Rozdział 49

1.1K 55 3
                                    

Rano skubalam śniadanie. Trochę stresowała mnie wizja przesłuchania bo ostatnie nie należało do najprzyjemniejszych.

- Drodzy uczniowie. - Dyrektor wstał i wszystkie pary oczu skierowu się w jego stronę. - Może niektórzy z was zauważyli zniknięcie jednej z uczennic. - Zrobił chwilę przerwy. - Panna Parkinson w dniu wczorajszym została wyrzucona, ze szkoły i doprowadzona do ministerstwa gdzie oczekuje na rozprawę.  Wczoraj usiłowała zabić ucznia, a taki występek nigdy nie zostanie puszczony płazem. Informuje was o tym aby nie powstawały nie potrzebne plotki oraz żeby was ostrzec. A teraz proszę wracac do posiłku.

W sali zaczął się ogromny szum.

- Zawsze było wiadomo, że popierała śmierciożerców ale żeby aż tak? - Mówił przejęty Ron z buzią pełną kiełbasek.

- Ciekawe kogo chciała zabić? - Zastanowil się Harry.

- Mnie. - Odrzekłam dalej dłubiąc w śniadaniu.

Wszyscy spojrzeli na mnie z otwartymi szeroko oczami.

- Za co i jak? - Ginny wydawała się najbardziej zszokowana.

- Wczoraj na wieczornym patrolu znalazłam klasę w której ważyła nielegalne eliksiry.

Zaczęlyśmy się pojedynkować, gdyby nie profesor Snape już bym nie żyła.

- A co on tam robił? - Dopytywał czarnowłosy.

- Na patrolu byłam z Draco, poprosiłam żeby po niego poszedł. Gdy wyszedł wtedy mnie zaatakowała Parkinson.  Profesor przerwał jej w połowie rzucamia avady. Pięć sekund później i bym tu nie siedziała

- Widzicie, mówiłam że profesor nie jest zły. - Rudowłosa chyba próbowała poprawić opinie mistrza eliksirów.

- Dzisiaj mnie nie będzie na zajęciach.  Idę do ministerstwa na przesłuchanie. - Odrazu wytłumaczyłam moją planowaną nieobecność.

- Dobrze sie czujesz? Mówisz to z takim spokojem. - Okularnik wydawał się zatroskany.

- Dzięki, wszystko w porządku. - Uśmiechnęłam się.

- A teraz nie masz u Snape'a długu życia? - Zapytał Ron machając widelcem w jego stronę.

- Tak właściwie to nie wiem. Nie orientuje się jak to działa. - Skłamałam.

- Jeżeli przez długi czas nie uratujesz mu życia będzie mógł zarządać spłaty w inny sposób.

- Oby nie chciał nic niemoralnego. - Wtrąciła Lawender. - Znam takie przypadki.

- Dajcie spokój, profesor Snape to honorowy człowiek i napewno nic od Hermiony nie bedzie chciał. - Przerwała im Ginny. - Skąd w ogóle takie głupie pomysły?

- Też tak uważam. - Westchnęłam.

- Po za tym jest dziewczyną Draco więc nie ma co się o to martwic. - Skwitował Harry.

- Idę sie uszykować do ministerstwa. Do później. - Wróciłam do sypialni przebrać się i uczesać.

***

Równo o 10 byliśmy już w ministerstwie.

Siedzieliśmy pod salą przesłuchań i czekaliśmy na wezwanie. Drzwi otworzyły się i niska kobieta o mysich włosach zawołała pierwsza osobę.

- Pani Hermiona Snape. Zapraszam do środka.

Weszłam i odrazu usiadłam na miejscu. Szef aurorow siedział po drugiej stronie biurka.

- Witam panią. Znów się spotykamy, ma pani pecha. - Wydawal się być serdeczny.

- Jak to mówią nieszczęścia chodzą parami. - Wzruszyłam ramionami.

Decyzja (Sevmione)Where stories live. Discover now