatą, która odbiła się od oszklonych drzwiczek barku i pod jej wpływem pustka tam panująca stawała się dobitnie widoczna.

Stark przejechał językiem po spierzchniętych ustach, które pragnęły ukojenia, a mogące odnaleźć je jedynie w kosztywnyn kielichu, nuciły żałobne pieśni nad skrawkami butelki, która niegdyś była jak przystań dla zbłąkanych ludzi. I chwytała ich w swe ramiona, szepcząc na ucho pokrzepiające słówka. Miała moc, by zmienić świat, otaczając desperata kłamliwą rzeczywistością. A wszystko to po to, by nazajutrz nasycić swą chciwą naturę obrazem nędzy, którą sama stworzyła. Gdyż uwielbiała zwodzić i dawać to, czego pragnęli.

Bo uczuciem pięknym było widzieć ich rozpacz, gdy ich sen kończył się wraz z upojnym szmerem pijackich kołysanek.

Ostatnia kropla spadła.

Upadł także człowiek.

I pozostawiła go jak baranka na rzeź skazanego.

Wargi łaknące zaznać ukojenia przejmowały umysł, otumaniając go siarczystym pragnieniem. Pragnieniem kłamstwa, lecz zarazem fałszywej prawdy. Jedno jedyne jest jej oblicze, a jeżeli człowiek zburzyć zechce odwieczny jej ład, bluźni tym samym stwórcy tegoż że zakazanego owocu.

Znieważa Świat, Kosmos, Boga, Prawdę, Jedność.

Gdyż Stwórca był Wszystkim.

Niemożność panowania nad własnym ciałem sprowadziła go do podejmowania wysiłku równoznacznego z podniesieniem się z dębowych paneli. Mężczyznę przeszyła fala mdłości, gdy zmusił swój tułów do ponownego ustawienia się w lini prostej. Szybko jednak poskromił to nieprzyjemne uczucie i zdusił dyskomfort, stawiając kolejno kroki tak, że po krótkiej walce z własnym metabolizmem znalazł się u drzwi wspaniałej komnaty. Po przekroczeniu ich progu wstrzymał oddech, by później ostrożnie go wypuścić, przyzwyczajając płuca do świeżego powietrza. Zaduch panujący w przesiąkniętych alkoholem czterech ścianach został wyparty przez napływający tam czysty tlen.

Okoliczna służba zerknęła dyskretnie na swojego pana po usłyszeniu ciężko otwierających się drzwi. Żaden z nich nie wyglądał na zaniepokojonego, jedynie ich twarze wykrzywiły się w tym samym smutnym rozpoznaniu. W mgnieniu oka powróciła do swych wcześniejszych zajęć, gdy Stark zgromił ich swoim spojrzeniem. Nikt już nie zaprzątał sobie głowy widokiem swojego upitego pracodawcy. Troska lub zainteresowanie zostało zbywane wraz z mrugnięciem oka, strzepując kłębiące się pytania i spekulacje. Tytuły i statusy decydowały tu o mocy czyiś słów. Hrabia jako stojący na najwyższym szczeblu posiadał władzę nieograniczoną. Sprzeciw był równoznaczny z utraceniem posady. A ludzie ci potrzebowali pieniędzy. Zapłaty którą otrzymywali od Starka. Wielu posiadało dzieci i nie było dla nich nic ważniejszego niż zapewnienie im godnego życia. Jeszcze inni mieli w dalekim poważaniu niezdrowy tryb życia hrabi. Dla nich równie dobrze mógłby schlać się do nieprzytomności dzień po dniu, byleby tylko dostali swoje wynagrodzenie. Jednak pomimo tak wielu sprzeczności poglądów wszyscy oni bez zająknięcia usługiwali panu domu.

SIT MISELLUS SONUS  irondadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz