*10*

88 9 6
                                    

Wspomnienie Rico
3 lata wcześniej
Londyn - najpaskudniejsze miasto jakie widziałem. Żebracy co drugi krok, nikomu się nie chce sprzątać, śmierdzi tu jak nie wiem. Nie rozumiem, czemu ojciec uznał, że to będzie dobry pomysł sie tu zatrzymać.
Ale to tata. On nigdy nie ma dobrych pomysłów.
Staram się jak najszybciej dotrzeć do domu, trzymam ręce w kieszeniach, w których na wszelki wypadek trzymam scyzoryk, głowę mam spuszczoną, nie wbijając wzrok w bruk. W tej dzielnicy kręci się wyjątkowo dużo złodziei i przestępców, nigdy nie wiadomo, kiedy taki wariat cię zaatakuje.
Czemu akurat Londyn?
Ojciec nigdy nie mówi mi o niczym. Gdy się go o coś pytam, irytuje się i każe mi nie wtrącać się w sprawy dorosłych. Mamita wcale nie jest lepsza. "Nie przejmuj się Tácito", "To są sprawy dorosłych", "Jesteś za młody, żeby wiedzieć". Pff, za młody. Od dziecka nic tylko płyniemy statkami z bandą obcych staruchów, widziałem w życiu więcej, niż bym chciał. Patrzę na zegarek - mam jeszcze 15 minut na wzięcie materiałów i pójście do pracy. Wchodząc do domu nawet nie zdejmuję butów.

– Hola mama – witam się, podchodząc pocałować ją w policzek, jednak zanim to robię rozbrzmiewa za mną chrząk. Odwracam powoli głowę, a to co widzę to mój najgorszy koszmar. Papa ma ściągnięte brwi, jego wzrok przeszywa chłód.
On wie...
Otwieram usta, aby wszystko wytłumaczyć, ale zanim wydam z siebie jakikolwiek dźwięk wysoki mężczyzna szybkim krokiem podchodzi do mnie uderzając mnie otwartą dłonią w policzek na tyle mocno, że upadam na podłogę. Nie mam czasu na żaden ruch, ten wariat łapie mnie za koszulkę i przygniata do ściany.

– Ty niewdzięczny, mały gnojku – cedzi gniewnie – Właśnie sprowadziłeś na naszą rodzinę niebezpieczeństwo. Jesteś na tyle samolubny, że nie wpadłeś na to co się stanie, gdy ktoś się o nas dowie?!

– Chciałem tylko zarobić, żebyśmy mogli szybciej stąd uciec
– Tácito, czy ty już do reszty oszalałeś?  Zgodziłeś się na bycie guwernerem księcia. Księcia, do jasnej cholery! Tak bardzo chcesz przynieść nam wstyd? Spójrz na siebie, wyglądasz jak jakiś bezdomny żebrak. Nie mówiąc już o tym, jakim idiotą jesteś. Co, znudziła ci się prawdziwa praca? Nie ma mowy, nigdzie nie idziesz.

Dość już tego. Mam dość ciągłego poniżania, zakazów, kontrolowania. Najpierw sprzedaje moje książki, potem zabrania mi spotykać się z jedyną osobą, która nie traktuje mnie jak śmiecia, a teraz każe mi zrezygnować z szansy na zdobycie uznania. Patrzę mu prosto w oczy.

– Nie chcę być twoim synem. Brzydzę się tobą

– A ja nie chcę być ojcem tak pyskatego, niewdzięcznego bachora. Wynoś się z mojego domu – puszcza mnie i wskazuje palcem na drzwi – Na co czekasz? Pakuj się i wynocha mi stąd! – nie urywając kontaktu wzrokowego powoli udaje się w stronę schodów. Z trudem ignoruję płacz mamy i po raz ostatni wykonuję polecenie tego tyrana.

Po kilku minutach żegnam się z kobietą, która mnie wychowała, lecz nigdy przy mnie nie była. Kocham ją całym sercem, jednak nie potrafię uronić ani jednej łzy. Jedyne o czym teraz myślę to nie spóźnienie się do pracy.

Adiós, mama. Adiós casita, hola vida nueva.

Pendejo guapo || Camilo MadrigalWhere stories live. Discover now