*4*

203 18 8
                                    

Wow. Po prostu- Wow. Patrzę się tak na niego przez jakieś bite kilka minut, ponieważ nie mogę przetworzyć tego co usłyszałem. Fakt, że chłop mówił milion słów na sekundę nie pomagał, ale to chyba u nich rodzinnie.

– Chwila, chwila, zobaczmy czy dobrze cię zrozumiałem. Jakaś dziewczyna się do ciebie przystawiała, więc powiedziałeś jej że masz chłopaka, co usłyszała Julieta, dopowiedziała sobie, że tym chłopakiem jestem ja po czym powiedziała to twojej mamie, która rozpowiedziała to połowie miasta, a ty nie zatrzymałeś jej, bo... Była szczęśliwa?
Proszę powiedz, że to wcale nie tak, proszę powiedz, że to wcale nie tak...

Chłopak jedynie spuszcza głowę jakby zawstydzony, unikając kontaktu wzrokowego. W końcu jednak się na to odważa, a w jego oczach pojawia się determinacja

– To wcale nie tak, że mi się ten pomysł podoba, czy coś – oczywiście, dlatego to ty na niego wpadłeś i usilnie próbujesz mnie do niego przekonać – Po prostu wyobraź tak teraz to wszystko odkręcać. Zrobi się tylko nie potrzebne zamieszanie, zrobimy z siebie pośmiewisko. Nie lepiej poudawać tak z miesiąc i zwyczajnie ze sobą "zerwać"?

Camilo, ty miałeś być ten mądry. Najwidoczniej tytuł ten pasuje tylko do Mirabel.

– Camilo – zaczynam powoli i wyraźnie, tak by to do niego dotarło – O ile twoje rozwiązanie nie jest wcale takie idiotyczne, to jest taki tyci maleńki problemik, którego nie przemyślałeś

– Jaki niby?

– LUDZIE MOGĄ CHCIEĆ NAS ZABIĆ – puściły mi już nerwy. Czy to nie oczywiste? Wiem, że Encanto to miejsce odseparowane od jakiekolwiek metropolii, czy nawet większych wiosek, więc raczej mieszkańcy tu nie są na bieżąco z tym co się dzieje na świecie, ale żeby aż tak? – Nie wiem czy wiesz, ale znajdzie się wiele osób, którym *to* się nie spodoba – tym razem mówię już trochę spokojniej

– Oczywiście, że o tym wiem! – broni się urażony – Wydaje ci się, że przychodziłbym do ciebie, jeśli to nie byłaby ostateczna opcja? Nie wyobrażaj sobie za wiele. Jestem gotowy przyjąć wszystko co potencjalnie się wydarzy, byleby tylko nic się nie wydało. No więc? Ostateczna decyzja - zgadzasz się, czy nie? – myślę przez chwilę nad jego słowami. W głowie panuje totalna burza. Z jednej strony nie widzi mi się to całe udawanie jego chłopaka, pomijąc już wcześniej kwestie, jakoś nie przepadam za osoby, które nienawidzą mnie bez powodu. Z drugiej zaś Camilo ma rację - powodzenie prawdy zrobiłoby tylko zamieszanie, a reputacja Madrigali stałaby się mniej pozytywna.

Nic ci się tu nie stanie Rico. Przecież to Encanto. Nie jesteś w Hiszpanii, a  Lorenzo cię nie znajdzie. Nikt tu nikogo nie zabije idioto.

– Mam dwa warunki – oznajmiam bez ogródek – Primero - ciągniemy to przez miesiąc i ani dnia dłużej. Segundo - udajemy tylko przy ludziach. Gdy nikt nie patrzy wszystko wraca do normy. Zero spotkań do "uwiarygodnienia", zero angażowania się więcej, niż trzeba. Pasuje?

– A co, boisz się, że przez przypadek ci się spodobam? – pyta sarkastycznie z tym swoim wrednym uśmieszkiem na co tylko prycham. Szybko po tym wraca do poważnej miny i wyciąga rękę w moją stronę – Acuerdo?

– Acuerdo – ściskam jego dłoń – Myślisz, że wytrzymamy tak długo?

– Musimy – stwierdza wzruszając ramionami. Rusza już do drzwi, odwracając się na chwilę, gdy już jest za ich progiem – Vamos, mi novioDziś nasza kolej na pomoc casicie przy kolacji – Nie czekając na moją reakcję pędzi do wołającego go Antonia i przemienia się w sobowtóra chłopczyka.
Pendejo. Realmente idiota. Te odio Camilo Madrigal. Cudownie, jeszcze na dodatek mam jakieś dziwne uczucie w brzuchu. Zapamiętać na przyszłość - nigdy więcej nie kupować tacos nie zrobionych przez Meksykanina.

Po powrocie siostry miały nie małą niespodziankę. Mirabel nawet się nie przywitała, tylko zaciągnęła mnie do najbliższego pokoju i kazała sobie wszystko opowiedzieć od początku, co zrobiłem, ponieważ dowiedziałaby się prędzej czy później. Całą sytuację podsumowała jedynie mówiąc

– Oszaleliscie. Los dos estan locos, de verdad.

