Początek I

335 12 0
                                    

Rok 1820, Kanada: Toronto

Znowu ten cholerny ból

Pomyślałam gdy zaczerpnięcie powietrza stało się nie możliwe. Ucisk w klatce piersiowej zwiększał się z każdą chwilą. Wstałam i opierając się o ściany kamienicy wyszłam na zewnątrz. Przeszłam nie więcej niż dwa kroki i upadłam na ziemie.

Że też mam atak, akurat jak skończyły się leki..

Przeklnęłam swojego pecha. Klęcząc na ziemi zaczęłam wypluwać sobie płuca. Przyłożyłam dłoń do ust, żeby poczuć na niej metaliczną ciecz.. Krew od zawsze towarzyszyła napadom, ale teraz... Coś było nie tak.. Świat zaczął wirować, a ja krztusiłam się własną krwią. Bez siły opadłam na beton z pozycji siedzącej. Poczułam jak moje mięśnie się napinają stopniowo wywołując drgawki.

Więc to tak umrę? Cholera, nie chcę spotykać się z matką.. Nie chcę odchodzić..

Zobaczyłam jak ktoś do mnie podbiega. Nie mogłam zidentyfikować osoby bo obraz był totalnie rozmyty, jednak coś mi mówiło, że nie muszę opuszczać tego świata. Jak mantre zaczęłam powtarzać jedno zdanie.

- Nie chcę umierać.. - mamrotałam do osoby pochylającej się nade mną. Nagle poczułam okropny ból, coś ostrego wbiło mi się w skórę, a po moim ciele zaczął rozprzestrzeniać się palący ból. Zacisnęłam wszystkie mięśnie.

Co się dzieje..?

Wciąż powtarzałam te same słowa, mimo okropnego cierpienia. Ktoś mnie podniósł, a potem ruszył w niezidentyfikowanym kierunku.

Nie wiem ile czasu spedziłam w tym stanie, między bólem, nieprzytomnością, a rozmazaną rzeczywistością. Jednak kiedy wszystko ustało, znów ciężko było mi oddychać.

Otworzyłam oczy i panicznie usiadłam na łóżku, na którym przeżyłam te męczarnie. Moje usta były wysuszone, a w gardle gryzło mnie nie miłosiernie. Wreszcie do pokoju, ktorego nie kojarzyłam, wszedł mężczyzna. nie wyglądał na więcej niż 23 lata.

- Jak się czujesz? - spytał łagodnie, podchodząc do mnie z niewielką plastikową tubką. Jedyne co z siebie wydałam to ciche skrzypnięcie i złapałam się za gardło. Mężczyzna od razu podał mi przedmiot trzymany w ręce. - Musisz być spragniona, wypij.. - powiedział i wlepił we mnie współczujące spojrzenie.

W sekudę opróżniłam opakowanie i oblizałam się. Jego zawartość była przepyszna.

- Co to? - spytałam, ale zaraz dodałam - Kim Pan jest? Dalej żyje? Jak to możliwe? - posłałam mu podejrzliwie spojrzenie, a on zmienił postawę na przepraszającą.

- Nazywam się Carlisle Cullen, znalazłem Cię przy kamienicach, umierającą.. - zaczął, a ja aż musiałam sprawdzić czy na pewno mogę wziać wdech - powtarzałaś, że nie chcesz umierać - zatrzymał się na chwilę, a ja pokiwałam głową zgadzając się, że tak było. Kiedy Carlisle zbierał się do dalszej przemowy przyjżałam mu się. Był blady, jego oczy miały złoty odcień, a twarz idealne rysy. Wyglądał jak porcelanowa lalka i był zimny jak trup..

- Wygląda Pan jak wampir - rzuciłam kąśliwie, jednak jego spojrzenie na te słowa mnie przeraziło - A-ale.. Nie jest Pan.. Nim? - z każdą chwilą wątpiłam w wypowiedziane przeze mnie pytanie, a cisza jaka otaczała mężczyznę tylko upewniała mnie w moim spostrzeżeniu - Boże.. - mruknęłam

- To była krew.. - powiedział, jednak nie zrozumiałam.

- Słucham?

- Pytałaś co to było. W tubce była zwierzęca krew.. Teraz też jesteś wampirem. - powiedział i spuścił wzrok.

- To znaczy.. Że nigdy już nie umrę? - odpowiedziała mi cisza - Ale nie chcę zabijać ludzi.. - dodałam ciszej.

- Zamieszkaj ze mną, jako adoptowana córka. Będziemy rodziną na specjalnej diecie.. Nie będziemy krzywdzić ludzi - powiedział pewniej, ale mimo to był skruszony.

- Dziękuje - uśmiechnęłam się, a Carlisle spojrzał na mnie zaskoczony - uratował mn.. Uratowałeś mnie. - wstałam - Nie chciałam umierać, nie przez samą śmierć. Moja matka umarła - zmienił wzrok na współczujący - ale to dobrze, była złą kobietą, bałam się, że jeśli także umre to spotkam ją po śmierci. Dzięki Tobie, nie muszę już żyć z tym strachem. - uśmiechnęłam się.

- Życie nieumarłego.. Nie byłem pewny czy chce skazywać kogoś na życie w ukryciu, w strachu przed skrzywdzeniem innych, wieczne życie.. - powiedział cicho, a ja spoważniałam.

- Jestem wdzięczna - uśmiechnęłam się i przytuliłam mężczyznę, chwilę się wachał, jednak odwzajemnił uścisk - Mogę mówić Ci po imieniu? - spytałam - Tato kojarzy mi się z różnymi okrucieństwami - dodałam ciszej..

- Jasne..

- Alex! - niemal krzyknęłam - Zapomniałam się przedstawić!! - dodałam, a Carlisle się zaśmiał.

- Więc od teraz będziesz Alex Cullen - uśmiechnął się, a ja przytaknęłam.

Zmierzch - Zapach KrwiWhere stories live. Discover now