Rozdział XXVII

390 67 10
                                    

Charlotte, Karolina Północna.
USA.

          Praktycznie całą noc z piątku na sobotę przepłakałam. Zasnęłam nad ranem, kompletnie wyczerpana. Czekał mnie kolejny koszmarny dzień. Mecz Chornets i Sacramento Kings. Miałam zobaczyć Reggiego. Wiedziałam, że będzie mnie to kosztowało sporo.

- Scarlett... - zaczęłam mówić, kiedy zaczęłyśmy szykować stosiko- Wyjeżdżam do Norwegii. Szukaj kogoś do pracy.

- Tak mi przykro Doris- przytuliła mnie mocno. Odepchnęłam ją szybko.

- Nie przytulaj mnie, bo całkiem się rozkleję. Ledwo się trzymam.

- Może jednak zostaniesz? Postaramy się jakoś wyjść z tej sytuacji.

- Wyjeżdżam. Będę do końca miesiąca, potem będę szykowała się do wyjazdu- byłam pewna swoich planów.

- Będzie mi Ciebie brakowało- posłała mi smutne spojrzenie.

       Wróciłam do swoich zadań. Robiłam wszystko automatycznie, nie włączając w to emocji. Myślałam o Tonym i jego powrocie do byłej żony. Bolało mnie to, ale musiałam pogodzić się z rzeczywistością.

         W czasie trwania pierwszej kwarty weszłam na schodki, z których zawsze obserwowałam mecze. Reggie grał tak, jakby miał zamiar pobić rekord zdobytych punktów...

         Po zakończeniu meczu wróciłam na stoisko. Szybko sprzątałyśmy, chcąc wrócić do domu. Było późno, bo mecz miał dwie dogrywki.

Poniedziałek,
Charlotte, Karolina Północna.
USA.

        Ostatni tydzień pracy w kawiarni rozpoczął się jak zwykle. Rutyna w jaką popadłam w pracy była czymś, co lubiłam. Nie miałam czasu na rozmyślanie o Tonym, a mogłam się skupić na planowaniu wyjazdu. Po raz kolejny musiałam zmienić miejsce zamieszkania i uciec. Tamtym razem to nie było spowodowane strachem, ale ja znalazłam jedyny plus tej sytuacji. Powrót do rodziny miał być dla mnie ostatnią wielką podróżą...

        Po powrocie z pracy musiałam porozmawiać z właścicielem hostelu. Musiałam zrezygnować z abonamentu na pokój.

- Dzień dobry- uśmiechnęłam się do mężczyzny- Ma Pan chwilę czasu?

- Dzień dobry. Oczywiście- kiwnął głową.

- Wyjeżdżam z Charlotte i jestem zmuszona do rezygnacji z abonamentu. Pierwszego grudnia zwolnię pokój.

- Przykro mi, że stracę tak fantastyczną mieszkankę. Cóż, rozumiem. Proszę napisać wypowiedzenie i mi przynieść.

- Dobrze, dziękuję bardzo. Przyniosę to jutro.

       Skierowałam się do swojego pokoju. Musiałam zacząć pakować walizki i sprzątać pokój. Przez cały czas pobytu w Charlotte, zgromadziłam trochę rzeczy, których nie będę mogła zabrać ze sobą. Postanowiłam je zostawić w hostelu dla innych.

             Cały wtorek miałam wolny. Mogłam zacząć szukać lotu do Bodo, a wieczorem planowałam zadzwonić do Jowity. Rzadko to robiłam, ale zawsze jak dzwoniłam do nich, długo rozmawialiśmy. Musiałam ich poinformować, że przyjeżdżam i pobieżnie wytłumaczyć powód. Wiedziałam jednak, że nie ominie mnie opowieść o tym co miało miejsce w USA.

         Z rozmyślań wyrwało mnie mocne pukanie do drzwi. Nikogo się nie spodziewałam, doszłam do wniosku, że przyszedł właściciel hostelu z podpisanym wypowiedzeniem. Ruszyłam w kierunku drzwi. Byłam w stanie przysiąc, że widok Zuzy i Sandy wydawał mi się halucynacjami.

Gra pozorówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz