🎄 18 🎄

235 14 10
                                    

Na dworze było zimno jak cholera.

Przeklinałem na siebie w myślach, za to, że nie wziąłem grubszego płaszcza. Oczywiście, nie wyglądałbym aż tak olśniewająco jak teraz, ale może nie czułbym, jak zamarzają mi wszystkie narządy wewnętrzne. Jedyne, o czym marzyłem, to o ciepłej, rozgrzrewającej herbacie. Przyszybszyłem krok i już po chwili znalazłem się pod jednym z bloków na dobrze znanym mi osiedlu. Trzęcącymi się z zimna dłoń wcisnąłem odpowiedni numer na domofonie. Zaraz potem ktoś się odezwał po drugiej stronie.

-Przepraszam, że przeszkadzam - powiedziałem - ale wczoraj Luke zostawił u mnie coś i przyszedłem mu to przynieść.

Zanim otrzymałem odpowiedź, usłyszałem z tła radosne śpiewy Last Chrismas.
Uśmiechnąłem się lekko.

-To Luke zaraz zejdzie; pewnie spieszysz sję do domu, na wigilię.

Prychnąłem w myślach.
Gówno nie wigilia.

-Dobrze, dziękuję bardzo - odparłem, po czym usłyszałem dźwięk odkładanej słuchawki.
Westchnąłem głośno i skuliłem się, czując na sobie zimny wiatr.

Źle źle, zawsze i wszędzie.

Po niecałej minucie usłyszałem szybkie kroki i dosłownie chwilę później, zobaczyłem zbiegającego ze schodów Luke'a.

Chłopak był ubrany elegacko, jednak widać było, że nie miał zamiaru wychodzić na zawnątrz. Można to było stwierdzić chociażby po tym, że nie miał na sobie kurtki, jego biała koszula wydała się wybitnie cienka, a na stopach miał kapcie. Jednak nie to rzuciło mi się najbardziej w oczy. Pierwszym, co zauważyłem, był jego szczery uśmiech i radosne spojrzenie.

Otworzył mi drzwi i zaprosił do środka.
-Zapomniałeś zabarać wczoraj zegarka - oznajmiłem wchodząc i stając nad grzejnikiem.

Luke zaśmiał się.
-Naprawdę? Nawet nie zobaczyłem - stwierdził wkładając ręce do kieszeni spodni.
Gdy tylko odzyskałem czucie w palcach wyjąłem owy przedmiot i podałem mu jego własność.

-Dzięki - wymamrotał i założył sobie zegarek na nadgarstek - doceniam, że się pofatygowałeś w święta, żeby mi go przynieść.

Machnąłem ręką.
-E tam, nic wielkiego - rzuciłem ciesząc się ciepłem klatki schodowej.

Chciałem mu powiedzieć, że nie jest mi szkoda wychodzić z pustego domu, by chociaz przez chwilę zobaczyć przyjazną twarz kogoś bliskiego.

Spojrzałem na niego i zdałem sobie sprawę, że nie muszę mu tego mówić. Po jego współczującym wyrazie twarzy, miałem pewność, że on to już wie.

-Dobra, nie będę cię już przetrzymywać - powiedziałem wzdychając w myślach na niską temperaturę na zewnątrz. - Wesołych świat!

-Zostań - poprosił Luke prawie wcinając mi się w słowo.

Zmarszczyłem brwi.
-Słucham?

-Zostań u mnie na wigilę - rozwinął myśli i posłał mi uroczy, promienny uśmiech.

Tak promienny, że aż sam nie potrafiłem się nie uśmiechnąć.

I naprawdę chciałem się zgodzić. Chciałem z nim zostać i cieszyć się wigilią.

Ale trochę się bałem, że zniszczę świąteczny klimat w jego domu.
-Nie będę przeszkadzać - stwierdziłem.

-Nie będziesz przeszkadzać - odparł Hemmings - wszyscy zapraszają cię do środka, jeśli nie na całą kolację, to chociaż na ciepłą herbatę.

Zawahałem się, a Luke widząc to złapał mnie lekko za łokieć i poprowadził w górę schodów.
Nie mialem już wystarczająco silnej woli, żeby mu odmówić.

Playing hard to get? I love a challenge // MalecWhere stories live. Discover now