Tego dnia budzę się jak na mnie wyjątkowo wcześnie. Przyglądam się wschodowi słońca i chcą, nie chcąc porównuję go tych, które już widziałem. I oczywiście przez to muszą mi się przypomnieć wszystkie rzeczy, których nie miałem zamiaru nigdy sobie przypominać.
Co się ze mną dzieje? Nie czas na rozpamiętywanie przeszłości, to tylko mnie będzie spowalniać. Jestem tu, bo chcę zacząć nowe życie. Widzenie we wszystkich starego domu w tym nie pomoże.
Usilnie potrzebuję skupić się na czymś innym. Starając się nie obudzić Mirabel, wychodzę na korytarz. Witam się z ćwicząca Luisą, po czym postanawiam przejść się trochę po mieście.
Uznaję za ciekawy pomysł przekonać się jak Encanto wygląda o tej godzinie.
Większość sklepów jest jeszcze zamknięta, ludzi na ulicy znajduje się raptem kilka na krzyż, dzięki czemu można obserwować miasteczko z totalnie nowej perspektywy. Odkrywam też ogrom przepięknych oddalonych od zamieszkanej części, bliżej gór. Jako że umieram z ciekawości, udaje się właśnie w te strony. Przemierzam jeziora, mojego wzroku nie umyka również wodospad. Pomimo chęci dalszego zwiedzania postanawiam wrócić do casity. Nie wiem ile czasu minęło od mojego wyjścia, a nie chciałbym się zgubić.
Plan rujnuje mi jaskinia, którą dopiero teraz zauważam. Wydaje się ogromna, ale jest w niej coś... Przyciągającego. Nigdy nie uważałem się za osobę nadmiernie inteligentną toteż wbrew temu co planowałem, idę przed siebie w głąb jaskini.
Oficjalnie znalazłem swoje tak zwane "miejsce na ziemi". Tu jest perfekcyjnie. Nie dość, że panuje tu cisza, przerywana jedyne odgłosami ptaków z zewnątrz, w części ścian oraz na suficie znajdują się krzystzaly i na dodatek mam to miejsce na wyłączność (przynajmniej mam taką nadzieję). O ile dobrze pamiętam nie znajduje się jakoś bardzo daleko od rynku.
Szkoda, że nie wziąłem żadnej książki, ani szkicownika. Następnym razem na pewno to zrobię.

Mamie by się tu spodobało. Pewnie pierwsze co by zrobiła to szkic tych kryształów. A potem zaczęłaby pisać o tym list. Tata od razu wpadłby na pomysł jak przerobić tą jaskinie na jakiś sklep. Przy następnej okazji wziąłby swój ulubiony aparat i zrobiłby multum zdjęć.
Chcąc nie chcąc uśmiecham się myśląc o tym. Później wyobrażam sobie co by było, gdyby rodzicie żyli ze mną w Encanto. Tworzę w głowie tony scenariuszy, zastanawiam się jak zareagowaliby w danej sytuacji, z kim by dzielili podobne poglądy, a z kim by się nie zgadzali. Co dziwnie, po raz pierwszy od dawna z myślą o rodzicach nie przyszedł smutek, frustracja, czy gniew. Ba, kilka razy nawet śmieję, co z perspektywy trzecioosobowej nie prezentuje się normalnie, ale jakoś nie przejmuje się tym. W pewnym momencie oczy zaczynają mi się same zamykać. Nie jestem przyzwyczajony do wstawania o świcie, więc to chyba normalne, że nadal jestem trochę śpiący.
Jak się na chwilę zdrzemnę to nic się nie stanie. Najwyżej będę się musiał tłumaczyć abueli, czemu mnie tak długo nie było.
Układam się najwygodniej jak pozwalają warunki i zasypiam spokojnie.

Budzi mnie odłamek kryształu, który spadł mi na twarz. Marszczę brwi w zdziwieniu i lekkiej irytacji. Byłem w połowie snu, gdzie brałem udział w wyścigu smoków i latałem łeb w łeb z moim wrogiem numer 1, ale przez tą podubke nie dowiem się kto wygrał.
Nagle pojawia się o wiele większe zmartwienie, niż nie dokończony sen - ze stropy spada coraz więcej głazów, a grunt pod nogami się trzęsie.

Czyżby karma za oddalenie się bez mówienia nikomu?

Wstaję na równe nogi i biegnę jak najszybciej potrafię. Co mnie pokusiło, żeby spać na samym końcu ogromnej jaskini.
Droga robi się coraz bardziej zasypana, przez to trzęsienie trudno mi się ruszać. Mimo to biegnę dalej i robię pierwsza rzecz, która wpada mi do głowy

– Dolores! – krzyczę – Jestem w jakiejś jaskini, niedaleko wodospadu. Jeśli wiesz gdzie to jest proszę powiedz o tym komuś jak najszybciej, wpakowałem się w kłopoty – tłumaczę dysząc ciężko. To ostatnie co udaje mi się powiedzieć, zanim pod wpływem uderzenia w głowę upadam, tracąc przytomność.


Pendejo guapo || Camilo MadrigalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz