Rozdział 3

5.6K 276 32
                                    

Uśmiechnięta wracam do domu z plaży. Kevin to naprawdę przyjacielski facet. Totalne przeciwieństwo sami wiecie kogo. Nadal nie mogę uwierzyć, że Justin mnie dotykał i nienawidzę go za to, ale bardziej nienawidzę siebie za to, że w najmniejszym stopniu mi się to spodobało. Najciszej jak potrafię wchodzę do środka i zamykam za sobą drzwi. Przez moment myślę, że Justin już śpi, ponieważ nie słyszę żadnego dźwieku, ale nagle dociera do mnie cicha rozmowa z salonu.

- Tak, tak Mark - mówi Justin. Zaraz. To przecież imię mojego ojca. Dlaczego rozmawia z nim on o tak późnej porze? Pewnie dopiero co dolecieli do Francji. - Jest bezpieczna. Nie nikt podejrzany nie kręcił się wokół domu. Żadnego śladu Johna - przerywa. Pewnie teraz mówi coś do niego mój ojciec. Decyduję się podejść odrobinę bliżej i opieram się o ścianę. - Wyszła na plażę, ale chyba teraz już wraca. Rozmawiała tylko z jakimś chłopakiem, ale w końcu chyba to miała robić? Dobra, muszę kończyć, nie może usłyszeć jak rozmawiamy - kończy rozmowę Justin i rozłącza się. Biegnę na palcach do drzwi i trzaskam teatralnie drzwiami. Zdejmuję swoje buty, a Justin automatycznie znajduje się blisko mnie. Za blisko.

- Jak było na plaży, mała? - pyta. Kładzie swoje umięśnione, duże dłonie na moich biodrach i przyciąga mnie do siebie. Tracę kontrolę nad sobą kiedy znajduję się tak blisko niego. Sama nie wiem dlaczego po prostu go nie uderzę i ucieknę od niego.

- Musisz przestać to robić - szepczę. Kładę swoje dłonie na jego klatce piersiowej, próbując go od siebie odepchnąć. Oczywiście jest to niemożliwe. Jest cholernie silny.

- Przestać co? - droczy się. On się ze mną droczy. Kim ty jesteś? Moim chłopakiem? Nie wydaję mi się, idioto. Mamroczę pod nosem różne wyzwiska pod jego adresem, ale kiedy tylko wydobywają się z moich ust przyciska mnie mocno do ściany. - Coś mówiłaś, kochanie? - szepcze wprost do mojego ucha zachrypniętym głosem. Czuję jak dreszcz przechodzi po moich plecach. Kręcę swoją głową, chwytając łapczywie powietrze. - To dobrze - mówi, przygryzając płatek mojego ucha.

Zaczynam ciężko oddychać i mimowolnie przymykam swoje powieki. Dlaczego musi być taki seksowny? Chwila, Chloe, przecież on jest twoją rodziną. Pochyla się w moją stronę. Nagle czuję jego niesamowite wargi na swoich. Lekko muskają moje, ale to nie jest prawdziwy pocałunek. Nie wiedząc dlaczego, ale wpijam się zachłannie w jego wargi. Całuję mnie mocno i pożądliwie. Podskakuję i owijam swoje nogi ciasno wokół jego bioder. Wszystko dzieję się za szybko. Znajduję się już na kanapie, a on jest nade mną. Jednak kiedy czuję jego wybrzuszenie zapala się we mnie czerwona lampka.

- Justin, nie - dyszę.

Staram się nie brzmieć na rozbitą emocjonalnie. Gdyby chciał mógłby zrobić teraz ze mną cokolwiek mu się podoba. Szybko spycham go ze swojego ciała i wstaję z kanapy. Biegnę do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi. Opieram się o nie, zsuwając w dół. Siedzę na podłodzę, przymykając powieki. Co to miało być? Aż tak zmieniła się nasza relacja przez trzy lata? Pociągam go seksualnie? Zresztą ja nie jestem lepsza od niego, on mnie też pociąga. Dotykam swoich warg palcami. Nadal czuję na sobie jego pocałunek. To jak się czułam kiedy mnie całował. Cholera, chyba tracę głowę. Dla faceta, który należy do mojej rodziny. Świetnie, Chloe. Lepiej trafić nie mogłaś. Odgarniam ze swojej twarzy kosmyk niesfornych włosów.

