20. Pustka i bratnia dusza...

216 8 0
                                    

Rozalia

Od pożegnania, a tym samym od pocałunku minęły 2 dni.

Leżałam w wygodnym łóżku podziwiając przez okno panoramę Nowego Jorku, który został otulony płaszczem nocy, a na sklepieniu widniało wiele gwiazd.

Przypomniał mi się ten wieczór, gdy stałam w objęciach Lokiego, a nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów.

Jakże bym chciała, aby znów poczuć jego silne ramiona wokół mej talii.

Wróciłam pamięcią, również do tej nocy, w której wsłuchiwałam się w bicie serca i miarowy, spokojny oddech czarnowłosego oraz kiedy czułam jak głaszcze moje plecy I włosy, o poranku gdy powitał mnie jego szczery uśmiech i wyznanie, że jestem dla niego promykiem wśród mroku.

Czułam nieopisaną pustkę w sercu i wokół siebie.

Pocieszała mnie jednak myśl, że wróci.

Tak bynajmniej obiecał.

Lecz czy można zaufać kłamcy?

Kolejną kwestią były moje uczucia wobec szmaragdookiego.

Znałam go bardzo krótko, lecz co mogę poradzić, że moje serce pałało do niego uczuciem?

Większość płci żeńskiej zakochuje się w mężczyźnie poprzez wygląd.
W moim przypadku zakochałam się przez jego wnętrze.

I przez te piękne oczy...

Podczas tego spotkania w parku, gdy wyjawił mi swoją przeszłość i zauważyłam diametralną zmianę.

To wtedy moje serce po raz pierwszy drgnęło, po czym uczucie zapłonęło mimowolnie.

Zdałam sobie sprawę, że jest to mężczyzna w dalszym ciągu nieprzewidywalny i z innego świata.

A to on był pierwszym, który dotknął moich ust.

Absurdalne, ale jakże piękne.

~~~

Po moich przemyśleniach powieki stały się niezwykle ciężkie.

Spojrzałam na zegarek, który wskazywał kilka minut po północy.

Już chciałam zasnąć, lecz moje gardło zamieniło się w Saharę.
Jak na złość nie miałam w pokoju szklanki wody.

Wstałam więc z łóżka I narzuciłam na siebie szlafrok, po czym udałam się w stronę windy I zjechałam do kuchni.

Zapaliłam delikatne światło nad wyspą kuchenną i sięgnęłam do szafki po szklankę, aby po chwili napełnić ją wodą.

Upiłam dość spory łyk, mało co nie krztusząc się, gdy ktoś stanął obok mnie.

Jako, że w Polsce mieszkałam sama to taka sytuacja przyprawiła mnie o niemal zawał serca.

- Widzę, że nie tylko ja nie mogę spać.- zaśmiała się Romanoff.

Ulżyło mi.

- Zaschnięte gardło mi to uniemożliwiło.- odpowiedziałam odwracając się twarzą do agentki, która wyciągnęła z lodówki butelkę wina z połową zawartości. Wyciągnęła z szafki kieliszek i napełniła.

- Antidotum na bezsenność?- zaśmiałam się.

- Pozwala mi nie rozmyślać i łatwiej zasypiam.- objaśniła upijając niewielki łyk.

- Czyli nie tylko ja mam z tym problem.- westchnęłam.

- Chodź, widocznie musimy pogadać jak kobieta z kobietą.- powiedziała prowadząc mnie w stronę kanapy.
- Widać, że coś Cię trapi Roza.- stwierdziła gdy usiadłyśmy na kanapie w salonie.

- Chodzi o Steav'a.- mruknęłam.

- A o co dokładniej?- zapytała biorąc kolejny łyk wina.

- Widział mój pocałunek z Lokim i od tego czasu jakoś dziwnie na mnie patrzy.- odpowiedziałam patrząc w taflę wody w szklance.

- Oj Roza... wydaje mi się, że jest zazdrosny i to bardzo.- zaśmiała się.
- Gdy tu przybyłaś, to już widać było po nim, że oczarował się Tobą.- dodała.

Oczy miałam jak monety. Byłam bardzo zdziwiona.

- Naprawdę?- zapytałam lekko zestresowana, czy aby ten pocałunek nie był tylko na pokaz.

- Tak, ale nie wydaje mi się, aby po tym co miało miejsce 2 dni temu chciał wchodzić w jakąś interakcję z Tobą.- odpowiedziała.

- Okej.- ulżyło mi.

Nastała chwila ciszy, lecz była ona komfortowa.

- Był to wasz pierwszy pocałunek?- zapytała rudowłosa z uśmiech, poprawiając ramiączko swojej czarnej satynowej koszuli nocnej.

Uśmiechnęłam się i zarumieniłam mimowolnie.

- Tak. Bynajmniej mój...

Natasza odwzajemniła uśmiech, odstawiła prawie pusty kieliszek na stolik i przytuliła mnie.

- Widzę Ciebie i Lokiego razem. Uzupełniacie się idealnie. Jego narowisty, trudny, twardy i nie ugięty charakter połączony z Twoją oazą spokoju, opanowania, dobra I długo by wymieniać sprawiają, że jesteście jak dwa puzzle, które pasują do siebie, aby stworzyć całokształt.- odrzekła z uśmiechem.
- Loki kiedyś przyznał, że boi się kochać, boi się przekazać uczucia. Nikt mu w to nie wierzył. Ja tym bardziej.- zaśmiała się na ostatnie zdanie.

Zabrakło mi słów.

Może jednak między nami coś się rozwinie?

- Zaskoczyłaś mnie.- szepnęłam.

- Widzisz... a Steav'em nie zaprzątaj sobie głowy. Musi to przeboleć, a to, że ma pecha w miłości to nie Twój problem. Poza tym... Twoje serce należy już do kogoś innego.- puściła mi oczko.

- Racja.- przyznałam.

Rozmawialiśmy, żartowałyśmy i opowiadałyśmy o sobie i wszystkim i niczym przez jeszcze półtorej godziny.

Przez ten czas relacja ze znajomych zmieniła się w iście przyjacielską. Czułam się z tym bardzo dobrze.

- Rozgadałyśmy się trochę.- zaśmiałam się, gdy wstałam z kanapy.

- Faktycznie.- potwierdziła.
- Co powiesz, aby przejść się jutro po Central Parku? Zapowiada się ładna pogoda i przy okazji zrobisz kilka zdjęć na pamiątkę.- zaproponowała.

- Świetny pomysł Nat!- odpowiedziałam z radością.

- Super, w takim razie do jutra.- odrzekła przytulając mnie kolejny raz.

- Chyba po winie będzie Ci łatwiej zasnąć.- zaśmiałam się oddając uścisk.
- Dobranoc Nat.

- Dobranoc Roza.

Weszłam do swojego pokoju.
Odwiesiłam szlafrok I postawiłam szklankę na szafce nocnej.
Ułożyłam się wygodnie w łóżku I wtuliłam do poduszki. Tak jak do klatki piersiowej szmaragdookiego.

Westchnęłam I szepnęłam w stronę gwiazd.

- Dobranoc Loki... wróć jak najszybciej... proszę...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Efekt moich problemów ze snem i nagłym przyjściem weny.

Mam nadzieję, że książka się podoba, zważywszy na to, że sporo nowych osób tu zagościło.

Witam wszystkich serdecznie i mam nadzieję, że zostaniecie tu na dłużej ;)

A tymczasem miłego dnia/wieczoru/nocy ♡

x_larisaa_xx

~Szmaragdowe serce~ || Loki LaufeysonTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang