8. W cztery oczy...

347 8 2
                                    

Loki

Przed snem myślałem o tym jak bardzo mi brakuje jej oczu, uśmiechu... po prostu jej całej. Czułem pewnego rodzaju pustkę, a gdy pisałem lub słyszałem w słuchawce jej głos od razu się uśmiechałem. 

Rozmyślałem tak dobrą godzinę. Zmęczony myśleniem wkrótce zasnąłem.

Rano

Obudziłem się kilka minut przed dziewiątą. Usiadłem na brzegu łóżka, przecierając twarz dłońmi. Na myśl, że do spotkania zostało tylko kilka godzin kąciki moich ust mimowolnie uniosły się ku górze. Poszedłem do łazienki, aby wziąć poranny prysznic i przy okazji umyłem swoje kruczoczarne włosy. Po prysznicu, owinięty w pasie ręcznikiem podszedłem do szafki z kosmetykami i sięgnąłem po moje ulubione perfumy. Gdy wyszedłem z łazienki ubrałem się w białą koszulę, (choć rozważałem wybór czarnej, ale nie chciałem wyglądać jak grabarz) czarne spodnie, krawat i lakierowane buty również w tym samym kolorze. Do tego doszedł zielono-złoty szal i długi również czarny płaszcz.

 Do tego doszedł zielono-złoty szal i długi również czarny płaszcz

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

(od autorki: nacieszmy oczy <3. Pomińmy berło Chitauri ;])

Spostrzegłem, że muszę zagęszczać ruchy. Zjadłem szybkie śniadanie i byłem gotowy do wyjścia. Gdy byłem przy drzwiach omal zapomniałem o kopercie. Zawsze byłby pretekst do przedłużenia spotkania... Wyciągnąłem ją z książki, którą w gruncie rzeczy po drodze mógłbym zwrócić do biblioteki. Kopertę schowałem do wewnętrznej kieszeni garnituru, a książkę wziąłem do ręki. Mało co nie zapomniałem, również telefonu. Zamknąłem dom, stanąłem na werandzie, wziąłem głęboki oddech, poprawiłem płaszcz i na odchodne pomyślałem Jestem Loki z Asgardu... Muszę dać radę. 

Po drodze wstąpiłem do wcześniej wspomnianej biblioteki i postanowiłem, że kupię bukiecik tulipanów dla Rozalii. Myślałem jeszcze nad różami, jednak tulipany były "bezpieczniejszą" opcją. Wyszedłem z kwiaciarni z uśmiechem na ustach. Zostało 30 minut do spotkania. Serce lekko przyspieszyło z radości i zarazem ze stresu. Po drodze mijałem sporo kobiet, które widząc mnie komentowały między sobą jaki to jestem przystojny i jakie to szczęście musi mieć ta, do której idę. Nie mówię bo Rozalia ma szczęście...

Dotarłem do parku pięć minut przed dwunastą. Rozejrzałem się wokół czy może już nie czeka. Ani jednej żywej duszy tylko ja pośród wiatru muskającego liście, śpiewu ptaków i szumu pobliskiej fontanny... Nie pozostało mi nic innego niż czekać. Usiadłem na ławce, bukiet tulipanów położyłem obok siebie i sprawdziłem czy mam kopertę. Była. 

Korzystając z chwili, sięgnąłem po telefon. Dostałem dwie wiadomości od Rozy. Lekko się zmartwiłem. Otworzyłem czat i...

Rozalia

To już dziś... 

Szepnęłam siadając na łóżku i się przeciągając. Zerknęłam na zegar w telefonie i okazało się, że spałam dwadzieścia minut dłużej. No to let's go Roza. Jeśli chcesz się wyrobić to już!  Zjadłam śniadanie i przystąpiłam do szykowania się.

~Szmaragdowe serce~ || Loki LaufeysonWhere stories live. Discover now