🖤 12 🖤

465 37 29
                                    

Alec

Weź się ogarnij!

Mówiłem do siebie próbując skoncentrować się na lekcji. Nie szło mi to najlepiej, rzekłbym że szło mi to beznadziejnie.

Po cholerę się tak przejmujesz?
To pytanie było szczególnie trafne i zadawałem je sobie już niezliczoną ilość razy.

Nic mu się nie stało.

To było tylko kilka schodów. Ja spadałem z wyższej wysokości i nic mi się nigdy nie działo. Nawet gdy rzucałem innymi to też było z nimi okey. Znaczy... fizycznie.

Może ten pedał ma delikatniejsze kości?

Nerwowo przygryzłem końcówkę długopisu, po czym zapisałem przypadkowe słowo wyłapane z monologu nauczycielki. Prawdopodobnie nie było to poprawnym sposobem robienia notatek.

Odetchnąłem z ulgą, gdy usłyszałem długo wyczekiwany dzwonek. Zapisałem na marginesie pracę domową, po czym wziąłem książki w ręce i szybkim krokiem opuściłem salę.

-Alec - krzyknął Jace z końca korytarza.
Odwróciłem się w jego stronę i mimowolnie uśmiechnąłem, widząc zbliżającą się w moją stronę sylwetkę.

-Witaj, przyjacielu. Postanowiliśmy z chłopakami wyjść gdzieś po jutrzejszym meczu - rzucił od razu gdy tylko do mnie podszedł - idziesz z nami, więc nic nie planuj.

-A gdzie w całym tym niecnym planie jest moje zdanie? - zapytałem znudzony. Po raz kolejny postawił mnie przed faktem, na który (już) nie miałem wpływu.

-Stoi grzecznie w kącie - zaśmiał się chłopak, co sprawiło, że cała moja złość wyparowała.
Ale trzeba było zachować jakieś pozory.

-A jeśli spróbuje wyjść na środek? - zapytałem podchodząc do swojej szafki i wpisując kod.

-Będziemy musieli je upić i spowrotem postawić do kąta - stwierdził z udawaną powagą Herondale krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej - raczej nie skończyłoby się to dobrze - rzekł po chwili namysłu.

Westchnąłem lekko odkładając książki.
-Dobrze się czujesz? - zapytał Jace uważnie mi się przyglądając - dziwnie wyglądasz.

-Chyba potrzebuje kawy - oznajmiłem zamykając szafkę z dość głośny hukiem.

Razem ruszyliśmy w stronę stołówki.
-Chodzisz przymulony od kilku dni - ciągnął dalej blondyn, na co westchnąłem po raz wtóry.

-Ostatnio nie mogę spać - przyznałem przygryzając policzek od środka.

-Dlaczego? - zapytał Jace i posłał mi zdziowione spojrzenie.

Przeczesałem ręką nerwowo włosy.
Przez ciebie i rodzinę, zaśmiałem się w myślach.

-Nic ważnego - odparłem lekceważąco - wszystko przez szkołę. Jesteśmy ostatni rok. Jeśli coś zawalimy, możemy nie mieć czasu tego naprawić - oznajmiłem przybijając ze sobą mentalnego żółwika. To był idealny manewr wymijający.

-Nie przesadzaj - zaśmiał się blondyn uderzając mnie w ramię - jest dopiero pierwszy semestr, a nauczycielki cię uwielbiją - stwierdził, a po chwili uśmiechnął się szeroko i klasnął w dłonie - już wiem czego potrzebujesz.

-Kawy? - zapytałem błagalnym głosem.

-Musisz wyrwać się z rutyny - oznajmił ignorując moją wypowiedź.

-O nie! - rzekłem przerażony.

-O tak! - rzucił uradowany chłopak kiwając głową - nawet wiem, co możesz zrobić. Zapisz się do drużyny. Jutro jest ostatni mecz Dave'a. Biedaczek się przeprowadza - poinformował mnie Jace gdy przekroczyliśmy próg stołówki - to twoja szansa - oznajmił, gdy dosiedliśmy się do stolika.

Playing hard to get? I love a challenge // MalecWhere stories live. Discover now