Nowy dom

1K 122 5
                                    

Pa­miętaj - na­wet jeśli gu­bisz pióra na­dal po­zos­ta­jesz ptakiem..

Minął tydzień. Sasori dzień w dzień przynosił mi notatki ze szkoły i siedział przy mnie do późna. Zapinałem torbę z rzeczami, kiedy przyszedł.

-Gotowy?

-Jasne.

-To idziemy.

Pożegnałem się jeszcze z panią Matyldą. To naprawdę fajna kobieta.

-Daj torbę.

-Po co? Sam sobie poradzę.

-Daj torbę. Nie możesz się przemęczać.

-Ale ona dużo nie waży...

-Daj. Tę. Torbę.

Odebrał ją ode mnie. Przez pół drogi szliśmy w ciszy. W pewnym momencie Sasori splótł nasze palce razem.

-Sasori... Nie przy ludziach...

-A co oni mają do powiedzenia?

-To..To jeszcze dla mnie za dużo, daj mi więcej czasu.

-Ile mam jeszcze czekać?

-Siedem...

-Co siedem? Dni, miesięcy, lat, stuleci?

-Daj mi tydzień.

Kiwnął tylko głową, ale i tak nie puścił mojej ręki. Dotarliśmy w końcu do jego domu.

~Sasori~

Kto ma fajnie? Ja! Będę mieszkał z Deidarą. Będziemy razem spać. A za tydzień coś więcej... STOP. Za tydzień będzie dopiero początek. Weszliśmy do domu.

-Tato! Już jesteśmy!

-O witajcie! Ostatnio nie mieliśmy okazji się poznać, jestem Seiko.

-Deidara.

-Wiem, Sasori dużo o tobie mówił.

Zarumienił się (Deidara). Skinąłem na ojca.

-To ten... Rozgość się i czuj jak u siebie.

-Dziękuję...

Oprowadziłem go po całym domu. Pod koniec usiedliśmy już w naszym wspólnym pokoju na łóżku.

-Deidara?

-Hm?

-Jak myślisz? Jak będzie wyglądało nasze dalsze życie?

-Nie wiem.

-Nie wiesz?! Za karę załaskotam cię na śmierć!

Zaczął wierzgać nogami i błagać, żebym go puścił. Próbowałem usiąść na jego nogach i przyłożyć ręce do pościeli, żeby się uspokoił. Nawet jeszcze nic nie zrobiłem. Kiedy już mi się to udało przystąpiłem do łaskotania. Zaczął się wiercić i próbował się wyrwać, na marnę.

-Nie uda ci się to. - Zacząłem się śmiać.

-A jak cię pocałuję,to mnie puścisz? -Zarumienił się, a ja osłupiałem. Zawsze musiałem go błagać o to na kolanach.

-Rozważę taką sytuację.

-To zejdź proszę ze mnie, bo nie mam jak...

Posłusznie zszedłem a ten tylko wystawił mi język i szybko wstał. Opadłem na miejsce gdzie przed chwilą leżał.

-Jesteś okropny. - Zrobiłem minę zbitego psa.

-Och, no dobrze, ale tylko raz.- Usiadł naprzeciw mnie na łóżku, ujął moją twarz w dłonie i delikatnie pocałował. Coś we mnie wstąpiło,szybko złapałem jego nadgarstki i pogłębiłem pocałunek. Dziwne, nie wyrywał się, puściłem go. Zarzucił mi ręce na szyję.

~Deidara~

Co tam, raz się żyje. Moje ręce same powędrowały na jego szyję, za to jego, na moją talię. Muszę się ogarnąć.

~Sasori~

Ogarnij się debilu! Zaraz będziesz miał nieciekawą sytuację w spodniach! Nie potrafię się od niego oderwać. Całuje tak niesamowicie. Mogłem przynajmniej zamknąć drzwi, teraz tego żałuję. Do pokoju wszedł tata.

-Dzieciaki o.. Przepraszam, że was nachodzę już idę, nie przeszkadzajcie sobie, ale kontynuujcie to po obiedzie - Uśmiechnął się i wyszedł.

-Ale wtopa...

Deidara nic nie mówił tylko wpatrywał się uparcie w dół.

-Hę? Deidara? Wszystko wporządku?

Odpowiedziała mi cisza. Podniosłem jego głowę.Miał nadal zamknięte oczy i cały się rumienił. Przejechałem kciukiem po jego policzku. Drgnął. Co za ulga.

-...

-Deidara? - Był w szoku. Wziąłem go na ręce i zniosłem na dół.

-Co z nim? - Zapytał mój rodziciel.

-Nie wiem.

-Połóż go tutaj.

Wyjął szklankę którą następnie zalał wodą i wylał całą zawartość na Deidarę.

-Dlaczego go oblałeś?!

-Inaczej by się nie obudził.

-Deidara, chodź, wysuszę cię - Pomogłem mu wstać i ruszyliśmy razem do toalety.

Hej.Chciałam, żeby te rozdziały były w krótkich odstępach czasowych. Więcej nie napiszę, nie myślę już. Idę spać. Papa.Z góry dziękuję za wszystko.

Te błękitne oczy...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz