Rozdział 25

1.2K 56 7
                                    

- Tu jest salon wspólny, obróciłam się do okoła.

- Duży, ładny, nada się. - Draco powiedział zadowolony.

- Twoja sypialnia jest na lewo, moja na prawo. A drzwi pomiędzy to łazienka.

- Ale ekstra, własna łazienka! - Chłopak pobiegł do niej zajrzeć. - Spodziewałem się czegoś bardziej spektakularnego ale może być. - Wrócił i opadł w fotel.

Usiadłam w drugim.

Z mojej sypialni wybiegł krzywołap.
Wskoczył na oparcie fotela Draco.

- Co to za ruda świnia! - Oburzył się.
- To krzywołapek, mój kot.

Zwierzę schyliło się do twarzy chłopaka i zaczęło niuchać.

- Fuj, weź to! - Znieruchomiał.

Kot nasyczał na niego i wrócił biegiem do sypialni.

- Napluł na mnie! - Draco wstał z fotela.

- Byłeś niemiły dla niego. - Zauważyłam.

- Naprawdę? - Spojrzał zdziwiony na mnie.
Chłopak spojrzał na zegar.

- Dobra idę się rozpakować i na szlaban bo Snape mnie zagryzie.

- Ja mam dopiero wieczorem. - Zauważyłam.

- Chyba chce spędzić z tobą czas sam na sam. - Zaśmiał się i zniknął w pokoju.

Wywróciłam tylko oczami i zajęłam się wypracowaniem.

****

Równo o 19 zapukałam do drzwi gabinetu mistrza eliksksirów.

- Wejść. - Odpowiedział.

Weszłam z gulą w gardle.

- Dobry Wieczór panie profesorze.

- Dobry wieczór Panno Granger, a może powinienem powiedzieć Pani Malfoy? - Uniósł brew do góry.

- Oh, słyszał Pan. To nie tak, to wszystko przez Rona. Zobaczył jak wychodzimy z pokoju życzeń, a na następny dzień już powstała ta plotka. Po za tym Pan tą sugestia, że spóźniliśmy się razem też jakby potwierdził te plotki.

- I uznałaś, że nie trzeba tego sprostować?

- Draco wpadł na pomysł żeby... - Spojrzałam na portret Blacka ale go nie było. - ... być moim alibi. Przynajmniej już nie muszę unikać Rona.

- Obróci to się przeciwko tobie ale twoja sprawa, jesteś dorosła. - Stwierdził jadowicie. - Tak właściwie po co siedzieliście w pokoju życzeń?

- Draco chciał porozmawiać, nurtowała go sprawa tego co usłyszał w skrzydle szpitalnym.

- Rozmawiałem już na ten temat z nim.

- Stwierdził, że mało od Pana usłyszał i chciał znać moją wersję.

- Wiem, rozmawiałem z nim dzisiaj.

- To po co mnie Pan przepytuje? - Burknęłam.

- Bo mogę i chciałem znać czy wasze wersje się nie rozmijają. - Uśmiechnął sie wrednie. - Wróćmy do szlabanu. Trzeba odkurzyć wszystkie moje książki. Bez użycia magi. Zapraszam do salonu. - Wstał i otworzył drzwi.

Podeszłam niechętnie.

- Masz tu biblioteczkę, wytrzyj je wszystkie.
- Przecież to biblioteka, a nie biblioteczka.  Zajmie mi to czas do rana.

Przedemną rozciągał sie regał książek na całą ścianę wysoki aż po sufit.

- To się pospiesz to może zdążysz na śniadanie. Masz tu ścierke i taboret . - Zmierzył mnie od góry do dołu. - No może przyniosę drabinę. - Dodał ze złośliwym uśmiechem.

Decyzja (Sevmione)Donde viven las historias. Descúbrelo ahora