Rozdział 5

356 30 12
                                    

Wylądowałam przy niewielkim, drewnianym domku w środku lasu.

- To tu? - szepnęłam do Aaravos'a, na co smok niepewnie skinął głową.

- Przypomnij mi skąd znasz to miejsce? - spytał.

- Miałam... Przeczucie. Że coś tu jest - mruknęłam.

- Przeczucie? PRZECZUCIE? - powtórzył smok po czym warknął.

- Ćśśś - syknęłam i zeszłam na ziemię. Po chwili obok mnie zjawili się Nico i Mellody.

- Co to za miejsce? - spytała białowłosa.

- Las - odpowiedziałam sucho i ruszyłam w kierunku drzwi. Stanęłam przed nimi. Obróciła głowę w stronę drużyny, potem w stronę Aaravos'a... Zapukałam.

Cisza.

Już miałam odejść od nich zrezygnowana, ale usłyszałam ciężkie kroki.

- Kto tam i czego chce? - spytał głos.

Przełnęłam ślinę. Sama nie wiedziałam dokładnie czego chciałam. Jakaś siła po prostu mnie tu przyciągała.

- Mam na imię Hannah - oznajmiłam. - Muszę z tobą pogadać. Jestem z drużyną. Dwójką herosów. I smokiem.

Czemu to powiedziałam? Nie wiem. Równie dobrze mogła to być zwykła śmiertelniczka. Śmiertelniczka, która mogła uznać mnie za wariatkę. Jednak usłyszałam otwieranie kilkunastu zamków.

Przez szparę wychyliła się dziewczyna, w mniej więcej moim wieku. Była tego samego wzrostu. Miała brązowe oczy i czarne opadające na twarz, proste włosy. Rozejrzała się i otworzyła szerzej drzwi.

- Wejdźcie, szybko. Ale smok ma się zmniejszyć - szepnęła. - Nie chcę demolki.

Aaravos zmienił rozmiar i wskoczył mi na ramię. Całą trójką weszliśmy do chatki, a dziewczyna zamknęła za nami drzwi na kilka spustów.

- Jest zaznajomiona ze smoczymi zasadami - mruknął cicho Aaravos.

- Tak, jestem - powiedziała nowa. Stanęłam jak wryta. Dotąd tylko ja rozumiałam Aaravos'a. Nadal Will, mimo, że też był synem boga słońca, nie był w stanie zrozumieć nic, co gad mówił.

- Ty... - zaczęłam. - Skąd... Jak?

Dziewczyna spojrzała na mnie ponuro.

- Tak jak ty - powiedziała cicho i ledwie wyraźnie. - Mam błogosławieństwo... - urwała. Nie powiedziała czyje. Powstrzymała się. Odwróciła się i lekko zmieszana sięgnęła po coś na ziemię.

Wymieniłam spojrzenie z Nico. Coś mu nie pasowało. Mi też.

- Słuchaj... - zaczęłam. - Szukamy pewnego centaura. Mężczyzna. Biały koński zad, widziałaś go może?

Nowa zacisnęła pięści. Nastała cisza. W końcu przecząco pokręciła głową.

- Jak ci na imię? - odezwała się Mellody i rozwaliła na kanapie, jakby była u siebie. - Też jesteś heroską?

- Catherine - burknęła dziewczyna. Jestem... Śmiertelniczką zaznajomioną ze światem mitów. Widzę przez mgłę. Nic więcej.

Nico stał z założonymi rękoma, oparty o ścianę i przyglądał się sytuacji.

Zauważyłam, że dziewczyna łapie się za głowę i zaciska zęby.

[Catherine]

- Uspokój się Digo - mruknęłam do węża, pałętającego mi się pod nogami. - Jestem teraz zajęta.

Więzy Słońca  //Nico di Angelo - Córka Słońca cz.2Where stories live. Discover now