Idę do łazienki i załatwiam wszystkie swoje potrzeby. Wiążę włosy w koński ogon, rozmyślając nad tą całą sytuacją. Opieram się dłońmi o umywalkę, przechylając głowę w bok wpatruję się w swoje odbicie. Dziewczynę z przestraszonym spojrzeniem i popękanymi ustami. Jak on może mnie taką chcieć? Gramolę się na łóżko. Nie będziesz teraz się tym zadręczać Chloe, jutro jest nowy dzień.

***

Budzę się niespodziewanie w nocy, czując dotyk dłoni na swoim udzie. Przechylam głowę w bok i rozchylam swoje wargi zszokowana.

- Cholera, co ty robisz, Justin? - od razu trzeźwieję. Jego dłoń wędruje do materiału moich majtek.

Niekontrolowanie wzdycham.

- Przestań udawać, że tego nie chcesz, Clo - szepcze do mojego ucha. - Przecież wiem, że z czasem pozwolisz mi na wiele więcej niż to. Nie znasz całej prawdy, mała - mruczy, składając mokre pocałunki po mojej szyi.

Jęczę cicho, mimowolnie ocieram się swoimi pośladkami o jego krocze. Słyszę jak wciąga gwałtownie powietrze i daje mi lekkiego klapsa w pośladek. Uśmiecham się sama do siebie, widząc jaką reakcję na niego wywieram. Nagle czuję jak jego palce pieszczą moją kobiecość. Szczypie moją łechtaczkę, a ja nie mogę powstrzymać głośnego jęku wydobywującego się z moich uchylonych ust. Nie mogę wytrzymać i kiedy wsuwa we mnie palce dochodzę.

Zrywam się z łóżka, ciężko oddychając. Matko, to był tylko sen. O Boże. Co ze mną nie tak? Śniłam o seksie z Justinem. Nie dość, że muszę to znosić codziennie przez dwa tygodnie, to jeszcze nawiedza mnie w seksualnych snach. Halo, przecież nie jestem nimfomanką. Biorę głęboki wdech i słyszę pukanie w okno. Marszczę brwi, ale kiedy widzę Kevina moją twarz rozświetla uśmiech. Otwieram okno, a on wchodzi do mojego skromnego pokoju.

- Jak tam, Chloe? - uśmiecha się nonszalancko i przytula mnie do siebie.

Przypomina mi Justina. Przestań tak myśleć Chloe. To nie Justin, tylko Kevin. Pierwszy chłopak, który od tak się tobą zainteresował.

- Dopiero się obudziłam. Co robisz tutaj tak wcześnie rano? - unoszę brew, odwzajemniając jego uścisk, następnie się odsuwam.
- Chciałem cię odwiedzić, ale tak poważnie to idę właśnie posurfować. Dzisiaj są świetne fale - szczerzy się do mnie. - Może chciałabyś iść ze mną? Nauczyłbym cię - kiwam głową i mówię żeby poczekał.

Ubieram w łazience strój kąpielowy pod zwiewną sukienkę i wychodzę z pokoju, aby poinformować Justina. Pukam do jego sypialni, słyszę cichy pomruk w odpowiedzi.

- Justin idę z kolegą na plażę, chce nauczyć mnie surfować - wzdycham cicho, widząc jego nagi tors.

Unoszę wzrok na jego twarz, ponieważ czuję, że inaczej się na niego rzucę.

- Idę z wami, muszę ci pilnować, Chloe - mówi niskim głosem. Wywracam oczami, kiedy podchodzi bliżej mnie.
- Ale..
- Nie ma żadnego ale - ucina moją dyskusję i idzie się ubrać.

Zdenerwowana wychodzę z jego pokoju, mrucząc pod nosem do siebie o dziecinnym zachowaniu Justina. Mam osiemnaście lat, nie jestem małym dzieckiem, którym kiedyś się opiekował. Z resztą sam był wtedy nastolatkiem. Dupek. Ciekawe jak będzie się zachowywać przy Kevinie, a niech tylko coś palnie. Pożałuje tego.

illegal love » bieber ✔Où les histoires vivent. Découvrez maintenant