Rano skubalam śniadanie. Trochę stresowała mnie wizja przesłuchania bo ostatnie nie należało do najprzyjemniejszych.
- Drodzy uczniowie. - Dyrektor wstał i wszystkie pary oczu skierowu się w jego stronę. - Może niektórzy z was zauważyli zniknięcie jednej z uczennic. - Zrobił chwilę przerwy. - Panna Parkinson w dniu wczorajszym została wyrzucona, ze szkoły i doprowadzona do ministerstwa gdzie oczekuje na rozprawę. Wczoraj usiłowała zabić ucznia, a taki występek nigdy nie zostanie puszczony płazem. Informuje was o tym aby nie powstawały nie potrzebne plotki oraz żeby was ostrzec. A teraz proszę wracac do posiłku.
W sali zaczął się ogromny szum.
- Zawsze było wiadomo, że popierała śmierciożerców ale żeby aż tak? - Mówił przejęty Ron z buzią pełną kiełbasek.
- Ciekawe kogo chciała zabić? - Zastanowil się Harry.
- Mnie. - Odrzekłam dalej dłubiąc w śniadaniu.
Wszyscy spojrzeli na mnie z otwartymi szeroko oczami.
- Za co i jak? - Ginny wydawała się najbardziej zszokowana.
- Wczoraj na wieczornym patrolu znalazłam klasę w której ważyła nielegalne eliksiry.
Zaczęlyśmy się pojedynkować, gdyby nie profesor Snape już bym nie żyła.
- A co on tam robił? - Dopytywał czarnowłosy.
- Na patrolu byłam z Draco, poprosiłam żeby po niego poszedł. Gdy wyszedł wtedy mnie zaatakowała Parkinson. Profesor przerwał jej w połowie rzucamia avady. Pięć sekund później i bym tu nie siedziała
- Widzicie, mówiłam że profesor nie jest zły. - Rudowłosa chyba próbowała poprawić opinie mistrza eliksirów.
- Dzisiaj mnie nie będzie na zajęciach. Idę do ministerstwa na przesłuchanie. - Odrazu wytłumaczyłam moją planowaną nieobecność.
- Dobrze sie czujesz? Mówisz to z takim spokojem. - Okularnik wydawał się zatroskany.
- Dzięki, wszystko w porządku. - Uśmiechnęłam się.
- A teraz nie masz u Snape'a długu życia? - Zapytał Ron machając widelcem w jego stronę.
- Tak właściwie to nie wiem. Nie orientuje się jak to działa. - Skłamałam.
- Jeżeli przez długi czas nie uratujesz mu życia będzie mógł zarządać spłaty w inny sposób.
- Oby nie chciał nic niemoralnego. - Wtrąciła Lawender. - Znam takie przypadki.
- Dajcie spokój, profesor Snape to honorowy człowiek i napewno nic od Hermiony nie bedzie chciał. - Przerwała im Ginny. - Skąd w ogóle takie głupie pomysły?
- Też tak uważam. - Westchnęłam.
- Po za tym jest dziewczyną Draco więc nie ma co się o to martwic. - Skwitował Harry.
- Idę sie uszykować do ministerstwa. Do później. - Wróciłam do sypialni przebrać się i uczesać.
***
Równo o 10 byliśmy już w ministerstwie.
Siedzieliśmy pod salą przesłuchań i czekaliśmy na wezwanie. Drzwi otworzyły się i niska kobieta o mysich włosach zawołała pierwsza osobę.
- Pani Hermiona Snape. Zapraszam do środka.
Weszłam i odrazu usiadłam na miejscu. Szef aurorow siedział po drugiej stronie biurka.
- Witam panią. Znów się spotykamy, ma pani pecha. - Wydawal się być serdeczny.
- Jak to mówią nieszczęścia chodzą parami. - Wzruszyłam ramionami.
YOU ARE READING
Decyzja (Sevmione)
FanfictionKoszmary, zakazany las i ktoś kto miał nieżyć. Jak ta historia zakończy się dla Hermiony. ***** Powracam z moim pierwszym opowiadaniem. Niektórzy mogą nas kojarzyć, uprzedzam, że zaszły spore zmiany w tej opowieści. Zapraszam do czytania i komentow...