Godzina konfrontacji

62 8 33
                                    

Jeden z nich nie znajdował w sobie ani odpowiedniego pretekstu, drugi także wystarczająco odwagi, by zaczepić się gdziekolwiek. Mijali się na korytarzach coraz częściej, nie z przypadku bynajmniej, bowiem było to skutkiem przebiegłej kalkulacji Jogaiły.

Ulrich jeszcze próbował z tym walczyć, Litwin jednak bardzo powoli uzależniał się od rosnącego z każdym razem uczucia głupawego upojenia, szczęśliwego zdezorientowania, gonitwy myśli.

Przychodził więc na każdy trening rycerskich kadetów, za każdym razem tylko śledząc ruchy jednego, szczupłego i zwinnego. Wszyscy mieli zbroje identyczne i podobny wzrost, jednak Jogaiła rozpoznawał tego najlepszego po samym lekkim kroku, skupionej pozycji czy tembrze niemieckiego okrzyku, potwierdzającym jego obecność.

Z każdym płynnym uderzeniem miecza rosła w nim fascynacja dla ognistowłosego wojownika. Mógł go obserwować godzinami.

W walce, czy też nie.

Nawet nie zauważył, kiedy głównym punktem jego dnia stał się moment przemykania się na oglądanie krzyżackich treningów fechtowania.

Jednego dnia postanowił przedstawić się ich nauczycielowi przy okazji uczty i wyprosić go o anonimowy udział w następnych ćwiczeniach.

***

Młody Jungingen w walce nie skupiał się na niczym innym. Być może dlatego też przeoczył jednego dodatkowego kadeta tego dnia.

Postanowiono zrobić niewielki turniej wśród wszystkich obecnych z użyciem prawdziwej broni. Ulryka zawsze najbardziej ekscytowały właśnie pojedynki. Zresztą, ostatnio udoskonalił dosyć podstępną technikę zadawania ciosów z zaskoczenia i nie mógł doczekać się użycia jej w praktyce.

Dobrze, że jego brat nie brał udziału, ponieważ teraz miał bardzo realne szanse na wygraną. Uwielbiał rywalizację.

Dzięki niej też uwalniał umysł od nieszczęsnego Jogaiły.

Zapomniany Litwin za to miał wrażenie, jakby zatracił się w jakiejś innej równoległej rzeczywistości. Nie słyszał głosów, był tylko on, jego miecz i uparta chęć wygrania tylko dla stoczenia pojedynku z najlepszym.

Już w pierwszej walce stało się jasne, że ów nadprogramowy wojownik będzie jednym z wybitniejszych w tym spotkaniu. I że ma szansę spełnić swój cel.

Ulrich także ciął bez opamiętania, wygrywając kolejne pojedynki i pustosząc swoją konkurencję. Specjalnie nie stawiano ze sobą dwóch najlepszych, czując, że ich starcie jest przeznaczone na finał.

Tak się też stało. Ostatni raz miecz Ulricha zderzył się z metalem obcej zbroi, zwiastując jego zwycięstwo, tłum pokonanych młodzieńców i zgromadzonych gapiów ryknął na wiwat, rozlewając po wiktorze ogłupiające uczucie docenienia. Wyciągnął dłoń do przeciwnika, zdejmując hełm, ten odwzajemnił mu tym samym, uścisnęli się twardo i krótko. Znał pokonanego, siedział na przeciwko niego w sali biesiadnej. Kiwnął głową, oddając jego mu honor, po czym poszedł przygotować się na ostatnie starcie.

Jego ostatni przeciwnik miał równie zabudowaną zbroję co on, Ulryk nie miał więc pojęcia, z kim przyjdzie mu się mierzyć. Kiedy i ten wygrał, stało się dla wszystkich jasne, że ostatnia walka będzie najciekawsza.

Tłum niemal oszalał z uciechy, widząc dwóch swoich faworytów na jednym ringu. Obaj byli już zmęczeni poprzednimi walkami, jednak siłą woli zwycięstwa nie odstawali ani na chwilę od momentu pierwszego pojedynku.

Tylko jeden, wiedząc, przed kim stoi, zdawał się otumaniony. Zanim jego umysł znów skupił się jedynie w mięśniach, precyzji ruchów, sile uderzeń, musiał zapomnieć, że oto przed nim stoi prawdopodobnie najlepszy wojownik krzyżacki swojego pokolenia.

surdus resonare | JungiełłoDär berättelser lever. Upptäck nu