Wycieczka- Dzień Trzeci i Czwarty

895 68 21
                                    

Siedzieliśmy na stołówce. Deidara spokojnie jadł zamówione śniadanie, a ja wpatrywałem się w niego. Mój skarb. Moja miłość. Moja muza. Kocham go. Z każdym dniem coraz bardziej i nie przestanę.

-Nie patrz się tak na mnie.
-Co? Uh.. Wybacz. Zamyśliłem się.

Zaśmiałem się nerwowo.

-Nie wyglądałeś.
-Ymm.. Bo ten... Eeeeee....
-I tak nie wymyślisz dobrej wymówki.
-Czemu nie mogę na ciebie patrzeć?
-Możesz patrzeć, ale nie wpatrywać się. Wgapiasz te swoje ślepia, wiercisz we mnie dziurę, przeszywasz wzrokiem i przez to czuję się niekomfortowo.
-Ech..Jakiś ty problematyczny... I jak tu cię nie kochać?

Zarumienił się. Słooodziaak. Zachowuję się jak napalona nastolatka. która ma problemy sercowe, nie stać ją na kawę, nie ma przyjaciół i lubi molestować małych chłopców w piwnicy w samym sercu lasu. Bosko.

-Idziesz czy mam cię tu zostawić z gromadą wygłodniałych dziewczyn, które czyhają na twoją samotność?

Gwałtownie wstałem i rozejrzałem się po całym pomieszczeniu. Brak jakichkolwiek osób płci przeciwnej. W progu mignęła mi dziwnie znana, biała czupryna. Czyżby to był.. Nie. Pewnie tylko mi się wydawało. Ubraliśmy kurtki i ruszyliśmy do wyjścia z budynku. Na zewnątrz splotłem nasze palce razem. Deidara, który na początku był lekko zaskoczony, po chwili uśmiechnął się i bardziej ścisnął moją dłoń. Szliśmy przed siebie. Tak po prostu. Nie mając wyznaczonego kierunku, ani celu.

-Jeszcze spędzimy tu cztery dni..
-Masz rację. Mimo tego nie chcę stąd jechać. Tu jest pięknie i magicznie.
-Nie wątpię. Ale ty jesteś sto razy piękniejszy od tych krajobrazów.
-Przestań..To nieprawda..
-Jak mam ci udowodnić, że nie żartuję?
-Ech... Nie musisz..

Zbliżyłem się do niego, położyłem swoją rękę na jego policzku i złączyłem nasze usta w czułym pocałunku. Oddawał każdą pieszczotę. Przejechałem językiem po jego dolnej wardze, a on rozchylił je lekko co od razu wykorzystałem i wtargnąłem, badając każdy element jego jamy ustnej, to jakiś czas stykając się z jego językiem.

Przerwaliśmy dopiero, kiedy blondynowi zabrakło tchu. Przytuliłem go. Był tak blisko..

-Kocham cię, Dei.
-Wiem to.. Ja ciebie t..
-Wohoho! Sasori! Widzę, że już kogoś wyrwałeś.

Odwróciłem głowę w stronę osoby, która była mi kiedyś przyjacielem.

-Suigetsu. Po co żeś tu się przypałętał, psie?
-Auć. Ostro jedziesz. Oczekujesz, że ci zaszczekam? Pragniesz usłyszeć "hau hau" z moich ust?
-Heh.. Jak zwykle wkurzający. Jak mały, brzydki robal.
-Weź, bo się pójdę pociąć zeszytem.
-A idź. Może to będzie jedyna rzecz, która ci wyjdzie.
-Nieważne. Mów, jak ma na imię twoja nowa zdobycz?
-Nie twój interes.
-Przeleciałeś już? Jak było?
-Jakbyś nie wiedział. Nie interesują mnie dupy jak ciebie.
-Łeh.. Związki to strata czasu. Strasznie się zmieniłeś, wiesz?
-Za to ty wcale. Nadal jesteś tym samym chciwym chujem.
-Ja? Chciwy? Ranisz moje uczucia.
-Ty nie masz uczuć.
-Ostry jak zawsze.
-Ktoś mnie tego nauczył. A teraz zejdź mi z oczu, kundlu.
-Hau hau prze pana, hau hau. Do zobaczenia niebawem.

Odszedł. Kiedyś kochałem go jak brata, ale po tym co zrobił nie da się wybaczyć tak łatwo. Drobna istotka poruszyła się w moich ramionach.

-S-Sasori?
-Tak, skarbie?
-Kto to był?
-Powiem ci w domku, chodź.

********

Wróciliśmy po pół godzinie. Deidara po ściągnięciu kurtki i butów, rzucił się na łóżko i przykrył po same uszy kołdrą.

Te błękitne oczy...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz