Wpojenie IV

252 11 3
                                    

Zeszłam na dół nie całą godzinę później i dowiedziałam się, że Bella razem z Edwardem jadą w podróż poślubną.

- Zaczekajcie.. - powiedziałam zanim dokońca opuścili dom, racja nie jestem za tym zwiazkiem, ale są po ślubie.. Nie wiele mam już do gadania - Bell.. - mruknęłam cicho - gratulacje i witaj w rodzinie - uśmiechnęłam się, bo to mnie przed chwilą wszyscy witali. Natomiast drugim zdaniem zwróciłam się do Edwarda - Przepraszam, za.. W sumie każdą naszą kłótnie - podrapałam się po karku, bo wiele ich było - i dbaj o nią, bo skończysz jak ja, jeśli coś jej się stanie. - kończąc zdanie pokazałam mu język i wróciłam do siebie, zostawiając wszystkich w zdumieniu.

Usiadłam na kanapie, która znajdowała się po lewej od wejścia i wyjrzałam przez rozległe okno. W końcu byłam sama, więc odetchnęłam z ulgą i pogrążyłam się w myślach. Nie trwało to jednak za długo, bo usłyszałam pukanie.

- Proszę - mruknęłam, a moim oczą ukazała się blondynka - Rosalie, tak? - kiwnęła głową i zastygła na chwilę.

- Mogę wejść? - spytała, jakby się mnie bała.

- Jasne, wchodź, siadaj. - uśmiechnęłam się, a ona weszła i zamknęła drzwi. Usiadła koło mnie i także wyjrzała na zewnątrz przez okno przed nami.

- Dwa razy tego samego dnia zrobiłaś pożądne wrażenie na wszystkich. - uśmiechnęłam się pod nosem słysząc te słowa - Powiedz, dlaczego nagle się pojawiłaś?

- Uhuhu - zaśmiałam się - Ciekawość?

- Między innymi, ale tak jak ja, nie jesteś za bezsensownym zamienieniem Belli w jedną z nas - powiedziała poważnie.

- Tak, nie jestem za tym, dopóki może żyć normalnie, słyszałam Twoją historie i współczuje, że nie miałaś wyboru. - dodałam, nie fair było nie uświadomienie jej tego - Ja jednak, jestem w pełni zadowolona z wiecznego życia. - uśmiechnęłam się pod nosem. - Odpowiadając na Twoje pytanie - wróciłam do tematu - Zasiedziałam się w Buenos Aires i znajomi zaczęli zauważać, że się nie starzeje.. Muszę na chwilę zniknąć. - wzruszyłam ramionami.

- Rozumiem - odpowiedziała Rosalie, jednak dalej nie ruszała się z miejsca - jakbyś czegoś potrzebowała, to pamiętaj, że jesteśmy rodziną.. - mówiąc to opuściła mój pokój.

A myślałam, że się nie dogagadamy...

×××

W domu właśnie panowało nadzwyczajne poruszenie.

- A ostrzegałam go, żeby na nią uważał.. - syknęłam, kiedy ujrzałam Belle wychudzoną prawie do szpiku, jednak, mimo swoich słów gratulowałam jej dziecka. Edward, jak i o dziwo Carlisle, proponowali je usunąć.

- Ale smród - mruknęłam, kiedy jeden z wilków wszedł do domu, a Rose mi przytaknęła. Ale po chwili coś innego przyciągnęło moją uwagę. Zaciągnęłam się zapachem, który do mnie docierał, raz za razem pochłaniając tę woń. Działała na mnie przyciągająco, jakby coś wołało mnie w jej stronę i przy okazji tłumiła całkowicie zapach piesków.

- Alex? Wszystko okej? - spytała Rosalie, a Bell patrzyła na mnie też zmartwiona chodź jej stan był o wiele gorszy.

- T-tak - jąknęłam się, dalej zaczarowana - nie czujecie tego? - otrząsnełam się trochę i spojrzałam na po zgromadzonych, którz zdziwieni zaprzeczyli..

- Cholera - jęknęła Bella, upuszczając kubek z krwią na ziemie, zaraz po tym sama zaczęła się giąć i upadać. Od razu ruszyliśmy z nią do sali, a Rose wzięła się z skalpel.

- Rosalie.. - odezwał się Edward, dobrze wiedząc, że nad sobą nie zapanuje.

- Kto inny ma to zrobić?! - uniosła się, a ja podeszłam bliżej.

- Daj mi to - wyciągnęłam dłoń, ale spojrzeli na mnie nie pewnie - Trzeba zrobić to już, daj, umiem nad sobą panować, miałam staż w szpitalu z 10 razy.. - Rosalie po moich słowach usunęła się, a ja rozcięłam precyzyjnie brzuch Bell.. Alice i Rose wyszły widząc krew, po chwili podałam bratu noworodka. Oboje i on i Jacob cieszyli się dzieckiem, dopóki młoda matka nie zaczęła nas opuszczać.. - Eddie! Ratuj ją! - krzyknęłam już nie zwarzając na to jak go nazwałam i zabrałam od niego dziecko. Edward wstrzyknął coś w ciało Bell, ale nie bardzo pomogło... Po chwili Wilk stracił wiarę i wyszedł z pomieszczenia. Kiedy mój brat zaczął kąsać Belle, także wyszłam, przekazałam dziecko, w ręce Rose i wtedy znowu poczułam ten zapach. Tym razem ruszyłam w jego stronę.

Wyszłam z domu i woń stała się na tyle silna, że byłam pewna. Cel znajdował się przede mną, a tam akurat siedział zapłakany Jacob, jakaś zmiennokształtna i jeszcze jeden z nich. Ten ostatni spojrzał w moją stronę, a jego spojrzenie nagle stało się puste. Dziewczyna szturchnęła kolegę, jednak ten nie drgnął, dopiero wtedy Jacob i ona spojrzeli na wyraz twarzy swojego kompana, a ich miny wyrażały czyste przerażenie.

Spoglądała to na mnie to na drugiego wilka. Jednak dalej nie znalazła odpowiednich słów, a Jackie ledwo zbierał się po śmierci Bell. Wreszcie ich znajomy się ocknął, a zaraz po tym wyczuł, kim jestem. Popatrzył w przerażeniu na Jacoba i kobietę po czym uciekł zmieniając się w wilka.

- Kurde! Tak mnie zdezorientowała wasza reakcja, że nie dotarłam do źródła tego zapachu! - uniosłam się trochę, z Jacob do mnie podszedł.

- Alex.. Co wiesz o naszej rasie? - spytał Jackob ocierajac łzy i kładąc mi dłonie na ramionach. Wydawał się być w szoku.

- Nie wiele, tyle co widziałam.

- To musisz, wiedzieć jeszcze jedno. - zaczęła dziewczyna  - My nie wybieramy swoich drugich połówek tak jakbyśmy chcieli. Po prostu kiedy zobaczymy tę odpowiednią.. Wpajamy się.. To jakby z góry założone przeznaczenie..

- Musicie mieć z tym ciężko.. - mruknęłam, to nie był na to czas.. - Czekaj! Po co mi to mówisz?

- Wpojenie, podobno, przed oczami przelatuje nam wtedy życie z drugą osobą, trwa to krótką chwilę i jesteśmy wtedy zupełnie odłączeni od świata. A gdy się skończy.. Wiadomo już, że nie ma odwrotu..

- Chcesz mi powiedzieć... Że on..?

- Ma na imię Seth i... nie mogę w to uwierzyć, ale byliśmy świadkami naocznymi.. zmiennokształtny wpoił się w wampira.. - ogłupiałam słusząc te słowa..

- Chcesz mi wmówić, że rodząc się 200 lat temu przeznaczonego miałam faceta z 2000 roku?

- Ja nie wiem czy to możliwe, ale.. Widziałaś.. Co tu w ogóle robisz..?

- Poczułam dziwny zapach, trochę jak krew, trochę jak coś uzależniającego. W sumie to sama zostałam tu przez nią przyciągnieta, a was nie poczułam, bo tłumiła, psi smród - uśmiechnęłam się hamsko, jednak właśnie do mnie dotarło coś w co wierzyć nie chciałam..

- To możliwe, żeby przyciągała Cię krew wilków? - zaprzeczyłam.

- To możliwe, żeby wilk wpoił się w wampira? - zaprzeczyli - Cholera! O co tu chodzi! - krzyknęłam, a Jacob jakby wrócił w trans z przed "wpojenia".

- Zabije to dziecko..

- Co?!

- Ono zabrało nam Bell.. Ono złamało traktat.. - powiedział i ruszył do środka. Rose siedziała sama z dzieckiem, wbiegłam do domu tuż za Jacobem, żeby zobaczyć drugie już w ciagu 15 minut wpojenie. Patrzył tępo w dziecko, a kiedy minęło upadł na kolana. Położyłam mu dłoń na ramię i wtedy usłyszeliśmy walkę. Rzuciliśmy się z Jackiem na pomoc Cullenom. Pierwsza dotarłam ja i zrzuciłam z Alice wielkiego futrzaka, a zaraz po mnie pojawił się Jacob.

- Stop! - krzyknął jednak czarny Alfa i tak go zaatakował..

Zmierzch - Zapach KrwiDonde viven las historias. Descúbrelo ahora