Jedenaście

67 7 0
                                    

Dzień 1216.; godzina 4.

— Dzięki za jedzenie.

Malfoy zdziwiony podnosi głowę znad notesu.

— Jakie jedzenie?

— To, które zostawiłeś na werandzie.

Twarz Malfoya pozostaje bez wyrazu.

— Nie mam pojęcia, o czym mówisz, Granger. Chyba naprawdę mocno uderzyłaś się w głowę.

Hermiona uśmiecha się i pozwala mu zgrywać głupiego. Nikt inny nie wiedział, że kończy jej się pożywienie, a gdyby była to standardowa dostawa zapewniana przez Ministerstwo, zakupy zostałyby wniesione do środka. Pewnym jest, że to Malfoy je dostarczył, ale nie chce przyznać się do tej uprzejmości, bo wtedy musiałby też zaakceptować to, że nie zawsze bywa dobry. Życzliwość nie jest w jego stylu, nawet nie stara się być tak postrzegany, więc w tym wypadku Hermiona odpuszcza mu. Niech wierzy, że jest tak okropny, jak mu się wydaje. Uśmiech nieschodzący jej z twarzy burzy jednak ten plan.

— Nie uśmiechaj się tak.

— Jak?

— Tak... — Malfoy wskazuje długopisem na twarz dziewczyny. — Jakbyś udawała zadowolenie, ale w rzeczywistości chciała kogoś zamordować.

— Nie uśmiecham się tak!

— Jasne! Przechodził mnie dreszcz za każdym razem, kiedy szczerzyłaś się tak do Pottera i reszty.

— Kto by pomyślał, że uśmiech może przestraszyć dużego, złego Draco Malfoya.

Malfoy rzuca jej mordercze spojrzenie.

— Nie powiedziałem, że się bałem. Powiedziałem, że wyglądasz jak wariatka.

— A to cię przeraża.

— Zaufaj mi, Granger. Musiałabyś zrobić o wiele więcej, żebym się przestraszył.

Hermiona słyszy za sobą prychnięcie i widzi Neville'a rzucającego się na kanapę.

— Poczekaj, aż zobaczysz jak tańczy z radości.

— Nie tańczę z radości. — Hermiona mierzy chłopaka spojrzeniem.

— Tańczy. Wymachuje ramionami, przeskakuje z nogi na nogę i...

Hermiona rumieni się.

— Przestań, Neville. Nic takiego nie robię!

Malfoy wygląda na niezwykle rozbawionego.

— No, dawaj, Granger. Pokaż nam swój taniec.

— Taniec? — pyta z progu Lavender. — O, pamiętasz jak na piątym roku próbowałyśmy nauczyć się striptizu z tej książki, którą kupiła Parvati?

— O boże — szepcze Hermiona, zerkając na chłopaków żywo zainteresowanych rozwojem dyskusji. — Nie brałam w tym udziału.

— Nie, ale ty...

— Dobra, jestem głodna. Ktoś jest głodny? Muszę coś zjeść. Zgłodniałam — mamrocze Hermiona, próbując wymknąć się do kuchni.

— Nie, nie, nie. Posłuchajmy o tym. — Malfoy próbuje ją powstrzymać, ale Hermiona wybiega szybko z salonu, zostawiając za sobą ich śmiechy.

Głos Lavender opowiadającej Neville'owi tamtą historię zostaje stłumiony przez ich kroki w korytarzu. Malfoy podąża za Hermioną i chwyta ją, zanim ta zdąży umknąć w jednej z otwartych sypialni. Hermionie wyrywa się cichy pisk, kiedy czuje, jak Malfoy obejmuje ją w talii, odciągając ją od drzwi i obracając twarzą do siebie. Dziewczyna spodziewa się więcej przedrzeźniania, ale widzi tylko jego zuchwały uśmiech, kiedy przyciska ją do framugi.

The Fallout [PL]Where stories live. Discover now