Rozdział XXIX

352 64 6
                                    

Nowy Jork, NY.
USA.

               Po południu wyszłam z mieszkania. Musiałam iść do klubu, bo Zuza nie dawała mi spokoju. Wyciągnęłam z kartonu kurtkę zimową, bo pogoda była zupełnie inna niż w Charlotte. Zdecydowanie lubiłam ciepło, a w Nowym Jorku była zima...

- Cześć Zuza- przywitałam się z przyjaciółką. Była w swoim biurze.

- Myślałam, że będziesz rano- powiedziała szybko.

- Przyszedł Ryan. Siedział dość długo. Rozmawialiśmy.

- O czym?

- Zaproponował mi pracę, a ja się zgodziłam- uzupełniłam- Otwiera nowe biuro na Manhattanie.

- Bedzisz u niego pracowała? Na prawdę? Cieszę się- uśmiechnęła się do mnie.

- Ja w sumie też. Będę miała dobrego szefa.

- Jak się czujesz Doris? Widzę, że nie potrafisz się odnaleźć. Myślami jesteś w Charlotte.

- Masz rację- posłałam jej smutne spojrzenie- Moja cześć tam została, razem z Tonym. Wiesz, że pierwszy raz zakochałam się i zależało mi. Teraz nie mam ani kochanego faceta ani perspektywy na normalne życie. Czasem najlepiej by było, gdyby nikt nic nie wiedział.

- Rozumiem Doris- Zuza położyła mi dłoń na ramieniu- Na prawdę wiem co czujesz i uwierz mi, że nigdy nie chciałabym tego usłyszeć. Mam ciągłe wyrzuty sumienia, że to ja miałam w tym udział.

- Przestań. Wiesz, że to nie prawda. Grałam na czas, żeby mama i Jowita mogły uciekać.

- Doris zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa. Może wrócę do Charlotte i porozmawiam z Tonym?- zaoferowała Zuza.

- To nie ma sensu. Nawet jego brat nic nie wskórał- pokręciłam głową- Tony Vicario to przeszłość. Muszę to zaakceptować.

      Zuza popatrzyła na mnie smutno. Czuła się winna, ale prawda była taka, że ja się na to wszystko zgłosiłam, chcąc ich ratować.

        Chwilę później przyszedł Alan i Eryk. Utonęłam w ich uścisku. Brakowało mi Małolata i jego kumpla. Powoli zdawałam siebie sprawę, że musiałam zadzwonić do Clarissy. Byłam winna jej wyjaśnienia...

           Kolejne kilka dni minęły mi na zakupach. Przez weekend musiałam kupić kilka kompletów ubrań do nowej pracy. Dresscode jaki podał Ryan był jasny i musiałam się do niego przystosować, dlatego sobota i niedziela pochłonęła mnie na zakupach. Towarzyszyła mi Zuza. Sandy i Raven wstępnie organizowali Sylwestra. Wiedziałam, że tak jak rok wcześniej, miał pojawić się Mark Sands i Patrycja, Emilia i Kyle Ora Tyler. Postanowiłam zaprosić Scarlett. Brakowało mi jej...

- Zdążyłaś na metro? - pytała Zuza. Szłam do biura. Był Poniedziałkowy ranek.

- Tak, ale na dłuższą metę muszę kupić samochód. Nie dam rady żyć w takim biegu. Boję się, że będę się spóźniała- mówiłam dysząc do słuchawki. Miałam pięć minut na dotarcie na miejsce- Nie chce, żeby Carter mnie wyrzucił.

- Jestem pewna, że nigdy tego nie zrobi.

- Nasz romans to przeszłość... Nie wrócimy do tego.

- Wcale o tym nie myślałam. Przyjaźnicie się- sprostowała Zuza.

- W relacjach służbowych chcę być traktowana na równi z innymi ludźmi- zaprotestowałam szybko- Kończę, bo właśnie wchodzę do biura.

          Byłam idealnie na czas. Ryan otwierał lokal. Miał na sobie garnitur. Wow...

Gra pozorówWhere stories live. Discover now